Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna

 Zakład - odcinek 11

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 1:52, 24 Lut 2009    Temat postu: Zakład - odcinek 11

Jako że nie lubię nigdy niczego zaczynać, a to dlatego, iż kompletnie mi to nie wychodzi napiszę tak.
Zakład nie jest telenowelą, która niesie ze sobą jakąś głębszą myśl, nie będzie w niej żadnych przesłań, ani tym bardziej nie poruszy ona kontrowersyjnych tematów. Zakład powstaje po to by nieść ze sobą radość i uśmiech. Jest to telenowela, którą mam nadzieję będzie się lekko czytało. Jako, że jestem dość monotematyczna i ta moja produkcja opowiada o losach pewnego małżeństwa, które w dniu swojego ślubu zawrze dość nietypowy zakład. Czy wytrwa ? O tym się przekonacie.

Obsada:



Wiek: 25 lat
Stan cywilny: Żonaty
Hobby: Gra na perkusji
O sobie: Przebojowy, śmiały, nieustraszony.
Wada: Pozwala żonie na wszystko.



Wiek: 23 lata
Stan cywilny: Mężatka
Hobby: Zakłady
O sobie: Odważna, nie ugięta, oziębła?
Wada: Zawsze musi postawić na swoim, nigdy nie umie przegrywać, dlatego też nigdy tego nie robi.



Wiek: 80 lat
Stan cywilny: Wdowa, 7 razy wychodziła za mąż.
Hobby: Gra w pokera.
O sobie: Jej słynne zdanie to : „Babcia i tak wie najlepiej”
Wada: Zawsze o wszystkim musi wiedzieć.



Wiek: 19 lat
Stan cywilny: Kawaler
Hobby: Jazda na deskorolce.
O sobie: Nieśmiały, zabawny.
Wada: Zawsze pakuje się w nie lada kłopoty z który ratuje go Maja.



Wiek: 25 lat
Stan cywilny: Panna
Hobby: Zakupy
O sobie: Sympatyczna, spokojna kiedy trzeba, zrównoważona ?
Wada: Lubi bronić się torebką.



Wiek: 24 lata
Stan cywilny: Kawaler
Hobby: Oglądanie filmów.
O sobie: Spontaniczny, niesamowicie zabawny i zabójczo przystojny.
Wada: Nigdy nie usiedzi spokojnie kiedy w pobliżu znajduje się piękna kobieta.



Wiek: 48 lat
Stan cywilny: Kawaler ?
Hobby: Dawanie dobrych rad
O sobie: Miły, nikomu nie wadzący, przyjazny wujek.
Wada: Nie umie dogadać się z Sophią.



Wiek: 23 lata
Stan cywilny: Panna
Hobby: Gotowanie
O sobie: Nie ma zdania.
Wada: Za dużo mówi.



Wiek: 57 lat
Stan cywilny: Wdowiec
Hobby: Zarabianie pieniędzy
O sobie: Biznesmen w każdym calu.
Wada: Jest zbyt władczy.



Wiek: 25 lat
Stan cywilny: Kawaler
Hobby: Szybkie samochody.
O sobie: Ideał.
Wada: Jest zbyt pewny siebie.

*by Lizzie


Odcinek.1. Ślub.

W niewielkim kościółku, przed złoconym ołtarzem stała para, która za chwilę miała sobie przysiądź miłość, przed Bogiem.
-Czy Ty Thomasie Coronado bierzesz sobie za żonę tę oto kobietę i ślubujesz jej wierność, miłość i uczciwość małżeńską póki śmierć was nie rozłączy ? – zapytał ksiądz młodego mężczyzny.
-Tak.
-Czy Ty Maju Sanchez bierzesz sobie za męża tego oto mężczyznę i ślubujesz mu wierność, miłość i uczciwość małżeńską póki śmierć was nie rozłączy ? – tym razem słowa wypowiedziane przez księdza skierowane były do młodej kobiety.
-Tak.
-Na mocy nadanej mi przez kościół mam zaszczyt ogłosić was mężem i żoną. – oznajmił ksiądz, po czym zwrócił się z delikatnym uśmiechem do Pana młodego.- Teraz możesz pocałować Pannę młodą. Brunet zbliżył się do czerwonowłosej, spojrzał głęboko w oczy i tuż przed jej wargami wyszeptał.
-Kocham Cię.- poczym delikatnie pocałował, oderwał się na chwilę od ust swojej żony i czołem dotkną jej czoła. – Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.- Maja odpowiedziała mu i namiętnie pocałowała.
-Ekhem.- dało się słyszeć ciche lecz wymowne chrząknięcie księdza.- Drogie dzieci możecie już przestać.- para oderwała się od siebie, trzymając się za ręce opuściła kościół i udała w kierunku malowniczego pałacyku, położonego w parku, w którym miało odbyć się wesele.
Zarówno nowożeńcy jak i goście bawili się świetnie na weselu. Tańcom, zabawie i uśmiechom nie było końca. Młoda para nawet na chwilę nie odrywała się od siebie, ciągle spoglądając sobie w oczy i delikatnie całując. Tak było by całą noc gdyby nie pewien incydent.
-W końcu Ci się udało. – Michael poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Namęczyłem się ale trzeba przyznać, że było warto. – Thomas nie patrzył na rozmówcę, za bardzo był pochłonięty podziwianiem swojej żony rozmawiającej z przyjaciółkami.
-Namęczyłeś ? To mało powiedziane. Stary Ty poskromniłeś złośnicę. – do rozmowy wtrącił się Harry, który przed chwilą dołączył do przyjaciół.
-Tak zgadzam się z nim.
-Chłopaki co Wy? – Coronado dopiero teraz spojrzał na towarzyszących mu mężczyzn. – Moja Maja to przecież anioł.- rozmarzył się brunet.
-Eeee....Thomas ? – zaczął Spencer.
-Co?
-Czyś Ty już kompletnie zgłupiał od tej miłości?! – powiedział podniesionym głosem Brits. – Nie pamiętasz ile ta ognistowłosa złośnica napsuła Tobie i nam krwi ? – Tom zamyślił się. – Stary oświecę Cię. Maja Sanchez to kobieta z charakterem, która zanim pozwoliła Ci się do siebie zbliżyć o mało co by Cię nie zabiła z nienawiści.
-Oj daj spokój. – brunet machnął ręką. – Teraz jest inaczej, Ona nie umie żyć be ze mnie. Jestem jej potrzebny niczym tlen. – rzekł dumnie i spojrzał na zdziwione miny przyjaciół, którzy po chwili nie wytrzymali i wybuchli śmiechem. – I z czego ta radość głąby?
-Hahaha...haha... Tom bądź poważny, kto jak kto ale Maja to Ciebie potrzebuje najmniej.- mówił dławiąc się śmiechem Harry.
-Ale kiedy to prawda, ta mała od teraz będzie mi jadła z ręki i o co nie poproszę uczyni to.- mówił poirytowany zachowaniem swojego drużby.
-Tak tak oszukuj się dalej, a prędzej czy później sam się przekonasz, że rzeczywistość i Twoje jej wyobrażenie różni się diametralnie. – skwitował Michael. – A teraz chodźmy już może do gości, nie wypada by pan młody stał z boku i nie uczestniczył we własnym weselu.
-Idźcie zaraz do was dołączę tylko poszukam Majki bo widzę, że też gdzieś znikła.
Tymczasem w toalecie damskiej Maja kipiała ze złości.
-„ ...Ona nie umie żyć be ze mnie. Jestem jej potrzebny niczym tlen.” – kiedy przypomniała sobie te słowa uderzyła pięścią w drzwi od kabiny. – „...ta mała od teraz będzie mi jadła z ręki i o co nie poproszę uczyni to.”- W Mai coraz bardziej wzbierała złość. – Thomasie Coronad jeszcze zobaczymy! – Coronado krzyczała do swojego odbicia w lustrze kiedy do głowy wpadł jej pewien pomysł jak utrzeć nosa zbyt pewnemu siebie mężowi, uśmiechnęła się chytrze i opuściła toaletę, dołączając do gości jakby to co podsłuchała zza drzwi toalety nigdy nie miało miejsca.
-Szukałem Cię Pszczółko.- wymruczał brunet, całując szyję żony.
-I znalazłeś.- wyszeptała Maja i odwróciła się twarzą w stronę mężczyzny.
-Co powiesz na to byśmy się urwali z tej imprezy i zaszyli w naszej sypialni? – zapytał robiąc maślane oczy.
-Ja powiem, że to całkiem dobry pomysł Misiaczku.- dziewczyna przylgnęła do chłopaka i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Thomasowi dwa razy nie trzeba było powtarzać, po chwili para jechała już do swojego domu. W samochodzie Maja obmyślała swój plan działania i coraz bardziej utwierdzała się w tym, że ma on szansę powodzenia. Kiedy małżonkowie zajechali pod dom, pan młody wręcz wyskoczył z samochodu i otworzył żonie drzwi by i Ona mogła z niego wysiąść. Poczym wziął ją na ręce.
-Co Ty robisz?
-Jak to co? Przenoszę moją żonę przez próg.
-Och jakiś Ty romantyczny. – zaszczebiotała. – „Idioto jeszcze nie wiesz co Cię czeka” – dodała już w myślach.
-Skoro jesteś już moją żoną to może teraz byśmy...- przerwał i wskazał jednoznacznie na drzwi od sypialni.
-Skoro nalegasz. – Maja uśmiechnęła się zalotnie po czym dodała.- Idź do sypialni, a ja się odświeżę i zaraz tam do Ciebie przyjdę. – mężczyzna z ogromnym uśmiechem znikł za drzwiami sypialni, a panna młoda podeszła do komody, stojącej w rogu pokoju w celu znalezienia najbardziej kusej koszulki jaką miała. – Teraz zobaczysz co znaczy być zbyt pewnym siebie. – Po kilku minutach kobieta była gotowa. Delikatnie otwarła drzwi od sypialni i zmysłowo oparła się plecami o ich framugę. Leżącemu na łóżku mężczyźnie serce zabiło mocniej, zobaczył bowiem żonę w przykrótkiej, satynowej koszulce idealnie oddającej jej krągłe biodra i smukłą talię. Cienkie ramionczka eksponowały delikatne ramiona, na które swobodnie opadały pojedyncze, czerwone kosmyki włosów. Mężczyzna w przypływie fali gorąca wziął głęboki oddech, wstał powoli, nawet na moment nie odrywając wzroku od żony. Kiedy szedł w jej kierunku czół, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi.
-Podoba Ci się to co widzisz ? – zapytała półszeptem.
-....- zamiast odpowiedzi Maja usłyszała tylko świst wypuszczanego powietrza, po którym poczuła dłonie bruneta na swoich biodrach. – Czy naprawdę musisz pytać? – przyciągnął ją bliżej siebie, składając na jej ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębiał.
-Nie nie muszę.- odpowiedziała odrywając się od słodkich ust Toma.- Więc może teraz..- kobieta skinęła głową i pociągnęła mężczyznę za krawat w stronę łóżka. On nie czekając na nic w pośpiechu zaczął rozpinać guziki swojej ślubnej koszuli. Jednak dłonie trzęsły mu się tak bardzo, że Majka widząc to sama zaczęła rozpinać mu te guziki. Za każdym kolejnym krążkiem całowała jego nagi tors, a On mruczał rozkosznie.
-Tom kochasz mnie ? – zapytała między pocałunkami.
-Tak kocham.- odpowiedział pewnie i uniósł twarz Mai by spojrzeć jej w oczy.
-A czy zrobiłbyś dla mnie wszystko?
-Co tylko zechcesz księżniczko, co tylko chcesz. – mówił i teraz to On całował jej nagie ramiona.
-To może złożysz się ze mną?
-Jeśli to Cię uszczęśliwi, powiedz tylko o co i nie wracajmy więcej do tego. Przynajmniej dziś.
-Skoro tak to może...- czerwonowłosa wsunęła dłonie w włosy bruneta.- ..założysz się ze mną o to, że przez trzy kolejne miesiące nie będziemy się kochać?
-Dla Ciebie wszystko.- o taką odpowiedzi chodziło dziewczynie, kiedy ją otrzymała odepchnęła chłopaka z taką siłą, że tan usiadł na łóżku.
-Co jest? – zapytał oszołomiony.
-Jak to co ? Zgodziłeś się na zakład, który właśnie wchodzi w życie.
-Co?!
-Właśnie to.- uśmiechnęła się chytrze. Teraz dopiero dotarło do Thomasa na co się zgodził.
-Ale tak nie może być! – protestował.- Czekałem tyle czasu, a teraz kiedy jesteś już moja muszę czekać nadal?
-„ jesteś już moja” – te słowa uderzyły kobietę. – Ja nie jestem Twoja !
-Jesteś moją żoną.
-Właśnie ! Żoną, a nie własnością ! – czerwonowłosa podeszła do stojącego przy oknie fotela i okryła się leżącym na nim kocem. Coronado wstał i podszedł do niej.
-Przepraszam źle to ująłem. Wybaczysz mi?
-Tak, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Wypełnisz warunki zakładu.
-Proś o co chcesz ale nie o to.
-Czyżby Twoje słowo nic nie znaczyło? – zapytała robiąc zawiedzioną minkę.
-O nie, tylko nie to.
-Ale, że niby co? – pytała niewinnie.
-Właśnie to, ta Twoja mina, doskonale wiesz, że nie potrafię jej znieść i zawsze...- przerwał.- .. ech przepadłem. Dobrze zgadzam się.
-Czyli zakład? – zapytała już radośniej.
-Tak zakład.
-Jesteś wspaniały ! – Maja krzyknęła, zarzucając mężowi ręce na szyję i namiętnie całując. W wyniku tego koc opadł bezwładnie na ziemię, a Thomas zaczął błądzić dłońmi po plecach Majki. Ona natomiast gładziła jego kark. Po chwili jednak oprzytomniała. – O mały włos a zapomniałabym. – powiedziała i uciekła do salonu.
-To będzie trudniejsze niż myślałem.- Tom zrobił skwaszoną minę i zrezygnowany ruszył za żoną. – Maju, a właściwie jakie są warunki tego zakładu?
-Hmmm...- zamyśliła się.- Jeżeli chodzi o mnie to jak wygram będzie to swoistą zemstą na Tobie, a jeśli Ty wygrasz, czyli jednak doprowadzisz do tego, do czego o mało nie doszło, to sam sobie wybierzesz nagrodę.
-Zaraz, zaraz jaka niby znów zemsta na mnie?
-Jakby Ci to w miarę logicznie wyjaśnić? A już wiem, może tak. „...ta mała od teraz będzie mi jadła z ręki i o co nie poproszę uczyni to.” Czy wyraziłam się nad wyraz logicznie?
-A to.- skrzywił się. – Słyszałaś?
-Nie wiesz, krasnoludki mi doniosły.
-Przepraszam, tak tylko mi się powiedziało.
-Nie ma przepraszam, jest zakład i moje pytanie brzmi czy się na niego w pełni zgadzasz?
-A czy mam inne wyjście?
-W zasadzie to nie.
-Więc wchodzę w to.
-Grzeczny chłopczyk.
-Ciesz się ale jeszcze nie wygrałaś, a ja nie zamierzam tak długo czekać.



Odcinek.2. Najtrudniejszy jest początek – wcale, że nie !

Był pochmurny i deszczowy poranek. Zupełnie nie zachęcał on do wyjścia z ciepłego łóżka. Każdy kto dziś się budził miał skwaszoną minę na myśl o tym, że w taką ulewę musi wstać i iść do pracy. Każdy tylko nie On. Bowiem właśnie teraz Thomas obudził się ze słodkiego snu. Powoli otwarł zaspane jeszcze powieki i spojrzał w okno, na którym z hukiem roztrzaskiwały się krople wody. Obraz dość przygnębiający ale na jego twarzy malował się uśmiech i zadowolenie, gdy przypomniał sobie wczorajszy dzień. Dzień w którym rozpoczął nową drogę życia. Odwrócił wzrok i spojrzał na swoją pierś. Na niej spoczywała głowa jego ukochanej, na której również malował się delikatny uśmiech.
-Kocham Cię i nie mogę uwierzyć, że już na zawsze będziemy razem.- wyszeptał by nie zbudzić żony i czule pocałował w głowę. Wtedy to czerwonowłosa poruszyła się nieco i jeszcze bardziej wtuliła się w silne ramiona męża. On tymczasem przyglądał się jej. – Ty mała diablico nareszcie Cię mam. – pomyślał i znów pocałował Maję. Przyglądał się jej jeszcze przez dłuższą chwilę i ponownie zasnął. Po jakimś czasie obudziła się wyspana Coronado i przeciągnęła niczym mała kotka. Spojrzała na męża i oparła brodę o jego pierś, przyglądając się mu z zaciekawieniem. Nie mogła wprost uwierzyć we własne szczęście, patrzyła tak na niego dość długo, aż wpadła na pewien pomysł. Wysunęła się ostrożnie, choć niechętnie z jego objęć, zdjęła kusą koszulkę nocną i założyła ślubną koszulę mężczyzny, pozostawiając odpięty górny guzik. Westchnęła jeszcze po czym udała się do kuchni. Włączyła radio z którego zaczęła sączyć się przyjemna melodia. Maja podeszła do lodówki.
-No kochana coś by trzeba było uszykować do jedzenia.- powiedziała i podwinęła mankiety koszuli. Zabrała z lodówki, ser żółty, kilka pomidorów i ogórki. Idąc do stołu pochwyciła z szafki chleb. – Hmmm... wczorajszy.- skrzywiła się nieco. – Na razie musi wystarczyć. – dodała i rozpoczęła szykowanie posiłku. Krzątała się po kuchni i nuciła coś pod nosem, aż nagle poczuła, że ktoś ją obejmuje. Uśmiechnęła się promiennie.
-Dlaczego nie zostałaś w łóżku ? – Thomas zapytał całując delikatną szyję żony. – Ja powinienem uszykować nam śniadanie.
-Ty jeszcze w swoim życiu śniadań zdążysz się naszykować tyle, że Ci się odechce, a ja tylko dziś chciałam zrobić Ci miłą niespodziankę.
-Nigdy nie odechce mi się robić Tobie śniadań.- zaoponował i odwrócił żonę w swoją stronę. Dopiero teraz Corondo zauważyła, iż jej mąż ma na sobie tylko bokserki. Zapatrzyła się w jego nagą, idealnie jak dla niej zarysowaną klatkę piersiową. Tom dłonią dotknął jej brody i delikatnie uniósł twarz.
-Pani Coronado, Pani się rumieni. – zaśmiał się i złożył na ustach Majki czuły pocałunek.
-Ja się nigdy nie rumienię.- naburmuszyła się, lecz nie na długo, gdyż ponownie odwróciła się w stronę stołu chcąc dokończyć robienie kanapek.
-Nawet teraz ? – brunet wsunął dłoń pod koszulę dotykając gołej skóry brzucha kobiety, powoli zaczął przesuwać ją w górę. Czerwonowłosa wygięła się pod czułym dotykiem mężczyzny, jednak tuż przed jej piersią schwyciła jego dłoń.
-Lepiej się odsuń, bo jak tak dalej pójdzie to śniadanie będzie raczej na obiad.
-Mnie to nie przeszkadza może być i nawet na kolację.- uśmiechnął się zawadiacko.
-Ale mi przeszkadza. Poza tym założyliśmy się, pamiętasz ?
-Pamiętam. – Coronado spuścił głowę i z zaciśniętymi pięściami udał się do łazienki. – Przeklęty zakład.Kiedy mężczyzna ponownie z niej wyszedł, na stole, w salonie czekało na niego śniadanie.
-Kochanie wszystko wygląda smakowicie. – oświadczył, usiadł naprzeciw żony.
-Już nie przesadzaj, to tylko kilka kanapek z lekko czerstwego pieczywa i zwykła herbata z cytryną, nic nadzwyczajnego.
-Wszystko co Ty przygotujesz jest balsamem dla podniebienia.
-Hahaha....- zaśmiała się głośno.
-Co?
-Skąd Ty bierzesz takie teksty ? „Wszystko co Ty przygotujesz jest balsamem dla podniebienia” – dziewczyna zaczęła przedrzeźniać chłopaka.
-Osz Ty mała ! – zaśmiał się, wstając ze swego miejsca i rzucając się na Maję, która widząc jego minę zaczęła uciekać. Oboje przy tym głośno się śmiali.
-Oj dziadku nad kondycją by się popracowało, bo w takim tempie to Ty mnie raczej nie złapiesz.
-Nie bądź tego taka pewna. – na twarzy Coronado pojawił się chuligański uśmieszek. – Patrz teraz. – kilkoma szybkimi i długimi krokami Thomas znalazł się tuż za Mają. Schwycił ją i przewrócił na kanapę. – Co powiesz teraz ?
-Może to, że jednak dziadek nie ma takiej najgorszej kondycji ? – mówiła cały czas się śmiejąc.
-O nie za tą zniewagę musisz ponieść surową karę moja droga.
-Tak, a niby jaką?
-Właśnie taką.- brunet zaczął łaskotać ognistowłosą.
-Haha.... Tom... haha....przes....przestań.
-A nie nazwiesz mnie już więcej dziadkiem ? – przerwał na chwilę.
-Nigdy więcej dziadku. – odpowiedziała nadal dławiąc się śmiechem. Po chwili jednak uspokoiła się, patrząc w oczy mężczyźnie.
-Kocham Cię. – powiedział i zbliżył się do warg kobiety, które niepewnie rozchyliły się, umożliwiając tym samym namiętny pocałunek, który z każdą chwilą się pogłębiał. Tommy łapczywie zaczął rozpinać guziki koszuli jaką miała na sobie Mai. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Początkowo para nie zwróciła na to uwagi całując się dalej jednak osoba na korytarzu nie dawała za wygraną i natarczywie wręcz dusiła na dzwonek, który niemiłosiernie dawał do zrozumienia młodemu małżeństwu, że ich czas na pobyt sam na sam już minął.
-A niech diabli wezmą tego kto tam stoi! – syknął Tom, wstając z kanapy. Maja pośpiesznie zapięła guziki koszuli i pobiegła do sypiali by się ubrać. Thomas tymczasem szedł otworzyć. – Niech no ja tylko dorwę tego co mi przerwał to osobiście go wykastruję i z narządów zrobię świąteczny łańcuch na choinkę. – mówił gniewnie, zbliżając się do drzwi. – Łeb ukręcę jeśli to nic ważnego, normalnie zamorduje. – ciskał słowa i otworzył drzwi już miał wygarnąć przybyszowi, kiedy.
-O babunia. – uśmiechnął się sztucznie i przybrał minę służalczego pieska. - Miło, że babcia do nas wpadła. – chłopak kochał babcię ale teraz nie miał ochoty na jej wizytę.
-Nie kpij mały. – starsza kobieta zmarszczyła brwi i rzuciła swój płaszcz na głowę chłopaka.
-Ależ co babcia... – starał się coś powiedzieć wygrzebując głowę spod babcinego okrycia.
-Mały.
-Tak?
-Ty już nie udawaj, żaden normalny człowiek nie cieszy się na widok babci na dzień po swoim ślubie. – Sophia doskonale wiedziała, że jej wnuczek nie cieszy się na jej widok, ale trudno, jego problem. – Teraz powiedz mi gdzie Twoja żona?
-Już jestem. – zawołała radośnie na widok starszej Coronado. – Nie spodziewałam się tu dziś babuni.
-O widzisz o tym właśnie mówiłam.- Soph wskazała palcem na kobietę, patrząc na Toma. – Tak reagują normalni ludzie są ZASKOCZENI. – staruszka dobitnie podkreśliła ostatnie słowa.
-Tak przyjąłem do wiadomości. – chłopak przewrócił oczami. – To może teraz babcia powie nam co ją do nas sprowadza ?
-Powiem jeśli tylko dacie starej kobiecie usiąść.
-Proszę, proszę niech babcia siada. – Maja gestem dłoni wskazała miejsce na kanapie, w którym jeszcze przed chwilą przegrałaby zakład. Siwa staruszka spojrzała na widoczne wklęśnięcie mebla, kąciki ust lekko podniosły się jej do góry.
-A czy ja wam przypadkiem w czymś nie przeszkodziłam ? – tym pytaniem Sophia wprowadziła młode małżeństwo w zakłopotanie.
-Nie! Skądże. – krzyknęła niemalże Majka.
-A mi się wydaje, że ja wam właśnie przeszkodziłam moje gołąbeczki.
-No co też babcia wygaduje, w niczym nam babcia nie przeszkodziła jedliśmy teraz śniadanie.
-Aha, śniadanie mówisz. To dlaczego kanapa jest ciepła, Ty masz pomiętą bluzkę, a Maja rumieni się jakby miała gorączkę? – Tomowi opadła szczęka. A Majka otwarła szerzej oczy. – No co ? – zapytała z wyraźnym rozbawianiem patrząc na zszokowanego wnuka. – Sex to naturalna sprawa w małżeństwie. – oświadczyła ze stoickim spokojem i usiadła.
-Ale my nie...- denerwował się mężczyzna.
-Oj chłopcze siedem razy wychodziłam za mąż więc wiem jak to jest. Młodzi, sami, zakochani i nieodparta pokusa nagiego....- nie dokończyła gdyż przerwał jej Thomas.
-Babciu!!
-Co?
-Tak ma babcia rację.- zanim Coronado zdołał cokolwiek powiedzieć do rozmowy wtrąciła się czerwonowłosa. – Pokusa jego ciała jest obezwładniająca.
-Majka!!!
-Co?
-Czy wyście już kompletnie powariowały ?!!! – twarz mężczyzny przybrała kolor włosów jego żony.
-Ale o co Ci chodzi wnusiu ? Przecież jesteś przystojnym i rosłym mężczyzną z pewnością nie zawiedziesz w tych sprawach. – po tych słowach Tom zagotował się ze złości, a Maja zasłaniała twarz dławiąc się śmiechem.
-Nie dosyć tego, koniec. Kocham babcię ale babci nic do tego więc albo natychmiast zakończycie tą bezsensowną rozmowę albo babcią zaraz nas opuści ! – powiedział stanowczo.
-Ocho nasz mały byczek się zdenerwował. – obie kobiety zaśmiały się, ale dla Thomasa było już tego za dużo i czym prędzej zniknął za drzwiami sypialni, trzaskając nimi. – Pierwszy dzień małżeństwa, a drzwi już chodzą. Nie martw się moje dziecko to dobry znak. – siwowłosa poklepała młodą kobietę po ramieniu. – Ale chyba lepiej będzie jak już pójdę i odwiedzę was kiedy indziej.
-Ależ nie, niech babcia zostanie. Nie wiem nawet dlaczego babunia przyszła do nas ?
-Teraz to jest nie ważne moja droga, załatwimy to kiedy indziej. – starsza Coronado uśmiechnęła się zakładając płaszcz.- Tylko go nie zmęcz za bardzo.- dodała wychodząc.
Tymczasem po sypialni nerwowo chodził Thomas, mówiąc do siebie.
-To stanowczo nie jest mój dzień ! No bo jak można nazwać taki koszmar. Najpierw ten koszmarny zakład, na który powinienem był stanowczo odpowiedzieć : Nie zgadzam się na to. Teraz wizyta babci erotomanki, no ludzie ile można ?! – zmęczony usiadł na łóżku i kiwając głową dodał. – To stanowczo nie jest mój dzień. – wtedy usłyszał delikatne pukanie.
-Czy mogę wejść ? – usłyszał zza drzwi.
-Tak.
-Tom, kochany nie denerwuj się tak proszę. Babcia nie miała nic złego na myśli, a wiesz przecież jaka Ona jest. – kobieta usiadła mężczyźnie na kolanach. – Znasz ją od dziecka i powinieneś się już nauczyć, że Ona zawsze wszystko musi wiedzieć. – uśmiechnęła się.
-Przepraszam. – odpowiedział skruszony. – Ale jesteś moją żoną od kilku godzin i chciałbym się w końcu Tobą nacieszyć.
-Głuptasie, będziesz mnie miał już do końca więc nie denerwuj się jeszcze się mną nacieszysz. – ognistowłosa ucałowała czoło męża.
-I to wszystko? – zapytał zawiedziony.
-A chciałbyś więcej ?
-Co to za pytanie oczywiście, że tak. – ich usta złączyły się w słodkim pocałunku.
-Tak lepiej ? – zapytała.
-Nie przestawaj, bo znów nam ktoś przeszkodzi.
-Nikt nam już nie przeszkodzi zapewniam.
-Mhm, zawsze tak jest, a potem...bang! Ni z tego ni z owego ktoś włazi nam na głowę.
-Hahaha.
-I z czego się śmiejesz cukiereczku.
-Z Ciebie mój Ty wariacie.
-O no tak, teraz zostałem jeszcze wariatem.- naburmuszył się.
-Oj przestań już marudzić i pocałuj mnie. – dwa razy nie trzeba było mu powtarzać. Usta stanowiły jedność, Tom liczył już na coś więcej kiedy to Maja pośpiesznie wstała.
-Reszta podczas miesiąca miodowego.
-Miesiąca miodowego ? – zapytał zmieszany.
-Tak.- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Majka jakiego miesiąca ? Co Ty wymyśliłaś i dlaczego ja nic nie wiem ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sokka dnia Wto 0:33, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 19:10, 27 Lut 2009    Temat postu:

Fajnie czytać to jeszcze raz.
Ja chce jeszcze więcej, a najlepiej jakieś nowe odcinki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 18:21, 02 Mar 2009    Temat postu:



Odcinek.3. Diabelski plan.

-Reszta podczas miesiąca miodowego.
-Miesiąca miodowego ? – zapytał zmieszany.
-Tak.- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Majka jakiego miesiąca ? Co Ty wymyśliłaś i dlaczego ja nic nie wiem ? – Thomas szedł za kobietą niezgrabnie machając rękoma na wszystkie strony.
-Tom nie wiesz bo Ci nie mówiłam. – oświadczyła odwracając się do męża i kładąc mu dłonie na biodrach. – Widzisz to miała być niespodzianka. – przysunęła się bliżej, widząc jego niezadowoloną minę. – I to właściwie nie jest miesiąc miodowy, a raczej taki ala miesiąc.
-Ala miesiąc ? Nic z tego nie rozumiem. – brunet również położył dłonie na biodrach kobiety, przyciągnął ją mocniej do siebie i zaczął delikatnie kołysać na boki.
-No bo to jest tak, że jakaś podróż poślubna nam się należy – palcem rysowała koła na piersi mężczyzny - A że na więcej niż 3 dni nas nie stać, to ten miesiąc miodowy nie będzie miesiącem tylko ala miesiącem. – oznajmiła z rozbrajającym uśmiechem i przysunęła twarz do twarzy chłopaka. Zauważyła, że On w tym momencie przygryzł nieznacznie wargę. – Już Cię mam. – pomyślała.
-Miesiąc czy ala miesiąc nie ważne, ważne, że z Tobą. – powiedział i nie czekając na nic pocałował żonę. – Ten wyjazd może mi wiele ułatwić. – chytrze pomyślał i coraz namiętniej całował żonę. Kiedy zadzwonił dzwonek, oderwał się od niej. Spuścił głowę na znak rezygnacji, a ręce opuścił wzdłuż ciała. – Kto znowu ?! – zapytał poirytowany.
-Jeśli nie otworzysz to się nie przekonamy.- oznajmiła Maja z niezadowoloną miną.
-A mówiłem, że zawsze ktoś nam przerywa. – dodał nadąsany i udał się w stronę drzwi, kiedy je otworzył ujrzał w nich uśmiechniętych od ucha do ucha przyjaciół.
-Cześć stary ! – krzyknęli jednocześnie. W tym momencie, Thomas tak szybko jak otworzył drzwi zamknął je przed ich nosami.
-Kto to był ? – zapytała czerwonowłosa, widząc, że mężczyzna nikogo nie przyprowadził.
-Dzieciaki robią sobie głupie żarty. – odpowiedział i już chciał ją objąć kiedy ponownie usłyszał dźwięk dzwonka. – Zabiję.- wycedził przez zęby.
-Thomas?
-Tak ?
-Kto naprawdę był za tymi drzwiami? - Coronado odsunęła się od bruneta.
-Michael i Harry. – odparł zrezygnowany i poszedł wpuścić zdezorientowanych sytuacją chłopaków.
-Stary co jest ? – zaraz po wejściu wystrzelił Harry. – Nie poznałeś nas czy co ?
-Chodzi o to, że właśnie poznałem. – mówiąc to Coronado zacisnął pięść, co zauważył Michael.
-Przyszliśmy nie w porę prawda ? – szepnął mu na ucho.
-Nie skądże, macie wręcz świetne wyczucie czasu. – ironizował mężczyzna, popychając przyjaciół w stronę salonu.
-Witaj Maju.- przywitali się całując ją w policzek.
-Cześć chłopaki. – ucieszyła się szczerze.
-Chcieliście coś ? - Coronado stanął za żoną obejmując ją.
-W sumie to... – dukał ciemnowłosy. – W sumie to chcieliśmy z Tobą porozmawiać.
-Jak mniemam ta rozmowa jest tak pilna i tak ważna, że nie mogliście jej przełożyć na jakiś inny termin ? – brunet srogo zmierzył obu mężczyzn. – Dajmy na ten przykład...na za miesiąc!
-Ależ kochanie przecież nic takiego się nie stało. – Maja próbowała załagodzić sytuację. – Nawet dobrze, że chłopcy przyszli bo jestem trochę zmęczona, więc w czasie kiedy Ty będziesz sobie z nimi rozmawiał to ja się troszeczkę zdrzemnę. – czerwonowłosa musnęła usta męża i udała się w stronę sypiali.
-No, no, no....fiu, fiu stary. – zagwizdał Spencer kiedy kobieta znikła z pola widzenia.
-O co znów Ci chodzi i czego się tak durnowato szczerzysz ? – Tom usiadł na fotelu.
-No nie udawaj, że nie wiesz. Jesteście dobę po ślubie, a żonka już jest zmęczona, więc to oznacza tylko jedno, że w nocy nie dałeś jej ..... – nie dokończył gdyż spostrzegł, że i Tom i Michael spoglądają na niego w taki sposób, że gdyby w ich oczach znajdowały się lasery to zginął by śmiercią natychmiastową.
-Jeśli Ci życie miłe to nie kończ. – szatyn najspokojniej jak tylko potrafił wypowiedział to zdanie.
-Właśnie. – dodał Tommy.
-Przecież ja nic takiego nie powiedziałem. – oburzył się przestraszony nieco Harry.
-Nie powiedziałeś bo nie zdążyłeś.- zirytował się pan młody.
-Ale nie wiecie co ja chciałem powiedzieć.
-Już my wiemy i to aż za dobrze. - Brits nie wytrzymał i pacnął przyjaciela w głowę.
-Ała, no za co przecież w końcu nie zapytałem o to czy już się przespali ze sobą i jak było.
-Harry ! – Coronado z ledwością starał się być opanowanym by przypadkiem nie rzucić się na mężczyznę. – Zamknij się !
-Już nic nie powiem. – blondyn skrzyżował dłonie na piersi. – Zamknę się w sobie i już nigdy nie otworzę, a musicie wiedzieć, że to będzie ogromna strata dla ludzkości.- wyrecytował z naburmuszoną miną.
-Nie obiecuj bo i tak nie wytrzymasz by nie wtrącić swoich pięciu groszy.- Michael przewrócił znacząco oczami. – A tak swoją drogą to dlaczego uważasz, że gdybyś zamilkł to, to by była „ogromna strata dla ludzkości” ?
-Jeszcze musisz pytać ? – Spencer wyraźnie się ożywił.
-Skoro pyta to najwyraźniej musi, ja sam też jestem ciekaw.- wtrącił się brunet.
-Och jakich ja mam ociemniałych przyjaciół. – Harry westchną i ciągną dalej.- Otóż nie powinno was to zdziwić ale gdyby ktoś taki jak ja zamilkł już na zawsze to kobiety popadłyby w czarną rozpacz, a to dlatego, że nie mogłyby mnie w pełni podziwiać. – oznajmił dumnie podnosząc głowę. Przez chwilę pozostał w tej pozycji, a w pokoju zapanowała cisza, jednak po chwili ani Tom ani Michael nie mogli się powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem.
-No stary pojechałeś po bandzie na całego.
-Tak wręcz wrodzona skromność przez Ciebie przemówiła. – przyjaciele starali się zapanować nad śmiechem jednak to było silniejsze od nich. Długo nie potrwało, a blondyn sam zaczął się śmiać. Kiedy panowie się uspokoili, Thomas zapytał.
-To może teraz łaskawie powiecie mi po co tu przyszliście ?
-O mały włos, a byśmy zapomnieli. Tom chodzi o to, że... – Harry przerwał, gdyż zauważył, że przyjaciel nie słucha go, a właściwie to jest taki jakiś nieobecny. Zazwyczaj gdy razem z Michaelem odwiedzał jego i Majkę w domu wrzało od śmiechu, a teraz ? – Tommy co się stało? – brunet nie usłyszał pytania, bo był pochłonięty obmyślaniem planu jak uwieźć własną żonę.
-Co z nim ? – szatyn szturchnął blondyna.
-Gdybym wiedział to raczej nie glapiłbym się na niego tak jak Ty. – Harry wzruszył bezradnie ramionami.
-Nie musisz być od razu taki chamski, ja tylko zapytałem.
-Ty zawsze pytasz ćwoku jeden. Nic tylko pytasz, a raz dla odmiany mógłbyś odpowiedzieć.
-Odwołaj to albo zaraz strzelę takiego focha, że mnie popamiętają nawet Twoje gatki. – Brits zrobił obrażoną minę i już miał coś dodać kiedy obaj usłyszeli cichy śmiech.
-Dzięki chłopaki. – Thomas podniósł wzrok na przyjaciół. – Tego mi było trzeba.
-Ale, że czego przepraszam bo nie bardzo rozumiem ?
-Was chłopaki, was. Pytałeś co się stało ? – blondyn skinął głową. – Chodzi o to, że się nic nie stało.
-Teraz to i ja nic nie rozumiem. – wtrącił się szatyn.
-Pamiętacie naszą rozmowę na moim ślubie ? – mężczyźni pokiwali głowami. – Majka ją usłyszała.
-Co ?! – Spencer wybałuszył oczy po czym dodał. – I Ty jeszcze żyjesz?
-Jak widać żyję. – zaśmiał się Coronado. – Ale co z tego jak ta diablica podeszła mnie w taki sposób, że zgodziłem się na absurdalny zakład.
-Teraz to mnie zaciekawiłeś. Co to za zakład?
-Majka założyła się ze mną, że przez trzy miesiące po ślubie nie będziemy się kochać. – pan młody spuścił wzrok i wyczekiwał reakcji przyjaciół.
-Ona zawsze była walnięta ale teraz przeszła samą siebie.
-Ej uważaj sobie, nie zapominaj, że to moja żona.
-Sory stary ale sam przyznasz, że to nie jest normalne. – Michael wstał z kanapy i zaczął krążyć wokół pozostałych mężczyzn. – Jako, że przed ślubem nie ten tego, to rozumiem ale żeby po ślubie też nie. – zamyślił się chwilę. – Co wy cholera jakiś nowy trend wprowadzacie?!
-Nie, to kolejny jej genialny zakład, w który jak głupi dałem się wrobić.
-Hmmm... – Coronado i Brist spojrzeli na Harrego, który ewidentnie myślał nad czymś bardzo intensywnie. – Mam !
-Co masz ?
-Wiem dlaczego to zrobiła.
-Ja też wiem to nie żaden problem, zrobiła to przez nasze głupie gadanie.
-To był tylko pretekst, Ona najwyraźniej jest kosmitką i boi się, że to odkryjesz jak będziecie się kochać, dlatego odwleka tą chwilę.
-Głupszej rzeczy toś Ty wymyślić już nie mógł.
-No co to nie ze mną żona nie chce się kochać.
-Tak wiem ale weź poprawkę na to, że Ty nie masz żony, ba Ty nawet dziewczyny nie masz !
-Teraz nie rozmawiamy o mnie, a o Tobie. – rzucił krótko blondyn.
-Właśnie stary masz zamiar coś z tym zrobić, postarasz się jakoś zerwać ten zakład ?
-W sumie to mam pewien plan, przecież nie pozwolę by ta kruszynka ze mną wygrała. – brunet uśmiechnął się przebiegle.
-Ja znam tą minę i wiem, że szykujesz coś extra.
-A żebyś wiedział, słuchajcie... – Thomas streścił pokrótce swój genialny jego zdaniem plan swoim przyjaciołom, a Oni patrzyli na niego jak na jakiegoś bożyszcza nastolatek. – I co powiecie na to ?
-Brawo koleś, brawo sam bym lepiej tego nie wymyślił. – podsumował Harry.
-To to my akurat wiemy. Ale tak na poważnie stary myślisz, że się uda ?
-Musi się udać bo już dłużej nie wytrzymam. Może jakoś dałbym radę gdybyśmy nie byli już po tym ślubie ale jak sobie pomyślę, że nic nie stoi nam na przeszkodzie oprócz tego zakładu to mnie krew zalewa.
-Nie dziwię się, mając taką żonę jak Majka też nie mógłbym wytrzymać. W końcu te nogi....
-Harry ? – zagadnął Tom, a blondyn podrapał się po głowie by nie musieć patrzeć na przyjaciela, wiedział, że właśnie strzelił gafę.
-Ja tylko tak w przenośni, nie żeby mi się Maja podobała, w sumie to Ona mi się nie podoba, nawet w moim typie nie jest. – jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Coronado. – Eeee co nie znaczy, że Maja nie jest piękną kobietą, wręcz przeciwnie jest bardzo piękna. – znów spojrzał na Thomasa. – Ale nie dla mnie nie, nie ja to bym nigdy na Majke nawet nie spojrzał w końcu Ona jest Twoją żoną... – młodzieniec ciągnąłby jeszcze długo ten nieskładny monolog gdyby brunet mu nie przerwał.
-Harry, już Ty lepiej przestań się pogrążać.
-Ale kiedy to prawda ja nawet nie śmiałbym myśleć o Majce w inny sposób jak o Twojej żonie, naprawdę uwierz mi.
-Wierzę, jednak będzie lepiej jak już nic więcej nie powiesz.
-Zgadzam się, nic już nie mów i chodź już może stąd. Zostawmy zakochanych samych, niech się nacieszą sobą. – Michael razem z Harrym opuścili mieszkanie. Thomas tym czasem zerknął do sypiali, Maja smacznie sobie spała, okrył ją tylko kocem, a sam udał się do kuchni. Jako, że było już dość późne popołudnie zabrał się za robienie obiadu i kiedy żona się obudziła On miał wszystko gotowe do podania.
-Mmmm co tu tak pięknie pachnie ? – zapytała wchodząc do salonu i głęboko wdychając aromaty rozchodzące się po całym mieszkaniu.
-Kochanie właśnie miałem Cię budzić. – chłopak ucałował żonę. – Przygotowałem Twoje ulubione danie, kurczaka z warzywami.
-Jesteś kochany, a ja taka głodna.
-Więc nie czekajmy dłużej i jedzmy. – zaoponował. Oboje zasiedli do stołu i przy miłej rozmowie jedli ze smakiem przygotowane przez mężczyznę smakowitości. Po pysznym obiedzie Thomas oświadczył, że dziś to On zmywa, a Maja ma wybrać jakiś film.
-A co byś dziś chciał obejrzeć?
-Jest mi to obojętne, byleby nie było w tym filmie żadnych... – wychylił się zza kuchennych drzwi - Sama wiesz jakich scen. – czerwonowłosa skinęła tylko głową.
-Nawet nie masz pojęcia jak dobrze wiem – Coronado szukała wśród płyt odpowiedniego filmu, zajęło jej to sporo czasu, właściwie to szukała go tak długo jak mężczyzna zmywał naczynia. W końcu jednak znalazła odpowiedni.
-Co wybrałaś ? – zapytał siadając na kanapie i czule obejmując ramieniem Maję.
-Zaraz zobaczysz, to był jedyny film jaki mamy bez scen sam wiesz jakich. – kobieta uśmiechnęła się i pocałowała mężczyznę w usta, dłonią zaś przycisnęła guzik na pilocie, a w telewizji zaczęła płynąć znana melodia : Hej dzieci jeśli chcecie, zobaczyć Smerfów świat....
-To ten film ? – brunet ze zdziwieniem stwierdził, że na ten wieczór jego żona wybrała nie film, a bajkę.
-Nic lepszego nie znalazła, ale i tu są sceny w których Smerfy zalecają się do Smerfetki, jednak myślę, że się jakoś opanujemy. – para zaśmiała się i zaczęła oglądać bajkę z dzieciństwa.




Odcinek. 4. Przygotowania.

Przez ostatni tydzień Maja biegała i załatwiała wszystkie formalności dotyczące podróży poślubnej. Thomas w tej sprawie nie ruszył nawet palcem, gdyż żona nie dopuściła go nawet do głosu, więc o działaniu to już mowy w ogóle nie było. Jedyną rzeczą w jaką pozwoliła mu się wtrącić było miejsce do którego mieli się udać. I w tym momencie pojawił się konflikt. Mężczyzna chciał pojechać nad morze, a kobieta w góry. Po ciężkiej batalii słownej i kilku sprytnych kobiecych zagraniach Mai, Coronado przystał na górską podróż. W przed dzień wyjazdu do Mai wpadła przyjaciółka, a do Thomasa przyjaciele. Panie okupowały kuchnię, w której toczyła się zwykła damska rozmowa.
-Naprawdę to zrobiłaś ? – Julia nie dowierzała przyjaciółce.
-Przecież mówię, że tak. Ile razy mam Ci to powtarzać ? – pytała lekko już zdenerwowana.
-Ile będzie trzeba, bo uważam Cię w tym momencie za osobę, która jest niespełna rozumu.
-Dzięki za uznanie, nie ma to jak pocieszenie.
-Sama przyznasz, że to co zrobiłaś normalne nie jest.
-Wiem, nie musisz mi mówić.
-Ale właśnie, że będę. – zaoponowała blondynka. – Powiem nawet, że jesteś szczęściarą ale nieźle szurniętą. Jak mogłaś założyć się o coś tak głupiego ?
-Wtedy wydawało mi się to całkiem rozsądne.
-Rozsądne ? – Montero przewróciła oczami. – Ten pomysł rozsądny nie był odkąd pojawił się w Twojej głowie. Żałuję, że mi o nim nie powiedziałaś wcześniej, może wtedy uchroniłabym Cię od tej katastrofy.
-Chciałam Ci powiedzieć ale Ty byłaś strasznie zajęta.- skrzywiła się Majka.
-Ja, niby czym?
-Nie czym, a niby kim chyba chciałaś powiedzieć. – zaśmiały się obie. – Chodzi mi o tego muzyka z mojego wesela.
-Aj, pamiętam go. – blondynka rozmarzyła się. – Sama rozumiesz te oczy, nie mogłam się od nich oderwać.
-Hahahaha.
-Z czego się śmiejesz ?
-Oczy ? – Coronado wstała i szykując herbatę mówiła dalej. – Z tego co pamiętam to oczy są na głowie, a Twój wzrok to raczej zatrzymał się na tylniej części ciała tego chłopaka, a tam z pewnością nie było tych oczu.
-Majeczko nie wnikaj może już w to głębiej dobrze.
-Oj ja nie wnikam ale Ty z pewnością byś chciała wtedy wniknąć. – czerwonowłosa zanosiła się już śmiechem, a Julia tylko srogo się jej przypatrywała.
-Maju Coronado, z braku wiadomego, zaczęło Ci już kompletnie odbijać ale i tak Cię Kocham. – teraz to i Montero śmiała się równie głośno.
Tymczasem Panowie przejęli we władanie sypialnię.
-Masz już wszystko, to co potrzebne Ci jest do realizacji Twojego planu ? – zapytał Michael dusząc natarczywie na przycisk klawiatury komputera by wyminąć kolejny samochód na drodze.
-Tak już wszystko mam.
-Majka nic nie podejrzewa?
-Nie ma zielonego pojęcia co dla niej szykuję. – zaśmiał się Thomas i z gracją zepchnął przyjaciela z toru wyścigowego.
-Ja mam złe przeczucia co do tego wszystkiego.
-Tak, a to niby dlaczego?
-W końcu to Maja i ja ją bardzo lubię, a po tym co Ty zamierzasz mogę już przestać. – zmartwił się Brits.
-No co Ty przecież ja jej krzywdy nie zrobię. – zaśmiał się Coronado.
-Ja o Ciebie się martwię, a nie o nią. – skrzywił się – Po tym jak Ona się wszystkiego dowie to pewnikiem Cię zabiję, a ja wtedy ją znienawidzę, bo odbierze mi najlepszego kumpla.
-Hahaha. No co Ty Ona mi nic nie zrobi, kocha mnie przecież, a po za tym gdyby nawet to masz jeszcze Harrego.
-Ty chyba sobie kpisz teraz. Harry jest moim przyjacielem ale jakiś kumpel z mózgiem też by mi się przydał nie uważasz ? – brunet szturchnął ramieniem szatyna tak, że jego palec omsknął się z klawisza.
-Ej to nie fer ! – krzyknął Michael.
-Trzeba było uważać gdzie się skręca, a nie mi tu pod koła podjeżdżasz.
-Nie gram już więcej z Tobą bo wiecznie przegrywam, już wolę grać z Harrym z nim to przynajmniej wygrywam.
-Skoro o nim mowa to coś jest tu za cicho. – oświadczył Tom, i razem z Brits`em odwrócił się w stronę Spencera, który stał wręcz wtopiony w drzwi.
-A temu co się stało ? – dziwił się Michael.
-Stary co Ty tu za orgię odstawiasz ? – zapytał Coronado jednak nie uzyskał odpowiedzi. Wstał z krzesła i podążył w stronę przyjaciela. – Harry !!!!! – krzyknął mu wprost do ucha.
-Aaaa!!!! Zgłupiałeś !! – blondyn pocierał nerwowo ucho. – Chcesz żebym ogłuchł ?! Nie drzyj się tak.
-To jak mam mówić byś słyszał ?
-Normalnie, w zupełności wystarczy.
-Raczej nie wystarczy, bo mówiłem normalnie, a Ty nic. – Tommy skrzyżował dłonie na piersi i stanął w lekkim rozkroku, to samo uczynił Michael. –Ale skoro to już ustaliliśmy to powiedz mi do jasnej Anieli coś robił z moimi drzwiami.
-Z drzwiami ? Nic.
-Mnie to na nic, nie wyglądało. – wtrącił się szatyn.
-Kiedy ja z drzwiami naprawdę nic nie robiłem. – naburmuszył się Spencer, po chwili jednak spuścił głowę i dodał. – Ja tylko podsłuchiwałem dziewczyny. – na te słowa obaj panowie wyminęli go i czym prędzej przystawili swoje głowy do drzwi.
-A co mówiły ?
-Coś niegrzecznego ? – dopytywali się na zmianę, a Specer śmiał się z nich.
-Nie ale gdyby tak na was teraz spojrzały to ja nie wiem co by sobie pomyślały. – Tom i Michael spojrzeli na siebie. Coronado obejmował Brits`a w pasie, a ten trzymał kumpla za pośladek, jego twarz wtuliła się w klatkę piersiową mężczyzny. Kiedy oboje uświadomili sobie w jak komicznej pozie się znaleźli momentalnie stanęli na baczność w bezpiecznej odległości jeden od drugiego.
-Nic nie zaszło! – krzyknął Michael i szybko zmienił temat. – Lepiej powiedz dlaczego Ty je podsłuchiwałeś ?
-Ja chyba wiem. –rzekł Thomas. – Julia prawda ?
-Tak Julia.
-Aaaaa takie buty. – uśmiechnął się chytrze Brits. – Może już czas byś zamiast podsłuchiwać zaczął z nią rozmawiać ?
-Próbowałem, ale za każdym razem kiedy chcę jej coś powiedzieć z ust wydobywa mi się niezrozumiały bełkot.
-Może najwyższy czas to zmienić nie sądzisz ?
-Co masz na myśli ?
-Wiesz przyszliście do mnie, a ja jakiś taki nie gościnny jestem bo nawet nic do picia nie dostaliście, więc może tak skoczyłbyś do kuchni i coś zrobił ? – zaproponował Coronado.
-Chyba teraz na głowę upadłeś, że niby ja mam tam sam wejść i jeszcze coś robić kiedy Ona tam siedzi ?
-Tak dokładnie o to mi chodzi.
-Nigdy w życiu! – ostentacyjnie zaprotestował.
-Czyżby niezłomny Harry się bał ? – Michael puścił oczko do Thomasa, ten zrozumiał znak i podjął grę przyjaciela.
-Coś mi się zdaje, że z naszego Casanovy nic już nie zostało.
-Zgadzam się jakiś taki mięczak z niego, a niedawno zażegnywał się, że żadna mu się nie oprze.
-Widać jednak się oprze. – Spencer nie załapał podstępu przyjaciół i wybuchł.
-Jestem tutaj ślepoty !!! I zapewniam was, że żadna mi się nie oprze !!! Idę tam, a jak nie wrócę to nie płaczcie, gdyż to będzie znak, iż poległem w słusznej sprawie. – blondyn z impetem otworzył drzwi i tak samo je zamknął.
-Ty zrozumiałeś coś z tego co On powiedział ? – zapytał Michael.
-Ni w ząb i wydaje mi się, że On sam siebie też nie do końca zrozumiał. – mężczyźni wrócili do przerwanej gry, a za drzwiami rozgrywał się prawdziwy dramat. Harry czuł, że serce podchodzi mu do gardła i uderza coraz mocniej, złapał się oparcia kanapy i zrobił kilka wdechów.
-Tylko spokojnie, wejdziesz tam przywitasz się i zrobisz coś do picia. – uspokajał się w myślach. – Nic wielkiego. Chyba oszalałem przecież jak tam wejdę, a Ona nie daj Boże się odezwie to co zrobię, przecież nie zwieję. O dobry pomysł, Harry Ty to masz łeb. – uśmiechnął się w duchu i ruszył dzielnie do kuchni, wszedł prawie bezszelestnie.
-O cześć. – powiedziały dziewczyny i uśmiechnęły się promiennie przerywając rozmowę, blondyn zamarł, wzrokiem błądził po suficie i ze zdumieniem przyznał, że całkiem ten sufit mu się podoba.
-Harry ? – czerwonowłosa pomachała mu dłonią przed oczami. – Dobrze się czujesz ?
-Yyyy....- Spencer spojrzał na przyjaciółkę i już chciał powiedzieć, że tak kiedy jego wzrok wylądował na uśmiechającej się do niego Julii. – Haba...haba ?
-Co?
-Nic przepraszam. – rzucił i pognał czym prędzej do sypialni. Wpadł do niej niczym huragan, aż Michael z wrażenia spadł z krzesła.
-Cholera co jest ?! – pytał wstając.
-Odbiło Ci czy jak ? – Thomas odwrócił się. – I gdzie masz herbatę ?
-Srał pies waszą herbatę, ja o życie walczyć musiałem. – wysapał.
-Co ?!!! Nie mów, że coś Ci zrobiły. – dociekał Brits.
-A żebyś wiedział, że zrobiły.
-To mów co, a nie sapiesz mi tu. – ponaglał go Coronado.
-Już chwila, moment.
-Matko dyszysz jakby... – Brits wybałuszył oczy ze zdziwienia. - ...jakby Cię tam gwałciły !
-Michael !! – wrzasnął Tom
-A tak sory, odbiło Ci, yyy... znaczy odbiło mi. – Michael zmieszał się. – A Ty mów, że już wreszcie. – nakazał blondynowi.
-Już mówię. – chłopak wyprostował się i oznajmił. – Ona powiedziała do mnie cześć !
-I ? – dociekali mężczyźni.
-I iii i koniec, uciekłem, a co byście chcieli?
-Nie no ja z nim nie wytrzymam tu dłużej. – załamywał ręce Michael.
-No ale o co Ci chodzi ?
-O nic już zupełnie o nic.
W tym samym czasie tyle tylko, że w kuchni.
-Julka jak mogłaś?
-Ale co ja takiego zrobiłam ? – uśmiechnęła się niewinnie blondynka.
-Już Ty wiesz co, Harry o mało tu na zawał nie zszedł.
-Ale to nie moja wina, ja powiedziała tylko cześć.
-Tak, tak doskonale wiesz, że przy Tobie On głupieje.
-Wiem ale...- nie dokończyła gdyż usłyszała znajomy głos dobiegający z korytarza.
-Oj dzieci, dzieci – zaczęła babcia wchodząc do mieszkania wnuka i zamykając za sobą drzwi. – Jak tak można, żeby drzwi były otwarte, przecież w każdej chwili ktoś może niepostrzeżenie wejść...
-O nie to ta kobieta. – zdenerwowała się Montero.
-Przestań, to tylko babcia. – szturchnęła przyjaciółkę Maja.
-Tylko ? Ja mam serdecznie dosyć tej Pani po ostatnim naszym spotkaniu. – kobieta poczerwieniała na wspomnienie konfrontacji z Sophią.
-A tak pamiętam ale babcia miała sporo racji, że jesteś strasznie spięta.
-Nabija się dalej ale to nie Tobie poleciła...- przerwała – Nawet mi to przez gardło przejść nie chce. – dziewczyny kontynuowały rozmowę, a babcia nadal prowadziła własny monolog zmierzając w ich stronę.
-Ktoś raz wam tu wejdzie i nie daj Boże zgwałci mi moją Majeczkę i co wtedy ? Przecież Thomas będzie czuł się pominięty i będę musiała mu znaleźć jakąś gwałcicielkę by wrócił do równowagi psychicznej. – akurat skończyła wchodząc do kuchni. – Witaj moja droga.
-Dzień dobry babciu. – Maja ucałowała starszą Coronado.
-O widzę, że masz dziś gościa. Witaj. – kobieta podeszła i ucałowała równie serdecznie Julię.
-Dzień dobry Pani. - przywitała się z pewną obawą w głosie.
-Oj widzę, że nadal jesteś spięta kochanieńka, a mówiłam byś kupiła wibrator i rozładowała to napięcie w sobie. – stwierdziła obojętnie Sophia i usiadła wygodnie na krześle.
-Yhy tak dobrze. – mówiła zażenowana całą sytuacją Julia, a Maja szykując dla babci herbatę śmiała się w duchu.
-Dobrze Ci radzę kup go sobie zawczasu bo jak dłużej będziesz chodziła taka spięta to zmarszczek dostaniesz, patrz na mnie prawie ich nie mam. – kobieta demonstracyjnie wyciągnęła szyję ku górze. – Jak chcesz to polecę Ci fajny sklep w centrum ?
-Babciu może lepiej niech Julka sama poszuka czegoś odpowiedniego. – wtrąciła się Maja chcąc ratować koleżankę.
-Masz rację, niech sama coś znajdzie. – kobieta uśmiechnęła się ciepło poczym dodała. – A gdzie mój wnusio ?
-Tom jest w sypialni z kolegami. – oznajmiła Maja.
-W sypialni z kolegami ? – Soph powtórzyła z niedowierzaniem. – Thomas !!!!!!!!!!!!!!! – krzyknęła na całe gardło. Po chwili do kuchni wbiegli, o mało nie zabijając się o własne nogi trzej panowie.
-Co się stało ?
-Babcia przyszła wypadałby się przywitać nie sądzisz?
-Ależ tak przepraszam babuniu. – Coronado podszedł do babci i ucałował w policzek. Ta przysunęła usta do jego ucha i szepnęła.
-Mam nadzieję, że nie robiłeś w sypialni z tą dwójką tego o czym myślę ?
-No co też babcia...
-Nie tym tonem młody człowieku. –skarciła go.
-Przepraszam.
-Dlaczego jej tego nie powiesz ?
-Ale czego i komu ?
-Jak to komu Majeczce, biedactwo z pewnością myślała, że ją tam zdradzasz.
-Co ?!!!!! – krzyknęła cała piątka.
-Oj już, już babcia jest na miejscu i wszystko załatwi.
-I to mnie właśnie martwi. – powiedział w myślach Thomas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 1:20, 28 Maj 2009    Temat postu:



Odcinek. 5. Miesiąc miodowy.

Po jakże miłej i burzliwej wizycie babuni u państwa młodych, wszyscy byli bardzo zmęczeni, więc czym prędzej, przyjaciele porozchodzili się do swoich domów, a państwo Coronado udali się na spoczynek, w końcu muszą być wypoczęci dziś bowiem wyjeżdżają na miodowy miesiąc.
Od samego rana Maja biegała po sypialni kończąc pakowanie swojej walizki. Thomas przyglądał się jej z nieukrywanym rozbawieniem, gdyż kobieta miała na sobie jedną różnokolorową skarpetkę, włosy w nieładzie, krótką bluzeczkę i szorty z napisem „To nie dla Ciebie”. Niby nic wielkiego ale właśnie to ten napis rozśmieszył go najbardziej.
-No i z czego się tak cieszysz. – zapytała w pewnym momencie zdenerwowana kobieta.- Lepiej byś mi pomógł za godzinę wyjeżdżamy, a Ty nawet nie raczyłeś się spakować.
-Oj kochanie spokojnie, zdążymy. Niepotrzebnie się tak denerwujesz. – mężczyzna wstał z łóżka i podszedł do ukochanej czule całując ją w czoło. – A spakowany to ja już jestem od dawna.
-Tak ? – zdziwiła się Majka.
-Tak słoneczko, tak. – I Ty też choć o tym jeszcze nie wiesz– dodał ale już w myślach.
-No to teraz się odsuń o de mnie, bo ja muszę w końcu dokończyć to pakowanie, bo inaczej nie będę miała co na siebie włożyć w tych górach. – mówiła odpychając męża.
-O widzisz i nareszcie mówisz z sensem. – ucieszył się. – Olej to pakowanie będziesz chodziła nago !
-Ty jesteś nienormalny i do tego jeszcze zboczony. – naburmuszyła się i postukała palcem w czoło.
-Chyba przyznasz mi rację, że taki strój jak Twoja skóra jest najpiękniejszy. – chłopak powoli zaczął zbliżać się do żony.
-Mhm tak, tak gadaj zdrów i spadaj o de mnie bo jak jeszcze trochę się zbliżysz to nie pojedziemy nigdzie.- zaoponowała krzyżując dłonie na piersi.
-Spokojnie mała, już się odsuwam. Spakuj się, a ja w tym czasie wezmę prysznic. – Tom puścił Mai oczko i wyminął ją czym prędzej udając się do łazienki.
Kiedy Maja była już gotowa, a Thomas skończył wpakowywanie bagażu do samochodu można było ruszać. Podróż im się dłużyła, a Majkę denerwował fakt, iż mąż nie skupia się na jeździe samochodem i patrzy tam gdzie nie trzeba.
-Przestań wreszcie.
-Ale co ja takiego znów robię? – pytał niewinnie.
-Glapisz się na mnie, zamiast na drogę.
-Jeśli mam do wyboru, ciemną, nieciekawą jezdnię i moją jakże uroczą żonę, której guziczek od bluzki się rozpiął odsłaniając nieco więcej niż zazwyczaj bez wahania wybieram żonę. – czerwonowłosa na te słowa spojrzała na swoją bluzkę i czym prędzej zapięła niesforny krążek. – Oj no i jaka szkoda. – zaśmiał się, za co dostał po głowie.
-Jesteś niewyżytym erotomanem ! – krzyknęła – W dodatku wcale się z tym nie kryjesz i jeśli masz zamiar dalej tak prowadzić to lepiej wysiądź i oddaj kierownicę w moje ręce.
-A bardzo chętnie się z Tobą zamienię. – brunet zatrzymał samochód na poboczu. Coronado pochwyciła kierownicę i energicznie włączyła się do ruchu.
-Eeee Kruszynko – zaczął niepewnie – Czy mogłabyś trochę zwolnić, bo ja to wolałbym jednak w jednym kawałku dojechać na miejsce.
-Cicho, skoro Ty jeździsz jak baba to ja teraz muszę nadrobić stracony czas. – warknęła, mrużąc oczy i dociskając pedał gazu.
-Kochanie ! – krzyknął przerażony.
-Co ?
-No ale tak nie można, są pewne przepisy, których nie należy łamać.
-Mhm zapamiętam, a teraz daj mi prowadzić. – dziewczyna zwolniła, choć nieznacznie.
-Już nigdy nie pozwolę jej jeździć samochodem, rower to jest sprzęt zmotoryzowany idealnie stworzony wręcz dla niej. – pomyślał.
Jechali tak jeszcze przez dobre trzy godziny, a Tom zaciskał tylko dłonie na pasie bezpieczeństwa kiedy jego druga połowa przyśpieszała lub wymijała na trzeciego. Odetchnął z ulgą kiedy dotarli na miejsce. Wysiedli z samochodu, a ich oczom ukazał się niewielkich rozmiarów pensjonat. Na pierwszy rzut oka wydawał się on bardzo przytulny i jak się później okazała był też taki. Para chwilę stała w swoich objęciach podziwiając zaśnieżone stoki, następnie Maja udała się do recepcji, a Tommy walczył z bagażami. Gdy się z nimi uporał i dogonił swoją żonę, ta rozmawiała z recepcjonistą.
-Witam państwa w czym mogę pomóc ? – zapytał szpakowaty jegomość.
-Dzień dobry mieliśmy tutaj rezerwacje na nazwisko Coronado. – oświadczyła Maja.
-A tak jest, państwo Coronado, pokój nr 23. – mężczyzna podał klucze kobiecie. – Proszę za mną wskażę państwu pokój. – para podążyła za recepcjonistą. – Proszę. – wskazał na drzwi z pozłacanym numerkiem.
-Dziękujemy bardzo. – odpowiedzieli zgodnie.
-Jeśli będą czegoś państwo potrzebowali proszę zadzwonić. – uśmiechnął się życzliwie starszy pan i oddalił w kierunku z którego przyszli. Maja wsunęła klucz w dziurkę i otwarła drzwi. Przekroczyła próg za zaraz za nią zrobił to samo Thomas i kiedy Ona rozglądała się po pomieszczeniu i zachwycała nim On stał jak wmurowany z otwartą buzią.
-Kochanie nie uważasz, że ten pokoik jest bardzo przytulny ? – pytała, nie uzyskawszy jednak odpowiedzi odwróciła się w stronę męża i dopiero teraz zauważyła jego minę. – Tom czy coś się stało ? – ponownie nie uzyskała odpowiedzi. – Kochanie powiedz coś, bo zaczynam się o Ciebie bać. – chłopak tylko uniósł dłoń i palcem wskazał w pewnym kierunku, dziewczyna podążyła wzrokiem za palcem ukochanego i już wiedziała o co mu chodzi.
-Co to ma być ?! – zapytał po chwili dość stanowczo.
-Łóżko.
-Tyle to i ja sam widzę. Pytam dlaczego są dwa ?!
-Są dwa bo taki pokój zarezerwowałam. – mówiła spokojnie widząc zdenerwowanie na twarzy męża.
-Wytłumacz mi proszę dlaczego w naszym małżeńskim pokoju są dwa, rozumiesz dwa łóżka?!
-Przecież chyba nie myślałeś, że my będziemy spali razem ? – Coronado spojrzał na nią gniewnie. – A jednak myślałeś. – dodała skruszona.
-To ja jadę na mój własny miesiąc miodowy, by pobyć z moją własną żoną w naszym własnym łóżku, a tu się okazuje, że ja mam własne łóżko ale bez własnej żony. – mówił coraz bardziej podenerwowany sytuacją.
-Wiesz co za dużo razy używasz słowa własny. – czerwonowłosa starała się jakoś rozładować powstałe napięcie. Widziała jednak, że to nic nie daje. – Kochanie.- zbliżyła się do męża i objęła w pasie, kładąc mu głowę na piersi. – Widzisz chodzi o ten zakład, doskonale wiesz, jak bardzo chcę go wygrać, a gdybyśmy spali tu razem, sami nie narażeni na to, że ktoś w każdej chwili może wejść to ja z pewnością bym go przegrała. – odsunęła głowę i spojrzała mu w oczy. – Przepraszam nie złość się na mnie. – kiedy żona patrzy w taki sposób mąż z pewnością nie pozostanie nieugięty.
-Ehhh kocham Cię i doskonale rozumiem ale zwykłe przepraszam tu nie wystarczy. – powiedział z błyskiem w oku.
-Co masz na myśli ?
-Hmmm – pochylił się – Może mały całus?
-Myślę, że to dobry pomysł. – czerwonowłosa wspięła się na palce i pocałowała bruneta.
-Już ? – zapytał kiedy się od niego oderwała.
-Tak już, a co byś chciał więcej ?
-I to o wiele. – mężczyzna przyciągnął ją do siebie i już chciał pocałować.
-Nawet o tym nie myśl. – zakomunikowała żona.
-Ale o czym ?
-Już Ty wiesz doskonale o czym, zboczku.
-Ehhh nie zaszkodzi spróbować, prawda ?
-Prawda, prawda. – zaśmiała się. Jednak mina jej zrzedła kiedy zobaczyła walizki i torby leżące przed drzwiami. – Kochanie czy Ty wziąłeś wszystkie nasze rzeczy z samochodu ?
-Ups, już zauważyła – Tak, a co ?
-A to, że nie ma wśród nich mojej walizy !
-Widocznie musiałem zapomnieć jej załadować do samochodu.
-Że jak ?! – krzyknęła i podeszła do chłopaka.
-Zwyczajnie. Pewnie jej nie zauważyłem jak stała w mieszkaniu i nie wziąłem. – tłumaczył się.
-Jak tłumoku jeden mogłeś nie zauważyć największej walizki i to w dodatku stojącej na samym środku pokoju ?!
-Przepraszam, nie chciałem tak jakoś samo wyszło.
-Samo wyszło ! – krzyczała coraz głośniej, aż recepcjonista będący na parterze usłyszał i czym prędzej wbiegł na górę by sprawdzić co jest źródłem tych hałasów. Jako, że drzwi od pokoju państwa Coronado były otwarte na oścież wszedł do pokoju.
-Przepraszam czy coś się stało ? – zapytał z troską.
-Panie wypad stąd, tu się rozmawia ! – krzyknęła na przestraszonego i niewinnego mężczyznę.
-Ale..- nie dokończył gdyż przerwał mu Coronado.
-Przepraszam Pana za żonę i zapewniam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku nie ma się czym przejmować.
-Jest Pan pewien ?
-A co ogłuchł Pan, przecież mówi, że wszystko jest w porządku ! Co jeszcze ma zrobić, by to do Pana dotarło ?! Może napisać to na kartce, a wtedy... – Tom zakrył usta żony dłonią i palił się ze wstydu przed recepcjonistą.
-Bardzo Pana przepraszam za żonę jeszcze raz, Ona jest trochę zdenerwowana i z pewnością nie chciała być dla Pana niemiła, proszę jej wybaczyć.
-Nie gniewam się. – mówił bez przekonania starszy mężczyzna.
-Jeszcze raz bardzo Pana przepraszam i dziękuję za troskę.
-Gdyby coś to proszę dzwonić.
-Tak, tak wiem i dziękuję, panie...
-Bejamin.
-Panie Benajmin i przepraszam za te sceny.
-Nie ma sprawy teraz wiem dlaczego ja nie mam żony. – Ben opuścił pokój, a Majka w tym czasie ugryzła Thoma w rękę.
-Ałł !
-Nigdy więcej nie zasłaniaj mi ust !
-To Ty nigdy więcej nie rób mi takich scen ! – teraz i brunet krzyczał.
-Nie krzycz na mnie kiedy ja krzyczę na Ciebie !
-Będę krzyczał kiedy mi się zachce ! – Tom nie wytrzymał i roześmiał się, a Majka razem z nim. – Zachowujemy się jak małe dzieci wiesz?
-Wiem, a jutro sama przeproszę Benjamina.
-Oj kobieto jesteś niemożliwa.
-A Ty głupi, jak można zapomnieć tak wielkiej walizki, tego nie zrozumiem nigdy.
-Wybaczysz mi ? – zapytał robiąc słodką minkę.
-Wybaczę, tylko co ja teraz będę nosiła ?
-Myślę, że mam na to radę.
-Jak to ? – brunet podszedł do swoich bagaży i wyciągnął jedną torbę kładąc ją na satynowej pościeli. Otworzył ją i zaczął przeszukiwać. – Co Ty robisz ?
-Powiedzmy, że byłem przygotowany na taką ewentualność i spakowałem Ci do siebie kilka rzeczy.
-Przygotowany na taką ewentualność ? – dziwiła się. – Coś mi tu śmierdzi.
-To nie ja, ja się myłem.
-Nie o taki smród mi chodziło. Śmierdzi mi tu, bo Ty kręcisz.
-Ja ? Niemożliwe. – udawał niewinnego – Gdybyś tylko wiedziała co Cię czeka
-Ja już wiem swoje. – podeszła do niego – Lepiej pokaż co tam masz ?
-Proszę patrz. – oczom dziewczyny pierwsza ukazała się kusa koszulka, właściwie to bardzo kusa.
-Yyy przepraszam co to ma być?
-O ile się nie mylę to Ty masz w tym spać. – uśmiechnął się chytrze.
-To, to jest do ubrania? – czerownowłosa wybałuszyła oczy ze zdziwienia. – Więcej materiału to chyba zużywa się na stringi.
-Ja tam nie wiem babcia wybierała.
-Babcia !!!
-Tak.
-Mogłam się tego domyślić, ta kobieta to chodzący orgazm jest.
-Wiesz, babunia może i ma swoje lata ale wie to i owo o miesiącach miodowych, miała ich parę. – małżeństwo roześmiało się.
-O tak parę to dobre słowo. Tylko mam nadzieję, że reszta garderoby nie wygląda tak samo jak to coś, bo nie będę mogła wyjść na stok, gdyż zamarznę.
-Nie bój się resztę ja wybierałem. – ucieszył się w duchu.
-Wiesz jakoś mnie ten fakt nie uspokoił.
-Kochanie nie ufasz własnemu mężowi ? – brunet złapał dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie, patrząc jej głęboko w oczy.
-Mam być szczera czy kłamać?
-Kłam kochanie, kłam. – mówił z wyraźnym rozbawieniem.
-No to ufam Ci.
-Tak też myślałem. – oboje zaczęli się śmiać. – A teraz pozwolisz, że wezmę krótki prysznic, a Ty zapoznasz się z nowymi ciuszkami. – Coronado zniknął za drzwiami łazienki, a Majka zatopiła się w ubraniach, co róż wyciągając to inne i bardziej dziwaczne od poprzedniego. Kiedy zmęczyła się tym całym przeglądaniem usiadła zrezygnowana na łóżku i westchnęła.
-Mam ubrania jak kobieta lekkich obyczajów. Mój mąż chce ze mnie zrobić dziwkę, a z siebie alfonsa. – uśmiechnęła się pod nosem. Wtedy to z łazienki wyszedł w przewiązanym na biodrach ręczniku Thomas. Krople wody spływały jeszcze po jego nagim ciele. – O mamuniu – jęknęła w myślach Maja. – Jak ja mam wytrzymać, przecież to nie możliwe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 1:24, 28 Maj 2009    Temat postu:



Odcinek.6 : Miesiąc miodowy „starcie”

Po długiej podróży i wypakowaniu rzeczy męża, a zarazem i swoich Maja wzięła kąpiel z dużą ilością piany. W ten sposób chciała się odprężyć i nieco zrelaksować. W wannie spędziła godzinę, kiedy woda się ochłodziła, wyszła z niej i wytarła przyjemnym w dotyku białym ręcznikiem, zakładając na siebie rzeczy w jakich tu przyjechała. Opuszczając łazienkę spojrzała na męża, który usilnie sprawdzał coś w kalendarzu i nawet nie zauważył, kiedy przeszła koło niego zmierzając w stronę jednego z łóżek. Ułożyła się wygodnie na satynowej pościeli i okryła znajdującym się w nogach łóżka czerwonym kocem. W dłoń chwyciła pilota i wciskając jeden z czarnych guzików uruchomiła elektroniczne pudło.
-O tak, tego właśnie było mi trzeba. – pomyślała. –Dziś właśnie tak mam zamiar spędzić resztę dnia i cały wieczór. – uśmiechnęła się do siebie i poprawiła sobie poduszkę. Szelest jaki przy tym zrobiła zwrócił uwagę Thomasa, który zmierzył swoją żonę od góry do dołu.
-Wiem co ta mina oznacza. – skrzywił się. – Jeśli myślisz, że pozwolę Ci przesiedzieć przed telewizorem czas, w którym powinniśmy upajać się sobą to się grubo mylisz moja mała. – Coronado podszedł do żony i zabrał jej pilota wyłączając przy tym telewizor.
-Co Ty robisz ? – oburzyła się. – Oglądałam to.
-Wiem, ale przyznasz mi chyba rację, że teraz nie czas na to. – czerwonowłosa spojrzała na niego podejrzliwie. – Nie chodzi mi o to. – przewrócił oczami.
-Masz szczęście, że nie, w końcu nadal obowiązuje nasz zakład. – wyszczerzyła ząbki w udawanym uśmiechu.
-Jakżebym mógł o tym zapomnieć. – burknął pod nosem, po czym dodał już wyraźniej. – Oczywiście, ale zakład nie obejmował spędzenia wieczoru z ukochaną w miłej restauracji.
-Restauracji?
-Tak kochanie restauracji. – brunet usiadł na skraju łóżka. – Ubieraj się, zabieram Cię na kolację.
-Ale..- przerwał jej.
-Nie ma żadnego ale, ubieraj się i wychodzimy.
-Jakbyś nie zauważył to ja nie mam się w co ubrać. – zaoponowała, gdyż pomysł z kolacja wcale jej się nie spodobał, ba można powiedzieć, że dziewczyna była zła na męża, że ten nie pozwolił jej obejrzeć telewizji, a nakazał udanie się z nim na jakąś tam kolację.
-Proszę weź to. – Tom podał Majce podręczną torbę.
-Po co ?
-Znajdziesz w niej wszystko to co będzie Ci teraz potrzebne. – uśmiechnął się chytrze, co nie spodobało się jego żonie. Niechętnie udała się do łazienki otworzyła torbę, kiedy zobaczyła jej zawartość z wrażenia otwarła usta.
-I niby się ja mam to włożyć? – pytała samą siebie. – On chyba oszalał, jest zima, a ja mam chodzić na półnago. – naburmuszyła się i usiadła na skraju wanny. Wtedy w rogu łazienki spostrzegła znajomy widok i od razu wpadła na genialny pomysł.
-Ja wiem, że kobiety potrzebuję mnóstwo czasu na to by się przygotować ale dwie godziny to już jest lekka przesada. – denerwował się Coronado, jednak już nie długo, gdyż drzwi od łazienki otworzyły się. Tom odwrócił się i momentalnie usiadł z wrażenia. Maja uśmiechała się triumfalnie.
-I jak wyglądam ? – zapytała zadziornie.
-Matko co Ty masz na sobie ?
-Rzeczy, a co nie widać ? – podeszła do męża.
-Nie, nie widać. – wstał z impetem. – W tej torbie tego nie było.
-Wiem, że nie, bo w niej był tylko skrawek materiału, który do noszenia się nie nadawał, a te rzeczy znalazłam w Twojej torbie, która przypadkiem znalazła się w łazience.
-Chyba nie masz zamiaru iść tak ubrana? – zapytał uparcie przyglądając się strojowi żony, który idealnie maskował wszystkie krągłości jej ciała. Mianowicie miała Ona na sobie jego ulubioną, porozciąganą do granic możliwości szarą bluzę z kapturem, za duże jak na nią spodnie z krokiem w kolanach i arafatkę przewiązaną na szyi.
-A dlaczego nie ? Nie podobam Ci się? – zrobiła niewinną minkę.
-Oczywiście, że mi się podobasz, nawet jeśli włożysz na siebie worek to będziesz mi się podobała ale czy nie uważasz, że będziemy wyglądali dość komicznie jeśli pokażemy się tak ubrani ? Ja mam na sobie garnitur, a Ty strój chłopaka z ulicy. – kobieta dostrzegła błysk w oku mężczyzny, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że On ma rację.
-Cholera, nici z planu – była zawiedziona, że tym razem tą potyczkę przegrała, odwróciła się i znikła za drzwiami by ponownie zza nich się wyłonić ubrana tak jak należy. Czyli w tak zwaną „małą czarną” bez ramiączek. Sukienka była bardzo skąpa. Rozpoczynała się bowiem tuż nad linią biustu, a kończyła w połowie ud. -A teraz dlaczego nic nie mówisz? – spytała zdegustowana milczeniem małżonka.
-Cii, nie przeszkadzaj.
-Ale niby się w czym ja Ci przeszkadzam co ? – zapytała wyraźnie już zła.
-Podziwiam. – rzucił pośpiesznie, nie mogąc oderwać wzroku od żony. Patrzył jak sukienka idealnie przylega do jej ciała i to jak podkreśla delikatną figurkę ukochanej.
-Natychmiast przestań ! – rozkazała.
-Nie mam najmniejszego zamiaru. – podszedł do niej, jednak nie za blisko by móc nadal ją podziwiać, czerwonowłosa oblała się rumieńcem, bardzo peszyło ją zachowanie męża.
-Thomas albo przestaniesz albo ja nigdzie nie idę. – zagroziła zakładając ręce na piersi co spowodowało podniesienie się sukienki ku górze.
-Świetny pomysł ! – krzyknął entuzjastycznie.
-Co ? – Maja wybałuszyła oczy ze zdziwienia. – To ja tu ubieram się w to mikro coś, a Ty teraz nie chcesz ze mną nigdzie iść !
-Ojej to nie tak, po prostu wolałbym mieć Cię teraz cała dla siebie. – uśmiechnął się złowieszczo.
-A ja chciałabym być królową angielską i też nie jestem, więc nie marudź mi tu teraz i zbieraj swoje zgrabne cztery litery, wychodzimy. – nakazała, wkładając na siebie długi, czarny płaszcz. Po jakimś czasie małżeństwo dotarło do utrzymanej w romantycznym wystroju restauracji. Wszystko w niej było czarne i gdzie niegdzie dało się zauważyć przebłysk krwiście czerwonego koloru, w pomieszczeniu panował półmrok dodatkowo wzmagając romantyzm tego miejsca. Maja była zachwycona, jednak jej zachwyt minął równie szybko jak się pojawił, gdy na horyzoncie pojawiła się młoda kelnerka, która podeszła do stolika Coronadów, by przyjąć zamówienie.
-Tak więc dla pana. – uśmiechnęła się – Cielęcinę z ziemniakami, plus zestaw surówek, a dla Pani ? – ubrana w czarną mini i białą koszulę z czerwonym krawatem kobieta zapytała Maję, jednak jej wzrok nie spoczął na Coronado lecz cały czas utkwiony był w jej mężu.
-Sałatkę. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-To wszystko ?
-Tak dziękujemy. – Tom uśmiechną się serdecznie i odprowadził wzrokiem obsługującą ich kobietę.
-No i na co się glapisz idioto ! Już Ci inna w głowie co ?! Myślisz, że jesteś taki cwany, no to się przekonasz, że ja jestem cwańsza kochasiu. Chciałeś romantyczny wieczór to ja Ci go zaraz zafunduję. – Maja już obmyślała plan zemsty na „niewiernym” mężu.
-Kochanie i co żałujesz, że nie pozwoliłem Ci zostać dziś w pokoju ? – Tom ujął dłoń żony i zaczął ją gładzić kciukiem.
-Nie mój cukiereczku, to był wspaniały pomysł, miałeś rację, że ten czas powinniśmy spędzić razem. – zaszczebiotała słodko. –Tak wspaniały pomysł, a będzie jeszcze wspanialszy.
Dalsza część wieczoru upływała bardzo miło. Majka i Tom śmiali się, rozmawiali, czule na siebie patrzyli raz po raz całując. Każdy kto patrzył na to młode małżeństwo mógłby przysiądź, że świata po za sobą nie widzą. Ale to była tylko gra, bynajmniej ze strony Majki.
-Kochanie może masz ochotę na taniec ? – brunet wstał z krzesła i podszedł do czerwonowłosej.
-Przepraszam ale nie najlepiej się czuję. – spojrzała na niego wymownie, On trochę zawiedziony wrócił na swoje miejsce. Jednakże za chwilę do stolika podszedł przystojny młodzieniec.
-Dobry wieczór. – przywitał się. – Czy mógłbym poprosić Panią do tańca ?
-Przykro mi ale żona źle się czuje i... – nie dokończył gdyż Coronado weszła mu w słowo.
-Z miłą chęcią z Tobą zatańczę. – kobieta podała dłoń szatynowi i oddaliła się z nim w stronę parkietu, pozostawiając oszołomionego bruneta samego. – Teraz mnie popamiętasz. – dodała w myślach.
-O..o..o..odeszła z nim. – dukał, jego lewa powieka zaczęła drgać w nerwowym tiku. – O co tu chodzi ? Ze mną nie chciała zatańczyć, a z takim gogusiem to tak ! Chwileczkę, gdzie On te łapy kładzie ?! – pieklił się widząc jak jego skąpo odzianą żonę w tali obejmuje jakiś młodzian. W tym momencie pożałował tego, że posłuchał babci i zgodził się na kupno tej sukienki. – Jaki ja byłem głupi, przecież Ona jest prawie naga! I do tego cała przyklejona do tego, tego...no cholera do tego idioty! – Coronado był wręcz wściekły, gdy zobaczył, że Maja szepcze coś nieznajomemu na ucho i uśmiecha się przy tym zalotnie. –Jak tylko wrócimy do domu to mnie popamiętasz ! W końcu jesteś moją żoną i nie masz prawa mizdrzyć się do innego! – Maję cała sytuacja wręcz bawiła, co prawda jej partner w tańcu okazał się kompletnym łamagą i nudziarzem jednak widok rozwścieczonego męża napawał ją satysfakcją i dumą.
-To Cię nauczy gołąbeczku, że jesteś tylko mój i nie masz prawa oglądać się za innymi. Patrzy i cierp- pomyślała i pocałowała chłopaka w policzek na od chodne. Tego było już za wiele, Thomas poderwał się z krzesła, chwycił Maję za ramię i prawie siłą wyciągnął na zewnątrz lokalu.
-Co robisz ?! Puść mnie to boli.
-Nie obchodzi mnie to czy Cię boli czy nie ! – mężczyzna zacisnął dłoń na ramieniu żony jeszcze bardziej.
-Tom, puść! – szarpnęła i wyrwała się z jego żelaznego uścisku. – Zgłupiałeś ? Jak Ty się w ogóle zachowujesz?
-Jak ja się zachowuje ?! – krzyczał na całe gardło, tym samym skupiając zaciekawione spojrzenia przechodniów na sobie. – Lepiej powiedz jak Ty się zachowujesz bezwstydnico !
-Bezwstydnico ?! Jak Ty się do mnie odzywasz co ? Myślisz, że kim Ty jesteś żeby mi ubliżać?! – początkowo panna młoda w miarę kontrolowała sytuację jednak teraz nerw jej puściły i nie zamierzała, wszystkich obelg kierowanych pod jej adresem puścić mężowi płazem. – Czasem się zastanów do kogo Ty mówisz nadęty bufonie ! I jeśli masz zamiar dalej się tak zachowywać to lepiej idź sobie do tej kelnereczki, z którą sobie gruchałeś! – oznajmiła, ostatecznie trzaskając drzwiami samochodu.
-Co ? – zdziwił się mężczyzna i obiegł dookoła samochodu. – Jaką kelnereczkę ? – zapytał wsiadając i odpalając auto.
-Nie udawaj, że nie wiesz. Może i jesteś mężczyzną ale aktor z Ciebie marny !
-Kobieto uspokój się, bo ja nie wiem o czym Ty do mnie mówisz.
-Nie rozkazuj mi dobra !
-A Ty mi nie przerywaj i daj dojść do głosu, bo chcę Ci wyjaśnić.
-Tu nie ma czego wyjaśniać! Ślepa nie jestem i wiem co widziałam.
-Ale...
-Zamknij się i jedz! – nakazała. Żadne z nich do końca podróży się już nie odezwało, choć w obojgu wzbierała złość. Kiedy mijali recepcjonistę w pensjonacie obrzucili go takim spojrzeniem, że ów staruszek zbladł.
-Tak, małżeństwo to najwspanialszy stan. Moja matka chyba mnie nie kochała powtarzając to całe życie, bo ja tu widzę, że to jest stan, ale jedynie wojenny.
Czerownowłosa gnała przez korytarz niczym rozwścieczony huragan, za nią pędził w takim samym świetnym humorze brunet. Kiedy znalazła się w pokoju chciała zniknąć za drzwiami łazienki jednak chłopak chwycił ją za rękę.
-Puść !
-Nie!
-Powiedziałam puszczaj ! – dziewczyna zaczęła się szarpać, to jeszcze bardziej rozłościło mężczyznę. Czując, że kobieta mu się wyślizguje złapał obiema dłońmi jej nadgarstki i pchnął ją na ścianę, jednak tak by nic złego sobie nie zrobiła, następnie przywarł do niej całym ciałem. – Zostaw mnie ! – wyrywała się jednak On był silniejszy.
-Nie! I przestań się wiercić! – rozkazał coraz mocniej przyciskając ją do zimnej powierzchni. Patrzył przy tym na nią z ogromną wściekłością, która ją przerażała. Majka nigdy nie widziała w jego oczach takie furii. – Mi to się wyrywasz, a jak ten przedszkolak Cię obmacywał to już Ci nie przeszkadzało!
-O czym Ty u licha mówisz? Nikt mnie nie obmacywał.
-Nie kłam! Widziałem Was, podobało Ci się kiedy Cię obejmował. Już pewnie wcześniej wpadł Ci w oko, bo to z nim tańczyłaś! To jemu uległaś ! – Coronado skrzyżował dłonie Majki nad jej głową i przycisnął je jedną ręką do ściany, dzięki temu drugą miał wolną.
-Ty oszalałeś. – stwierdziła, patrząc na czerwoną od złości twarz męża, na drgającą mu na skroni żyłkę i mocno zaciśniętą żuchwę.
-Ja nie oszalałem, ale pokaże Ci kto ma teraz prawo Cię dotykać. – zaoponował i zbliżył twarz do twarzy żony nie pocałował jej, tylko patrzył. Wolną rękę położył jej na brzuchu, dziewczyna drgnęła ciągle wpatrując się w pełne żądzy oczy bruneta. Jego dłoń powoli sunęła w górę, aż znalazła się tuż pod piersią. Serce Majki zaczęło walić jak oszalałe, zaschło też jej w ustach. – Przyjemnie ? – zapytał przełykając ślinę.
-Nie ! – skłamała cała dygocząc.
-Skoro nie to teraz będzie. – Tommy ujął skrywaną nadal przez materiał pierś i zaczął ją delikatnie pieścić opuszkami palców. Majka wydała z siebie cichy jęk i delikatnie wygięła się, pieszczota sprawiała jej dużo przyjemności, a pożądliwy wzrok Thomasa wzmagał w niej to uczucie. Brunet masował pierś coraz energiczniej, przez to zmysły kobiety zaczęły szaleć, zalała ją ogromna fala gorąca gdy mężczyzna wyszeptał, głębokim głosem wprost w jej usta. – Rozchyl wargi.
-Nie. – mówiła bez przekonania.
-Rozchyl. – powtórzył i przywarł do niej, prawie wciskał ją w ścianę. Jego dłoń zsunęła sukienkę tak, że jego oczom ukazała się pierś, która pod wpływam pieszczot stała się jędrna, a sutka na jej szczycie stwardniała. Dotknął jej delikatnie, Maja nie wytrzymała i jęknęła rozchylając usta, Tom wykorzystał moment i wtargnął językiem w jej wnętrze. Całował ją namiętnie, ze złością i pasją jednocześnie. Oderwał się na chwilę od żony i spojrzał jej głęboko w oczy, teraz już wiedział, że Ona mu się nie oprze, pochylił głowę i podmuchał na sutkę, drażnił ją koniuszkiem języka. Maja doznawała w tym czasie przypływu niesamowitej ekstazy.
-Kochaj się ze mną. – wyjęczała. Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać, puścił jej dłonie i wziął na ręce, Ona oplotła go nogami. Oboje zmierzali w stronę łóżka kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. Nie zwrócili na nie jednak uwagi, całowali się dalej. Natarczywe pukanie nie ustawało.
-Zostań w takiej pozycji! – rozkazał z trudem odrywając się od żony i kierując w stronę drzwi. Maja okryła się kołdrą i patrzyła na intruza, który miał czelność przerwać jej najwspanialszą chwilę w życiu. Okazał się nim recepcjonista.
-Przepraszam Pana mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem.- Thomas spojrzał z tęsknotą na Majkę. – Widzę, że nie tak więc powiem co mnie do państwa sprowadza, mianowicie mamy małą awarię w kotłowni i dziś w nocy nie będzie ogrzewania, dlatego też przyniosłem państwu dodatkowe koce. Bardzo przepraszam za tę niedogodność. – oświadczył skruszony staruszek.
-Nic nie szkodzi. Czy to wszystko ?
-Tak. Dobranoc i jeszcze raz bardzo państwa przepraszam. – jegomość oddalił się, a drzwi zostały zamknięte.
-To na czym skończyliśmy ? – zapytał uśmiechając się szatańsko.
-Na niczym. – usłyszał w odpowiedzi.
-Słucham ?
-Nie słucham bo mówię chyba wyraźnie, że na niczym. – złościła się czerwonowłosa, sam nie wiedziała tylko na co. Czy na to, że pozwoliła sobie na zbyt wiele wiedząc jaka jest cena w zakładzie, czy na to, że przerwano jej upojną chwilę.
-Majak ale jak to? – załamywał się brunet.
-A tak to, idę wziąć prysznic. – magia chwili minęła, Majka otrzeźwiała. – Chyba nie myślisz, że tak łatwo pozwoliłabym Ci wygrać nasz zakład. – dodała znikając w łazience.
-No nie! Ten cholerny zakład, a niech go piorun trzaśnie!!! – młodzieniec cisnął przez cały pokój poduszką. Czas płynął, Coronado powoli dochodziła do siebie pod wpływem orzeźwiającej, chłodnej wody, obmywającej jej rozpalone ciało, Tommy chłodził się przy otwartym oknie, kiedy w miarę pożądanie w nim zmalało przebrał się w piżamę i położył do łóżka. Chwilę później z łazienki wyszła Majka, ubrana w puszysty szlafrok, prezent ślubny od babuni.
-Śpisz ? – zapytała, nie usłyszała jednak odpowiedzi więc skierowała się do własnego łóżka, zrzuciła z ramion szlafrok, a mężczyźnie, który oczywiście nie spał oczy o mało nie wyszły z orbit. Coronado bowiem miała na sobie koszulkę, także kupioną przez babcię.
-Babuniu kochana, dziękuję, dziękuję, jesteś wspaniała. Jak wrócimy do domu normalnie zabiorę Cię do jakiegoś klubu ze striptizem dla pań. – przysięgła sobie w duchu i podziwiał, nagie plecy żony, oraz prawie nie przykryte pośladki. Nie trwało to długo, ponieważ krwistowłosa okryła się szczelnie kołdrą i zasnęła, On uczynił to samo.
Ta noc nie należała to ciepłych, zwłaszcza gdy w pokoju nie ma ogrzewania. Ziąb jaki panował w pomieszczeniu obudził kobietę, cała rozdygotana stanęła nad mężem i zaczęła go budzić.
-Thomas, Thomas obudź się.
-Co, co się dzieje ? – pytał zaspany i zdezorientowany.
-Jak się obudzisz to Ci powiem. – odczekała chwilę. – Obudź, że się wreszcie!
-Co, a tak już nie śpię kruszynko.
-To dobrze, a teraz rozbieraj się ! – te słowa błyskawicznie otrzeźwiły bruneta. Który entuzjastycznie wyskoczył z łóżka i objął Majkę w tali.
-Jednak naszła Cię ochota na sex.
-Sex? A tak, masz rację na sex, tak więc rozbieraj się. –Głupol – chłopak czym prędzej ściągnął z siebie piżamę i stał w samej bieliźnie przed żoną, Ona nachyliła się.
-Majka co Ty chcesz robić ? – wystraszył się. – Ja nie wiedziałem, że Ty no wiesz takie rzeczy lubisz. – zamilkł jednak gdy kobieta zgromiła go wzrokiem. –Dobra, dobra tak tylko mi się powiedziało. – Coronado zebrała z ziemi odzież męża i ku jego zaskoczeniu ubrała się w nią.
-No co ? Zimno jest, a ja w tym czymś. – spod spodu wyciągnęła swoją koszulkę.- Zamarzam. Jeśli chcesz to sam sobie w niej śpij. – dodała zadowolona z siebie.
-Dobrze już dobrze rozumiem, że zakup okazał się niewypałem, przepraszam ale w czym ja mam teraz spać?
-W tym. – rozbawiona Coronado uniosła skrawek materiału, który miała przed chwilą na sobie i pomachała nim mężowi przed oczami.
-To ja już wolę nie. – mówił zrezygnowany, jednak w jego głowie zapaliło się zielone światełko. – Maju, wiesz, że skoro jest tak zimno, a ja będę spał tylko w bokserkach to mogę się przeziębić ?
-Wiem i co z tego?
-A no to, że mogłabyś dziś, oczywiście w drodze wyjątku, spać tutaj ze mną.
-Dobrze, ale tylko pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Obiecasz, że będziesz grzeczny.
-Obiecuję. – po tych uzgodnieniach, para położyła się razem na jednym łóżku, a że było Ona za małe na taką ilość osób, małżonkowie przytulili się do siebie.
-Kocham Cię. – wyznała Majka i pocałowała męża.
-Ja Ciebie też. – oboje wkrótce zasnęli


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 1:26, 28 Maj 2009    Temat postu:



Odcinek.7. Powrót.

Po ciężkim dniu i jeszcze cięższym wieczorze ranek zdawał się przynieść ukojenie uśmiechniętemu brunetowi, przyglądającemu się śpiącej w jego ramionach żonie. Mężczyzna nie spał już od kilkunastu minut widząc, iż jego małżonka jest jeszcze pogrążona w głębokim śnie, chciał przygotować dla niej śniadanie, a raczej zamówić je przez telefon. Jednakże za każdym razem kiedy delikatnie ściągał ją z siebie, by móc zadzwonić kobieta ściskała go kurczowo szepcząc. – Zostań. – Nie miał serca jej odmówić. Trwali tak w objęciach, aż czerwonowłosa podniosła zaspane powieki i spojrzała na mężczyznę swojego życia.
-Dzień dobry kruszynko. – pocałował ją w czoło.
-Dzień dobry.
-Jak się spało ? – zapytał widząc, iż Maja podciąga się wyżej by dosięgnąć jego ust i złożyć na nich namiętny pocałunek.
-Bardzo dobrze. – uśmiechnęła się i znów pocałowała mężczyznę. Thomas nie odrywając warg od Majki przeturlał ją tak, że teraz to On leżał na niej.
-Kocham Cię wiesz ? – zapytała zalotnie z ledwością łapiąc dech w piersiach po pocałunku.
-W sumie coś mi tam o tym wiadomo. – zaśmiał się i ułożył wygodnie na żonie. – Ale gdybyś zechciała to jeszcze potwierdzić to wiedz, że nie miałbym nic przeciw temu.
-Głupol z Ciebie. – czerwonowłosa zarzuciła brunetowi ręce na szyję i po raz kolejny tego ranka namiętnie pocałowała. Po dość długiej chwili oderwała się od niego. – Koniec tego dobrego mój panie, czas się zbierać i ruszać na stok.
-Nieee. – mówił przeciągle i ledwo dosłyszalnie Thomas. – Zostańmy dziś w pokoju, a najlepiej będzie jak w ogóle nie opuścimy łóżka.
-O nie! – zaprotestowała i zrzuciła z siebie męża, wyskakując energicznie z łóżka. – Jesteśmy w górach i ja chce poszaleć.
-Właśnie ja też. – uśmiechnął się diabelsko. – Poszalejemy w łóżku.
-Hahaha. Kochanie jakiś Ty dowciapny, ja chcę pozjeżdżać na nartach i Ty mi w tym nie przeszkodzisz, choćby nie wiem co. – zaoponowała dumnie i znikła w łazience. Mężczyzna opadł bezwładnie na łóżko i siarczyście zaklął.
-Nie wytrzymam tego. – sam nie wiedział kiedy zasnął, bo niewątpliwie to zrobił gdyż jego żona właśnie pochylała się nad nim i delikatnie budziła. – Kochanie, a jednak zmieniłaś zdanie.
-Nie. – położyła dłonie na biodrach i zrobiła groźną minę. – Masz piętnaście minut na prysznic i ubranie się. Jeśli nie zdążysz to sama pójdę na stok. – Coronado niechętnie ale wstał i udał się do łazienki. Jego pobyt w niej był oczywiście o wiele dłuższy niż przewidywała to Maja. Zmęczona czekaniem na Toma usiadła w fotelu i włączyła telewizor, w tym samym momencie usłyszała wołanie ukochanego.
-Kochanie podaj mi balsam po goleniu, jest w tej dużej kiszeni przy zielonej walizce.
-Może jeszcze woda z lodem do tego ? – kobieta była wyraźnie poirytowana długim oczekiwaniem. Ostentacyjnie wparadowała do łazienki i zamarła. Jej oczom ukazał się widok na jaki niewątpliwie nie była gotowa. Thomas stał do niej tyłem i golił się przed ogromnym lustrem, niby nic w tym dziwnego gdyby nie fakt, że Coronado był całkiem nagi. Majka starała się coś powiedzieć jednak nie mogła wydusić z siebie nawet słowa, stała w miejscu i patrzyła. Początkowo zwróciła uwagę na mokre jeszcze włosy, z których kropelki wody spadały na opalone plecy mężczyzny. Kiedy woda dotknęła jego karku, powoli, wręcz leniwie spływała po umięśnionych plecach, docierając do krągłych i jędrnych pośladków na nich jakby się zatrzymywała. Czerwonowłosa nie miała pojęcia jak długo stała tak bez ruchu i kiedy Thomas ją zauważył, jednak gdy ujrzała odbicie w lustrze uśmiechniętej i zadowolonej z siebie twarzy bruneta odwróciła się by na niego nie patrzeć i ukryć rumieńce jakie pojawiły się na jej policzkach.
-Majeczko. – z trudem powstrzymywał śmiech. –Kochanie co Ci się stało?
-Nic. Chciałeś balsam to go teraz weź. – Maja wystawiła dłoń ze specyfikiem za plecy.
-Dlaczego sama mi go nie przyniesiesz? – zapytał zmysłowo i zaczął powoli zbliżać się do zawstydzonej żony. –Czyżby peszyła Cię moja nagość?
-Nie bądź głupi, nic mnie nie speszyło, po prostu nie mam ochoty Ci usługiwać. – mówiła na tyle spokojnie na ile pozwalało jej na to rozszalałe serce.
-Dobrze nie musisz mi usługiwać ale w moją stronę mogłabyś się odwrócić.
-Nie, nie mogłabym. – bordowowłosa głośno przełknęła ślinę.
-Dlaczego? – wyszeptał stojąc już za nią.
-Och. – westchnęła – Zabierz to po prostu. – wyrzuciła z siebie.
-Kochanie ale – przerwał i przesunął zewnętrzną stroną dłoni po jej ramieniu, odsuwając burzę czerwonych włosów zasłaniających jej kark. – Nie uważasz, że byłoby miło gdybyś to Ty wmasowała we mnie ten balsam ? – zapytał zadziornie i musnął językiem ucho żony, zadrżała. – Później ja zrobiłbym to samo Tobie tyle tylko, że nie na twarzy. Zrobiłbym Ci to i nie tylko to. – mruczał zmysłowo obejmując dłońmi talię Majki i przyciągając ją do siebie. Kobieta poczuła rozgrzane ciało mężczyzny i coś jeszcze..., z wrażenia upuściła przyniesiony przez siebie specyfik. – Kruszynko coś Ci upadło, może byś to podniosła ? – zapytał i jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie. – Dlaczego nic nie mówisz ? –szeptał, a jego dłonie wsunęły się pod sweterek bordowowłosej, wolno sunąc w górę. Całe ciało kobiety drżało, pod tym męskim dotykiem. Tom nawet na moment nie zatrzymał swych dłoni w drodze do tego o co mu chodziło. Kiedy już dotarł do piersi Maii z radością stwierdził, iż ta nie założyła stanika, czym prędzej pokrył obie krągłości swoimi dłońmi pieszcząc je zaborczo. Maja wygięła się i jęknęła. Jej sweterek pociągnął się do góry i całkowicie ją obnażył. Coronado obrócił żonę w stronę lustra nie zaprzestając pieszczot. Teraz widział ją dokładnie. Miała płaski brzuch, idealnie zarysowaną talię i krągłe piersi ich ciemne punkty zaróżowiły się pokazując tym samym jak On działa na nią. Thomas zadowolony z siebie patrzył w lustro i widział jak jego żona wije się w ekstazie jaką jej dawał, pojękiwała co jakiś czas cichutko, a On lizał wgłębienie nad jej obojczykiem. Jednak dopiero kiedy zaczął całować kark zdobyła się na zmysłowy okrzyk.
-Thomas... mmm...
-Cii maleńka, wiem czego pragniesz. – Coronado puścił jedną z piersi i skierował swoją rękę ku dołowi. Przesuwał ją po biodrze, aż dotarł do tasiemki jaką przewiązane były spodnie dziewczyny. Rozwiązał kokardę, a dłoń wsunął pod materiał, już prawie dotarł do największej tajemnicy kobiecego ciała, gdy ta w euforii zaczęła jęczeć coraz głośniej.
- Thomas, Thomas...
-Tak maleńka, zaraz dostaniesz to po co przyszłaś. Już za chwilę zrobię Ci dobrze.
-Thomas...tak..Thomas, Thomas !! – wrzasnęła w końcu.
-Co ?! – zapytał oszołomiony.
-Ile razy mam Ci powtarzać byś ruszył ten swój tyłek i przyszykował się na stok bo za pół godziny ja wychodzę, z Tobą lub bez Ciebie. – brunet popatrzył na maleńswto jakie stało przed nim. – Nie patrz tak jak idiota tylko dalej zbieraj się.
-To był tylko sen. – pomyślał załamany i o mało co się nie rozpłakał.
Po tym jak dotarło do niego to, że wszystko co się wydarzyło było tylko jego sennym marzeniem para ruszyła na podbój gór. Co prawda Maja miała o wiele lepszy humor niż jej małżonek ale zbytnio nie przejmowała się pochmurną miną mężczyzny aż do czasu gdy oboje usiedli na krzesełkach górskiego wyciągu.
-Długo jeszcze masz zamiar się boczyć na mnie nie wiadomo za co ?
-Tak. – odparł krótko wcale na nią nie patrząc.
-To powiedz mi chociaż o co Ci chodzi bo ja chyba głupia jestem ale nie mam pojęcia co to może być.
-Nie ważne, a po za tym mówiłem Ci, że nie chcę wychodzić z pokoju. – naburmuszył się jeszcze bardziej.
-W sumie byłoby lepiej gdybyś tam został bo teraz psujesz mi tylko dobrą zabawę. – zasmuciła się. Dalsza część drogi pod górę minęła w zupełnym milczeniu. Tom zastanawiał się dlaczego jest tak zły na Maję, a Majka podziwiała piękne widoki nie zwracając na niego uwagi.
-Obudziła mnie właśnie wtedy gdy miałem...osz no cholera! – złościł się, teraz już bardziej na siebie niż na nią. Gdy znaleźli się na szczycie postanowił odezwać się do czerwonowłosej. –Przepraszam kochanie. – bąknął.
-Słucham ?
-Przepraszam. – wycedził.
-Że co proszę ? Mów głośniej bo nic nie słyszę.
-Mówię, że PRZEPRASZAM !! – tym razem wrzasnął tak, że kilkoro osób przechodzących obok nich spojrzało na niego dość dziwnym wzrokiem.
-I co z tego ? – nie takiej reakcji się spodziewał.
-Jak to co z tego ? Nie chciałem popsuć Ci tego dnia, przepraszam, sam nie wiem co mnie opętało, wybaczysz mi ? – zapytał człapiąc z nartami na nogach w stronę żony.
-Nie mam najmniejszego zamiaru, a teraz wybacz ale nie chcę tu spędzić całego dnia. – Maja odwróciła się i ruszyła w dół stoku. Thomas chciał ją dogonić ale niestety zapomniał o jednym małym, aczkolwiek dość istotnym szczególe, nie umiał jeździć na nartach. Nim zdążył się zorientować runął jak długi twarzą prosto w zaspę śnieżną.
-Pięknie, po prostu pięknie. – zaklął siadając na białym puchu i wycierając twarz. Siedział tak dobre dwadzieścia minut nim na szczycie znów pojawiła się Coronado.
-Co Ci się stało ? – zapytała widząc rozciętą wargę męża.
-Nic takiego, zwyczajnie kamień mnie zaatakował, a było to zaraz po tym jak własna żona mnie olała i po tym jak narty się zbuntowały waląc mną o śnieg. – dziewczyna i chłopak wybuchli śmiechem. – No co tak było przecież. – mówił już w znacznie lepszym humorze widząc, iż jego ukochana zbliża się do niego.
-Podaj mi rękę patałachu. – rozkazała pomagając mu wstać.
-Przepraszam za swoje zachowanie naprawdę nie chciałem byś się zdenerwowała. – powiedział, gdy już stał na nogach o własnych siłach.
-Już dobrze, zapomnijmy o tym i chodźmy pozjeżdżać. – uśmiechnęła się i pocałowała Tommiego w policzek.
-Bardzo chętnie ale najpierw musisz coś zrobić.
-Co takiego ? – spojrzała na niego podejrzliwie.
-Nie patrz tak na mnie to nic złego. – zaśmiał się. – Musisz nauczyć mnie jeździć.
-Co?! To Ty nie umiesz jeździć ? – dziwiła się.
-Nie nie umiem.
-To dlaczego chciałeś jechać w góry skoro tego nie potrafisz ?
-Bo Ty tego chciałaś, a ja chcę tego samego co Ty. – zaoponował. – Chcę byś była zawsze szczęśliwa bo Cię kocham.
-Wariacie jeden, chodź tu do mnie. – brunet przysunął się i chwycił w objęcia małą istotkę całując ją namiętnie. Uwielbiała gdy jego język delikatnie smyrał jej podniebienie, wtedy czuła się jakby miała zaraz cała eksplodować.
-To co Pani instruktor, nauczy mnie Pani szaleć na tym diabelstwie ? – zapytał odrywając się od niej.
-Tak ale obiecaj, że będziesz grzeczny i zrobisz wszystko to co powiem bez najmniejszego oporu.
-Tak jest Pani kapitan. – zasalutował.
Maja podejmując się nauki Toma nie wiedziała, że jest On tak opornym uczniem. Wszystko co mu pokazywała On robił odwrotnie albo nawet gorzej.
-No weź przestań się wygłupiać. – powiedziała zrezygnowana, kiedy to brunet po raz kolejny zamiast stanąć z lekko ugiętymi kolanami cupną tyłkiem na śniegu.
-A co ja mogę za to, że nie umiem stać w rozkroku i wypinać się na wszystkich, którzy są za mną. – założył sobie dłonie na klatkę piersiową i mówił dalej z wysoko podniesioną głową. – Kiedy Ty to robisz w moją stronę to co innego. – uśmiechnął się szelmowsko. – Właściwie mogłabyś mi jeszcze raz pokazać jak to się robi bo chyba się dobrze nie przyjrzałem.
-Zboczuchu jeden ! Gdybyś Ty tak jeździł na nartach jak myślisz o tych zbereźnych rzeczach to już dawno byłbyś mistrzem.
-Ależ kochanie, gdyby narty były tak pociągające jak Ty kiedy ten kombinezon opina się na Twoim tyłeczku to już bym się z nimi kochał. – Coronado słysząc to poczerwieniała ze wstydu. – Uwielbiam ten Twój rumieniec. – mężczyzna wyszczerzył się w szczerym uśmiechu, a Maja nadal stała i nic nie mówiła. – Kruszynko... – zaczął widząc brak jakiejkolwiek reakcji ze strony żony. – ... kruszynko nic Ci nie jest ?
-Raz, dwa, trzy... – usłyszał. - ...sześć, siedem...
-Kochanie co Ty robisz ? – pytał zdezorientowany.
-A w cholerę z tym liczeniem, aaa!!!!!! – zaczęła krzyczeć i biec w kierunku Thomasa z rękoma wyciągniętymi ku górze. – Teraz to Ty na pewno oberwiesz zboku jeden !!!! - Coronado widząc rozwścieczoną żonę momentalnie przypomniał sobie wszystko czego go nauczyła.
-Stanąć w kolanach, ugiąć w rozkroku, yyy nie, nie, nie to nie tak miało być. Myśl Tom, myśl jak to było...., a stanąć w rozkroku, ugiąć nogi lekko w kolanach, wypią... pochylić się do przodu, kijki po sobie i jadę – wszystkie polecenia wykonał w ułamku sekundy, w końcu tu chodziło o jego życie.
-Nawet nie waż się ruszyć z miejsca !! – wrzeszczała rozwścieczona Maja, kierując się w stronę chłopaka, który już gnał na złamanie karku w dół stoku. Pech chciał, że brunet wybrał najtrudniejsze zjazdowo zbocze. – Ten cep zaraz się zabije. – skwitowała i ruszyła w pogoń za wrzeszczącym ze strachu mężem. Trasa była naprawdę trudna i nawet Maja miała problem ze zjazdem. Ku jej zdziwieniu Thomas nie miał takiego problemu, śmigał przed siebie tak jakby jeździł od dziecka, z łatwością omijał wszelkie niedogodności terenu i napotykane co rusz większe bule śnieżne. Kiedy Majka przyglądała mu się w głowie zaświtała jej pewna myśl. –A może On tylko udawał, że nie potrafi jeździć ? – pytała sama siebie przypominając sobie ich lekcję, w której to mężczyzna zamiast się uczyć obmacywał ją tylko. –Nie, nie możliwe by tak było, On nie jest aż tak przebiegły, chociaż... – nie dokończyła tej myśli gdyż zobaczyła, że Coronado wylatuje w powietrze, obraca się kilka razy i pada na ziemię bez ruchu. –Taa, na bank idiota nie udawał, On naprawdę nie umie jeździć. – zatrzymała się. – O Boże ! – krzyknęła uświadamiając sobie co przed chwilą zaszło, poszusowała do nadal nie ruszającego się bruneta. – Thomas !! Tom !! Żyjesz – krzyczała pochylając się nad nim. – Kochanie ? – szturchnęła go nogą, a raczej lekko kopnęła nią. – Kotku powiedz coś. – prosiła wypinając się z nart i klękając obok nieprzytomnego. – Tommy, słoneczko proszę powiedz coś. – szeptała, gładząc jego twarz. – Tom proszę otwórz oczy. – powiedziała i w tym samym momencie jej usta zostały zmiażdżone przez usta bruneta, przywarł do niej całymi wargami nie pozwalając na żaden ruch. Maja ani myślała odwzajemnić pocałunek i tym co miała pod ręką walnęła męża w ramię.
-Ała !!!!! – oderwał się od niej łapiąc za bolące miejsce. – Co Ty do cholery robisz najlepszego ?!!
-Co ja robię ? Chyba co Ty robisz ?! Myślałam, że coś Ci się stało, a Ty zwyczajnie sobie mnie całujesz od tak. – naburmuszyła się.
-A co nie podobało Ci się aż tak, że musiałaś mnie od razu zdzielić... – rozejrzał się dookoła -... nartą ?!
-Tak, bo się martwiłam.
-Skoro Ty walisz mnie takim czymś jak się martwisz to, proszę Cię opanuj się bo inaczej nie dożyje naszej pierwszej rocznicy. - ironizował. – Wsss.. – syknął.
-Co Ci jest ? – zaniepokoiła się Coronado.
-Nic takiego tylko ramię mnie piekielnie boli.
-Pokaż. – czerwonowłosa odłożyła nartę, którą uderzyła bruneta i dotknęła jego ręki, ten ponownie syknął.
-Maja ! – chłopak podniósł głos.
-Przepraszam, staram się być delikatna.
-Nie o to mi chodzi, zobacz. – skinął w stronę leżącej na śniegu narty, była Ona złamana.
-Jak to się mogło stać ? – dziwiła się – Teraz to już robią taki szajs, że szkoda to kupować nawet. – mówiła nie patrząc na Coronado. – W życiu bym się nie spodziewała, że po jednym zjeździe mogę już ich więcej nie założyć, wydawały się być całkiem solidne. Sprzedawca w sklepie zarzekał się, że są w włókna poliuretanowego, wytrzymałego na wszelkie...
-Majka !
-Oj no przepraszam. – posmutniała.
-Kobieto walłaś mnie tak, że złamałaś nartę !
-A nie możemy uznać tego za przypadek ?
-Nie. – odpowiedział krótko. – Nie bo mnie boli.
-Boli Cię bo Ty kretyn jesteś. – wyszeptała.
-Słucham ?
-Nic, nic, mówiłam, że powinniśmy jechać do lekarza, by przyjrzał się Twojemu ramieniu. – jak powiedziała tak też zrobili. Lekarz był nieco zdziwiony tym w jaki sposób jego pacjent nabawił się kontuzji ramienia.
-Czy jest Pan pewien, że nie chce bym wezwał policję ?
-Nie, dziękuję ale to naprawdę nie jest konieczne. – tłumaczył się Thomas.
-Ale czy jest Pan naprawdę pewien ? Mieliśmy już tu przypadki znęcania się żon nad mężami dlatego niech się Pan nie boi i nie wstydzi prosić o pomoc. – oświadczył.
-Panie doktorze nikt się na de mną nie znęca, a już na pewno nie moja żona, no bo czy możliwe jest by takie maleństwo mogło mi coś zrobić. – mówiąc to pokazywał zdrową ręką, śpiącą na krześle żonę.
-W sumie jak tak na Pana patrzę to nie.
-No właśnie, więc nie ma się czym martwić.
-Skoro Pan tak twierdzi. Tylko proszę na siebie uważać, co prawda to tylko zwichnięcie ale lepiej nie nadwyrężać się teraz.
-Czyli to oznacza, że nici z szaleństw w górach ?
-Przykro mi ale tak. – zasępił się mężczyzna w białym fartuchu.
-Dzięki Ci Boże. – Tmoas przeżegnał się i zwrócił wzrok ku niebu, lekarz patrzył na niego dość dziwnie. – Długa historia. – rzucił po czym obudził Maję i razem opuścili ostry dyżur.
-Dziwna para, ale miła.
Państwo Coronado udali się do pensjonatu i ku uciesze recepcjonisty wymeldowali się z niego.
-Tak mi przykro, że państwo już wyjeżdżają. – mówił bez przekonania.
-Nam też jest przykro ale mąż zwichnął sobie rękę i musi teraz dużo wypoczywać, a w górach raczej trudno o to.
-Ta zwłaszcza jak się ma taką żonę. – mruknął
-Przepraszam, mówił Pan coś ?
-Ależ nie przesłyszała się Pani. – uśmiechnął się sztucznie i pomógł kobiecie wpakować bagaże do samochodu.
W drodze powrotnej nie było już kłótni o to kto ma poprowadzić samochód, Tom został natychmiast zdyskwalifikowany i nawet mu się to podobało, bo gdy jego żona prowadziła, trzeba dodać, że jak rajdowiec, On smacznie sobie spał. Nie spostrzegł się nawet kiedy dotarli do ich mieszkania. Spostrzegł za to coś innego, jego żona miała dziwny uśmieszek na twarzy, a On nie mógł znaleźć żadnego wytłumaczenia dlaczego on się tam znajduje. Majka za to wiedziała i to doskonale, bo kiedy tak jechała do domu trochę zawiedziona tym, iż jej miesiąc miodowy skończył się praktycznie po pierwszym dniu spojrzała na twarz swojego świeżo upieczonego męża i już nie czuła się zawiedziona. Patrzyła na niego jak śpi, jak miarowo oddycha i jaki jest spokojny przy tym. Zjechała na pobocze, pogładziła jego policzek dłonią i zapragnęła go pocałować. Odpięła pasy i przysunęła się do niego, przez chwilę patrzyła na czarne jak heban rzęsy po czym musnęła wargi, poruszył się lecz nie obudził. Ponownie zbliżyła się do jego ust i wręcz w nie wpiła z taką siłą, że ten bezwiednie rozchylił swoje. Wsunęła ostrożnie swój język, delikatnie penetrowała jego wnętrze, przysuwając się coraz bliżej jego ciała. Jej język błądził po jego podniebieniu, zębach i lekko drażnił z jego językiem, mężczyzna choć spał odpowiadał na każdą pieszczotę. Przerwała gdy poczuła, że brak jej tchu, a jej usta pieką od czerwoności. Zanim się odsunęła od Thomasa jeszcze raz lekko musnęła jego wargi, szepcząc – Już niedługo kochany.
Kiedy para stała już przed drzwiami swojego mieszkania ze zdumieniem musiała przyznać, że drzwi są otwarte. Momentalnie spięli się i wpadli jak burza do salonu, szykując się na to, że nic w nim nie zastaną. Och jakże się mylili. Nie dość, że wszystko było tam gdzie trzeba, to na samym środku pokoju znajdowały się trzy dodatkowe rzeczy, a raczej osoby.
-Babcia ??!! – krzyknęli jednocześnie. Staruszka nie spodziewała się swojego wnuka i jego żony to też nie kryła swego zaskoczenia kiedy ujrzała ich w drzwiach.
-Tommy, Majka ?
-Harry ? Michael ?? – para nie zwracała uwagi na szanowną babunię i mierzyła wzrokiem na wpół nagich przyjaciół.
-Czy ktoś łaskawie wyjaśni mi co tu się dzieje ? – pytał wściekły Coronado.
-O to samo mógłbym Ciebie zapytać. – wypalił Michael.
-Oj chłopcy, chłopcy tylko spokojnie – łagodziła atmosferę Sophia. – Tom nie unoś się tak, my tu tylko gramy w pokera. – staruszka uśmiechnęła się zniewalająco.
-No właśnie !- skitował Coronado – W pokera !! Z moimi kumplami !! Nagimi !!
-Prawie nagimi. – wtrąciła się Maja.
-Kochanie nie patrz. – oświadczył jej.
-A co Ty jej zabraniasz patrzeć. – zdenerwowała się babcia. – Niech dziewczyna podziwia póki może.
-Ale kiedy Ona już nie może !! – pieklił się brunet
-Jak to nie może ?! – dziwiła się siwa kobieta
-Jest moją żoną to nie może!
-To, że jest Twoją żoną to znaczy, że ma nie patrzeć? – drążyła kobieta.
-Tak!
-A no chyba, że tak sprawy się mają. – Coronado nie kryła rozbawienia cała tą sytuacją. – Właściwie co Wy już tu robicie ?
-Zwichnąłem sobie rękę i niestety musieliśmy wcześniej wrócić, prawda kochanie ? – domagał się potwierdzenia od żony Tom, jednak takowego nie otrzymał. – Prawda kochanie ? – powtórzył i nadal nic. Cała trójka odwróciła się i zobaczyła prawie nagiego, jak dotąd nie odzywającego się Harrego przyklejonego wręcz do Majki.
-Jesteś taka mięciutka. – powtarzał wciąż blondyn. – Tak bardzo za Tobą tęskniłem, a Michael powiedział mi, że już do mnie nie wrócisz.
-Harry ! – jak na komendę Tom i Michael krzyknęli w tym samym momencie. – Puść ją !! – chłopak się wystraszył i jeszcze bardziej przylgnął do przyjaciółki.
-Harry czy mógłbyś puścić moją kochaną wnusię ? – zapytała w końcu babcia. – Jeśli tego nie zrobisz to zaraz ją udusisz.
-Przepraszam nie chciałem, nic Ci nie zrobiłem ? – zapytał skruszony.
-Nie Harry nic. – odpowiedziała śmiejąc się. – Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego wszystkiego brakowało.
-Tak, brakowało Co domu wariatów. – dopowiedział brunet.
-Dom wariatów czy inny ważne, że nasz. – zakończyła.

Wymęczyłam, uśpiłam, a teraz ładnie mi się obudzić proszę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Sob 18:20, 30 Maj 2009    Temat postu:



Odcinek 8. : Życie.

Po szybkim powrocie z miesiąca miodowego para nie miała nawet chwili dla siebie. Oboje przez cały tydzień, biegali, załatwiali różne sprawy nie mając nawet czasu na to by pobyć sam na sam. Thomas zrywał się z łóżka skoro świt i pędził najpierw na próbę swojego zespołu, a później na zajęcia. Majka kiedy się budziła w łóżku znajdowała się sama, tylko wgniecenie na poduszce obok uświadamiało ją, że tej nocy był tu ktoś jeszcze. Nie zastanawiała się jednak nad tym szczególnie bo sama śpieszyła się na uczelnię, na której ostatnio spędzała coraz więcej czasu. Dziewczyna nie przejmowała się takim obrotem sprawy jednak Thomas to co innego. Był zły na siebie, że nie ma czasu dla swojej świeżo poślubionej żony. Nie chciał być mężem tylko na papierze, chciał uczestniczyć w jej życiu, a nie mógł, obowiązki wzięły nad wszystkim górę. Jego złość pogłębiała się za każdym razem kiedy wracał nocą do domu. Maja wtedy zazwyczaj spała i znów nie mógł powiedzieć jej jak bardzo ją kocha. Zmęczony całym dniem zdołał tylko dojść do łóżka i runąć na nie całym swym ciężarem, marzył o tym by zasnąć. Nie udawało mu się to zanim nie przytulił się do swojej kobiety, nie objął jej w pasie ramieniem i nie poczuł jak Ona przykrywa swoją małą dłonią jego. Przytulał się wtedy jeszcze bardziej i zasypiał z twarzą w jej włosach, był szczęśliwy, bo wiedział, że teraz już zawsze będą razem, nigdy się nie rozstaną. Zwykłe trzymanie jej ciałka w ramionach pozwalało mu zasnąć z uśmiechem na twarzy. Nie było tak oczywiście wiecznie, w końcu weekendy są. I dziś właśnie jeden z nich się zaczynał.
Słoneczna sobota to było właśnie to czego teraz brunet potrzebował najbardziej, no może jeszcze coś ale na to musi sobie biedaczek jeszcze poczekać. Promienie porannego słońca wpadały do małżeńskiej sypialni, przedzierały się przez zwiewne kremowe firany i docierały do śniadej twarzy mężczyzny delikatnie muskając jego skórę. Pod wpływem tych promieni jego zaspane powieki leniwie podniosły się, a na ustach pojawił wyraz zadowolenia z siebie.
-Witaj Kruszynko. – przewrócił się na bok i ze zdumieniem stwierdził, że miejsce obok niego jest puste. – Kruszynko ? – pytał siadając na łóżku i rozglądając się po sypialni. – Gdzie Ona jest ? – mężczyzna wstał i narzucił na siebie czarną koszulkę, udając się do kuchni, myślał, że może jego żona także wpadła na ten sam pomysł co On i chciała mu zrobić śniadanie zanim On się obudzi. Jej jednak tam nie było. Coronado podrapał się po głowie, sprawiając, iż jego i tak niesforne już loki, stworzyły na niej artystyczny nieład. Ponownie rozejrzał się dookoła, na blacie stołu nie zauważył świeżego pieczywa. – A więc to tak. Nie wróciła jeszcze z zakupów. - powiedział zadowolony z siebie i ściągając z siebie założoną wcześniej koszulkę udał się do łazienki by wziąć szybki prysznic nim jego ukochana wróci. Jakież było jego zdziwienie. Kiedy otworzył drzwi pomieszczenia na podłodze zobaczył dwie znajome mu stopy, wychylił głowę i już widział nagie zgrabne nogi, które ginęły gdzieś pod umywalką. Jego wzrok wędrował coraz to wyżej, natrafił na czarne majteczki i rozpiętą męską koszulę. Rozpoznał ją, to była jego ukochana koszula ! Jednak to się teraz nie liczyło. Oparł swoje ciało o framugę drzwi i patrzył na osóbkę, której twarzy nie widział.
-Ekhem - chrząknął po jakiejś chwili. Spod umywalki wychyliła się Majka.
-O kochanie już nie śpisz?
-O to samo mógłbym zapytać Ciebie. – powiedział kucając przy niej, kobieta usiadła na podłodze. – Co Ty tu właściwie robisz ?
-Kiedy myłam zęby zauważyłam, że cieknie nam z rury i postanowiłam to naprawić. – wstała i odkręciła kurek. – Widzisz już nic nie cieknie. – zadowolona z siebie uśmiechnęła się rozkosznie. Thomas podszedł do niej.
-Kochanie czy Ty oszalałaś ? – zapytał zrezygnowany.
-Nie.
-Skoro nie to dlaczego mnie nie obudziłaś ? Naprawiłbym to za Ciebie.
-Ale po co, ja mogłam to zrobić. – czerwonowłosa nie rozumiała zachowania męża.
-A po to , że to ja jestem Twoim mężem i to ja powinienem naprawiać wszelkie usterki.
-Chcesz przez to powiedzieć, że skoro jestem kobietą to nie mogę robić takich rzeczy ? – Maja skrzywiła się.
-Ależ kochanie nie o to mi chodziło. Z resztą spójrz na siebie jak Ty wyglądasz. – Coronado podeszła do lustra, na policzku miała jedną wielką smugę jakiejś mazi, na nosie niezidentyfikowany zielony proszek, a na czole kropelki potu. Uśmiechnęła się.
-Wyglądam jak wujek Markos, kiedy babcia walnęła go ciastem do pizzy. – teraz i On się uśmiechnął na to wspomnienie, w końcu podczas tamtej wojny na ciasto po raz pierwszy dotknął nagiej piersi swojej żony.
-Doba brudasie chodź tu, trzeba to zmyć z Ciebie. – Majka popatrzyła na męża ze zdziwieniem. – Nie patrz tak tylko dalej chodź tu, pomogę Ci. – brunet posadził czerwonowłosą na pralce i sięgnął ponad jej głową po czysty ręcznik, zamoczył jego róg w wodzie i zaczął ocierać twarz Maji. – Jak można się tak upaćkać – rozchylił jej nogi i przysunął jeszcze bliżej. To był błąd. Materiał jego bokserek przyjemnie drażnił wewnętrzną stronę jej ud, a On jeszcze tak piekielnie się między nimi kręcił, rozgrzała się. Dopiero teraz zobaczyła, że Tom nie ma na sobie nic prócz właśnie tych piekielnie sexownych bokserek, które tak ją podniecająco drażnią. Nie zdający sobie sprawy z tego co dzieję się z Mają Thomas ponownie otarł się o jej udo, przyprawiając ją o dreszcze. Spojrzała na jego twarz, była piękna. Wzrokiem omiotła go całego, kochała go za to jakim był człowiekiem ale też za to jak wyglądał. Uosabiał wszystko to czego zawsze pragnęła. Był dobry, kochający, opiekuńczy, czasem nawet za bardzo ale taki właśnie był, w takim mężczyźnie się zakochała i na zawsze zakochana będzie. Teraz patrzyła na jego klatkę piersiową i brzuch, mięśnie wyraźnie się na nim odciskały, chciała go dotknąć, jednak powstrzymała się i swoją dłoń przyłożyła do miejsca w którym znajdowało się jego serce, czuła bicie tego maleństwa w nim i wiedziała, że bije ono dla niej. Pochyliła się do przodu i pocałowała właśnie to miejsce, mężczyzna zamarł. Maja pokrywała jego skórę delikatnymi pocałunkami, sama nie wiedziała kiedy jej wargi znalazły i objęły czarny punkt na jego piersi. Mężczyzna zesztywniał gdy zaczęła ssać jego sutek, chwycił ją za biodra i przysunął jeszcze bliżej siebie. Majka nie przestawała, wysunęła język i zaczęła delikatnie obrysowywać nim brodawkę męża, ten gardłowo jęknął. Spodobało jej się, sunęła dłońmi w dół jego pleców, chowając je pod bokserkami, pieściła mu pośladki, a On wygiął się tylko. Nie wytrzymywał jednak tego, złapał ją za kark i zmusił by wypuściła jego brodawkę z zaczerwienionych od pieszczoty ust. Patrzyła na niego wzrokiem zamglonym z pożądania. Zmiażdżył jej wargi swoimi, zaczął ją zaborczo całować, kiedy Ona ściskała jego już na wpół widoczne pośladki. Jego dłonie zacisnęły się na jej biodrach, a Ona poczuła jaki jest pobudzony im bliżej była tym bardziej czuła, że jego podniecenie jest coraz większe. Co prawda nigdy nie widziała „wyposażenia” swojego męża ale wiedziała, że mały nie jest, jednak teraz jego rozmiar ją zszokował, co więcej on nadal się powiększał. Świadomie lub nie zaczęła poruszać biodrami. Oderwali się od siebie.
-Kocham Cię. – szepnęła i poczuła jak dłonie Thomasa zrywają z niej koszulę jaką nadal miała na sobie. Jego dłonie zaciskają się na jej piersiach. –Zróbmy to teraz.
-Jesteś pewna ? – zapytał
-Tak. – mówiła jak opętana. – Tak teraz, tylko proszę bądź delikatny bo ja.. – uciszył ją.
-Wiem, ja też jestem prawiczkiem. –wyznał.
-Co ?! – krzyknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 23:54, 23 Cze 2009    Temat postu:

Odcinek 9.: Zaskoczenie.

-Jesteś pewna ? – zapytał
-Tak. – mówiła jak opętana. – Tak teraz, tylko proszę bądź delikatny bo ja.. – uciszył ją.
-Wiem, ja też jestem prawiczkiem. –wyznał.
-Co ?! – krzyknęła, oparła dłonie na jego torsie i odsunęła się od niego. – Jak to jesteś prawiczkiem ?
-No..
-Albo nie, nie mów. – przerwała mu zeskakując z pralki. – Nie chcę tego słyszeć.
-Kochanie ale... – brunet zaskoczony reakcją czerwonowłosej i zdezorientowany starał się jakoś pozbierać i w miarę ogarnąć nastałą sytuację.
-Ty mi tu teraz nie kochaniaj ! – przerwała podnosząc z ziemi koszulę, którą jeszcze przed chwilą mężczyzna tak łapczywie ściągał. Okryła nią swe obnażone piersi.
-Ale wysłuchaj mnie. – nalegał.
-Nie ! I w ogóle co Ty sobie wyobrażasz ?! Prawiczek w tym wieku ! Ocipiałeś !! – brunet wybałuszył oczy ze zdziwienia. – Człowieku ile Ty masz lat, że prawiczkiem jesteś ? Dziesięć ?
-Ale czego Ty się wściekasz ? Zamiast się cieszyć, że czekałem z tym by oddać się w pełni jedynej kobiecie, którą kocham to Ty robisz mi z tego powodu awanturę. – czerwonowłosa zamyśliła się.
-Naprawdę jesteś prawiczkiem ? – zapytała już normalnym tonem i podeszła do męża.
-A Ty dziewicą ?
-Nie opowiada się pytaniem na pytanie. – zatrzepotała rzęsami i musnęła dłonią tors mężczyzny. – Więc jesteś prawiczkiem czy nie ?
-Nie.
-Co ?! – Maję zatkało. – Jak to nie jesteś prawiczkiem jeszcze przed chwilą powiedziałeś mi, że nim jesteś ?
-Zrobiłem to by dodać Ci odwagi ale widzę, że przyniosło to nie pożądany efekt.
-Czekaj, czekaj, Ty nie jesteś prawiczkiem czyli już to zrobiłeś z kobietą, którą kochasz i to nie byłam ja.
-No w pewnym sensie tak tylko, że ja jej nie... – zaczął niepewnie się tłumaczyć.
-Kim Ona była ?! – czerwonowłosa była tak zdenerwowana, że gdyby mogła ciskałaby gromy w bruneta niczym Zeus.
-Kochanie uspokój się.
-Nie uspokoję się ! Niby jak ja mam to zrobić skoro mój mąż wyznaje mi, że kochał się z inną... – przerwała. – Była jedna czy więcej ?
-Majka, oj proszę Cię no weź...
-Nic nie weź tylko liczbę mi podaj zboczeńcu i erotomanie jeden ! – kobieta ponownie mu przerwała i zaczęła dźgać palcem wskazującym w klatkę piersiową.
-Majka na litość Boską przestań ! – Thomasa bardzo denerwowała postawa żony, jeszcze przed chwilą spędzali upojnie czas, a teraz kłócą się.
-Pff.. – parsknęła z drwiną. – Aż tyle ich było, że wstydzisz się przyznać ?
-Nie oceniaj mnie.
-Nie oceniam, stwierdzam tylko fakt. Robiłeś to z tyloma, że już nawet nie pamiętasz ile ich było? A były choć dobre ? A z resztą. – machnęła ręką. – Pewnie same rozkładały przed Tobą nogi, co nie ?
-Zamilcz ! – Coronado poczerwieniał na twarz, z ledwością się powstrzymywał by nie wybuchnąć.
-Masz rację zamilknę, bo Twoje milczenie mówi wystarczająco. – skwitowała i wyminęła go udając się do sypialni.
-Zaczekaj. – rozkazał już spokojniejszym głosem. – Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym. – rzuciła nie odwracając się do niego. – Już wszystko wiem, a teraz proszę wyjdź bo chciałabym zostać sama.
-Nie wyjdę póki Ty nie odpowiesz na moje pytanie.
-Słucham więc, im szybciej je zadasz tym lepiej.
-Jesteś dziewicą ? – podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu, osunęła się, a ręka mężczyzny bezwładnie opadła mu wzdłuż ciała.
-Nie, bo chodzę w rozkroku i daję się dymać takim jak Ty. – złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Zrobił to z taką siłą, że Maja wpadła na niego.
-Dlaczego to robisz ? – zapytał patrząc jej w oczy.
-Wyjdź. – spuściła wzrok.
-Kochanie..
-Wyjdź stąd do cholery !!


cz. I Kolejna część po moim powrocie. Napisałabym ją teraz ale wolę dalej nie brnąć w taką beznadziejność. Może po odpoczynku wróci mi ochota na pisanie tej teli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 23:11, 10 Lip 2009    Temat postu:

Odcinek. 9. cz. II
Dokończyłam tą katastrofę

-Wyjdź stąd do cholery !! – czerwonowłosa zaczęła się szarpać, jednak była zbyt słaba by wyrwać się z żelaznego uścisku męża.
-Nie dopóki się nie uspokoisz.
-Jestem spokojna, Ty zakichany fiucie ! – wrzasnęła, aż krew bruneta za buzowała w żyłach.
-Właśnie za takiego mnie masz ? – pytał ze złością w oczach.
-Tak ! Właśnie za takiego !
-Dobrze skoro tak to wyjdę ale zaraz po tym jak się upewnię co do jednej rzeczy ! – krzyknął i przypierając Coronado do ściany wsunął jej rękę za spodnie i materiał majtek. Kobieta wystraszyła się.
-Thomas co Ty robisz ? – mówiła przerażona.
-Sprawdzam, nie chcesz mi powiedzieć prawdy to sam ją odkryję. – delikatnie nie chcąc zrobić krzywdy ukochanej, a jednocześnie zdecydowanie mężczyzna dotknął jej pochwy. Maja wzdrygnęła się.
-Proszę przestań.
-Nie przestanę sama tego chciałaś. – wsunął palec wskazujący w rowek i posuwał go coraz dalej. Nagle napotkał na opór i czym prędzej go wyciągnął. – Jesteś dziewicą. – wydyszał przytulając Majkę mocno do siebie i całując ją w głowę.
-Wynoś się. – wyszeptała i z całej spoliczkowała męża. – Wynoś ! – uderzyła ponownie z tym, że w drygi policzek. Białe ślady jakie pozostawiły jej palce powoli zaczynały nabiegać krwią i zanikać, jednak ból upokorzenia jakiego doznała czerwonowłosa nie mijał wcale, a powiększał się tylko. Thomas spojrzał w jej zielone oczy i dostrzegł w nich obrzydzenie, dokładnie takie samo jakie widział w jej oczach kiedy się spotkali po raz pierwszy. Wyszedł. Majka osunęła się na podłogę i przyciskając kolana do piersi zaczęła płakać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 23:12, 10 Lip 2009    Temat postu:



Odcinek. 10. Lizanie ran

Thomas pośpiesznie opuścił mieszkanie zatrzaskując za sobą drzwi. Był oszołomiony tym co zrobił. Sam siebie nie poznawał. Nigdy przecież nie skrzywdził żadnej kobiety, a na pewno nie chciał skrzywdzić tej, którą kochał. Już miał się odwrócić i z powrotem znaleźć blisko niej gdy przez zamknięte drzwi usłyszał cichy płacz. Majka płakała i to była jego wina! Tego było za wiele, czym prędzej wybiegł na ulicę, ciężko dyszał. Słońce dzisiejszego dnia oślepiło go gdy znalazł się na ulicy, zmrużył oczy. Nienawidził samego siebie, brzydził się sobą i nie mógł pojąć jak doszło do tego, iż skrzywdził osobę, którą powinien chronić, kochać i opiekować się nią, a przede wszystkim, której nigdy nie powinien zranić. Brunet zacisnął dłonie w pięści i zaczął biec, sam nie wiedział kiedy dotarł pod drzwi domu Michaela. Stał przez chwilę patrząc na własne ręce. Narzędzia obrzydliwego upokorzenia żony. Zrobiło mu się niedobrze. Zaczął walić w drzwi pięściami.
-Michael otwieraj do cholery ! – krzyknął gdy jego przyjaciel przez dłuższą chwilę nie reagował na jego jakże taktowne „pukanie”.
-Matko stary spokojnie. – powiedział zaspanym głosem szatyn. Jego włosy w nieładzie i bokserki wskazywały na to, że mężczyzna spał, zamglony wzrok udowadniał, iż przyjemność tą nie koniecznie odbywał sam.
-Powiedz jej by wyszła musimy pogadać ! – Coronado nie zwracając uwagi na protesty Britsa wtargnął do jego salonu i siadając na kanapie ukrył twarz w dłoniach. Michael spojrzał na przyjaciela i pobiegł na górę. Po kilkunastu minutach Thom spostrzegł, że z sypialni Brits wyprowadza młodą kobietę, za bardzo młodą ! – Skończyła chociaż osiemnaście lat ? – zapytał gdy blondynki już nie było w domu.
-O czym chciałeś pogadać ? – szatyn zignorował pytanie bruneta. Tommy zamyślił się przez chwilę, rozejrzał dookoła i podszedł do barku. Chwycił butelkę wódki i obejmując ustami jej szyjkę wypił duży łyk specyfiku. Michael przyglądał mu się z niedowierzaniem, kiedy wracał na miejsce z którego wstał nadal trzymając alkohol w dłoni.
-Zgwałciłem Majkę. – wyszeptał i widząc przerażoną minę przyjaciela upił kolejny łyk.
-Chyba nie mówisz poważnie ?!
-Godzinę temu zgwałciłem ją w domu i uciekłem. – Coronado nie zdążył zareagować, a może nie chciał. Michael z całej siły uderzył go pięścią w twarz. Mężczyzna zatoczył się, zamroczony siła uderzenia, jednak nie upadł. Rozjuszył się tylko i rzucił na szatyna. Zaczęli się bić, ciosy były silne i celne. Przestali dopiero wówczas gdy Thomas upadł na ziemię, a z jego wargi, nosa i łuku brwiowego zaczęła sączyć się krew. Obaj oddychali z niezwykłym trudem.
-Jesteś śmieciem !!
-Wiem o tym... – Coronado spojrzał spod łba na Britsa. – Oczywiście, że o tym wiem !! Skrzywdziłem ją Mike ! Rozumiesz skrzywdziłem !! – po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Widok płaczącego przyjaciela wstrząsnął Michaelem, usiadł na skraju kanapy i patrzył jak jego kumpel płacze.
-Tom... – przerwał jakby nie wiedział co powiedzieć. – Tom... jak to się stało ? Dlaczego to zrobiłeś ? Przecież to Twoja żona do cholery ! Mówiłeś, że ją kochasz, a teraz co ? Znudziło Ci się udawanie czy może miałeś dość już wszystkiego i postanowiłeś właśnie na niej się wyżyć ?
-Nie !! Bóg mi świadkiem, że tego nie chciałem. To wszystko przez wściekłość, to ona mnie zaślepiła i nie wiedziałem co robię, a kiedy to do mnie dotarło było już za późno. Już ją zbrukałem. Mike Ona płakała, moja mała kruszynka płakała.
-Ty też płaczesz. – pomyślał. – Stary musisz...
-Ona płakała do cholery ! Nigdy nie płakała z mojego powodu żadna kobieta, a teraz Ona siedzi tam i płacze ! – brunet nie słuchał słów szatyna, ten zrozumiał, że powinien mu pozwolić mówić. – Stała tam piękna i niewinna z miłością patrząca na mnie, a ja jak taka bestia rzuciłem się na nią, chciałem jej pokazać, że to ja mam władzę... i pokazałem ! Pokazałem jakie ze mnie ścierwo, dotykałem jej tak, jak tego nie chciała. Prosiła bym przestał ale ja nie mogłem, musiałem się upewnić, że nie miała nikogo prze de mną, po prostu musiałem. – mówiąc to Thomas raz po raz brał duży łyk wódki. – Ona się mnie bała, widziałem to w jej oczach. Kochana kruszynka bała się swojego męża i... i nienawidziła mnie. – szala goryczy się przechyliła, Coronado opadł na kolana, Brits stanął za nim i położył mu dłoń na ramieniu.
-Musisz teraz to naprawić.
-Tego się nie da naprawić, Ona mi nie wybaczy, nigdy, bo tego nie da się wybaczyć, splamiłem jej honor i odebrałem jej godność.
-Nie zaprzeczę, że zachowałeś się jak ostatni kretyn i najchętniej wywalił bym Cię stąd na zbity pysk za to co jej zrobiłeś ale jesteś moim przyjacielem, a Majka przyjaciółką i znam ją. Wiem, że Ona Cię kocha i jeśli jakimś cudem wymyślisz coś by ją odzyskać pomogę Ci. – oczy Michaela napełniły się łzami, sam nie wierzył by Maja wybaczyła mężowi ale tego nie powiedział na głos. – Nie odzyskasz już jej.
Tymczasem w mieszkaniu państwa Coronado, czerwonowłosa siedziała skulona na podłodze, z całych sił przyciskała kolana do piersi i starała się nie płakać. Niestety nie udawało jej się to gdyż łzy strumieniami spływały jej po policzkach. Chciała być silna ale wobec tego co się wydarzyło przed chwilą nie potrafiła opanować drżenia dolnej wargi i obrzydzenia do samej siebie. Przed oczami cały czas miała obraz Thomasa. Na jego twarzy nie widziała tego co zawsze, czyli miłości, widziała natomiast wściekłość, zawziętość i coś czego nie potrafiła nazwać ale właśnie to ją przeraziło najbardziej. Zamknęła oczy.
-Nienawidzę Cię. – wyszeptała. – Nienawidzę ! – krzyknęła na cały głos i ponownie zalała się łzami. Osoba, której ufała bezgranicznie, której oddała swoje serce zawiodła ją, zraniła najdotkliwiej jak jest to tylko możliwe. – Dlaczego mi to zrobiłeś ? Dlaczego ? – pytała prawie bezgłośnie i cichutko płakała. W takim właśnie stanie znalazł ją Robert. Chłopak od Michaela dowiedział się, że z Mają coś się dzieje, niestety mężczyzna nie powiedział mu o co chodzi, a On nie pytał obiecał tylko, że do niej pojedzie, oto jest. Stoi w drzwiach i patrzy na skuloną pod ścianą postać, która jest jego najlepszą przyjaciółką. Widok ten jest dla niego o tyle szokujący co bolesny. Schmitt nigdy nie widział czerwonołosej smutnej, a co dopiero płaczącej, zawsze była pogodna i wesoła i to zazwyczaj Ona pocieszała jego. Podniosła wzrok i zauważyła rudzielca, nie starała się nawet ukryć przed nim łez. Chłopak podbiegł do niej i uklękną, obejmując swymi chudymi rękoma.
-Majka, kochanie ciii... – szeptał uspokajającym głosem, a Ona mocno wtuliła się w niego. – Choć ... – powiedział po chwili milczenia i pomógł wstać przyjaciółce, poprowadził ją w stronę sypialni. Kiedy się z niej znaleźli posadził ją na łóżku. Kobieta momentalnie położyła się na nim zwijając w kłębek. – Przyniosę Ci coś do picia. – oświadczył Robert, Majka jednak schwyciła go za rękę i powstrzymała.
-Proszę Cię nie zostawiaj mnie, nie chcę być teraz sama.
-Ale... – spojrzał na nią. - ... dobrze.
-Połóż się tu przy mnie i obejmij. – złotowłosy tak też uczynił, ułożył się wygodnie na łóżku i obejmując Majkę przysunął ją twarzą do siebie, gładził jej włosy.
-Prześpij się maleńka, jestem przy Tobie. – szeptał czule.
-Robert.
-Tak ?
-Dziękuję, że o nic nie pytasz. – kobieta spojrzała załzawionymi oczami na chłopca i przylgnęła do niego jeszcze bardziej.
-Thomasie Coronado co to ma znaczyć ?!!!!! – w salonie Britsa rozległ się ogłuszający ryk. Brunet z trudem podniósł ciężkie powieki i spojrzał na to co było źródłem dźwięku najmniej pożądanego w tym momencie.
-Larbcia ? – z ust mężczyzny wydobył się niezrozumiały bełkot, a spod jego nóg wytoczyła się pusta butelka.
-Tak babcia ! – staruszka podeszła wściekle do wnuczka i szarpnęła go za ucho zmuszając tym samym by się podniósł.
-Ał, ał !
-Nic nie ał i marsz przed siebie. – Sophia strofując wnuka prowadziła go w stronę łazienki. – Thomasie Coronado jesteś najgłupszym mężczyzną jakiego znam i powiem Ci więcej mam teraz ogromną ochotę ściągnąć Ci spodnie i sprać ten goły tyłek aż byłby fioletowy ! – krzyczała czym doprowadzała Toma do szału. – Dziękuję, że po mnie zadzwoniłeś. – zwróciła się już spokojniej do Britsa. Ten tylko skinął głową. Coronado obrzucił go złowieszczym wzrokiem.
-Nie patrz tak na mnie, ostrzegałem Cię.
-Dobrze zrobiłeś chłopcze, bardzo dobrze. – Sophia osunęła zasłonkę prysznica i wepchnęła pod niego wnuka. – Teraz trochę Cię doprowadzimy do trzeźwości, a później mi powiesz co spowodowało to, że ten przystojniak i ślicznym tyłeczku musiał wezwać mnie do pijanego wnuka. – uśmiechnęła się przebiegle i puściła strumień zimnej wody na Coronado.
-Aaaaa !!!! – krzyczał zdzierając sobie gardło.
-Krzycz, krzycz jak skończysz wytłumaczysz mi dlaczego się upiłeś i dlaczego jesteś tu, a nie z żoną. – brunet przestał krzyczeć, oparł się o kafelki i spojrzał na babkę.
-Zgwałciłem ją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 0:30, 14 Lip 2009    Temat postu:



Odcinek. 11. Hmmm

Thomas po tym jak babcia i Michael opuścili łazienkę rozebrał się i wsunął pod prysznic, z którego wypłyną strumień wody, smagał on napiętą skórę mężczyzny. Tom zamknął oczy i jeszcze raz przywołał w pamięci to co wydarzyło się tego dnia. Najpierw było tak wspaniale, cudownie ale On musiał wszystko zepsuć tym swoim durnym kłamstwem, dalsze wydarzenia potoczyły się tak szybko i były tak nieprawdopodobne, iż zaczął wątpić w to, że miały one w ogóle kiedykolwiek miejsce. Spojrzał na swoje dłonie i już wiedział, że były realne jak nic innego w świecie.
-Cholera ! – zaklął i uderzył pięścią w kafelki, głowę podsunął pod wodę chcąc choć na chwilę zmyć z siebie piętno czynu jakiego dokonał. Stojąc tak z zamkniętymi oczami ani się obejrzał jak zasnął, obudził się dopiero wtedy gdy jego ciało przeszyły dreszcze. Zakręcił wodę i wychodząc z pod prysznica zaczął powolnie wycierać się ręcznikiem. Przy tej czynności spojrzał w lustro, zobaczył własne odbicie i już po chwili tkwił z głową w sedesie, wymiotował. Wymiotów nie sprawił jednak alkohol. Było to coś zupełnie innego. Wyrzuty sumienia ? Może, nie zastanawiał się nad tym. Kiedy poczuł się lepiej, okrył biodra ręcznikiem i wszedł do sypialni Britsa, która sąsiadowała z łazienką. Na łóżku, tak jak obiecał mu przyjaciel czekały na niego czyste rzeczy. Ledwo zdążył nasunąć na siebie bokserki i spodnie, a do pokoju wpadła zniecierpliwiona babcia.
-Thomas natychmiast mów mi co się tu dzieje ! – rozkazała nie speszona negliżem wnuka.
-Nie chcę o tym teraz rozmawiać. – bąknął i zaczął zakładać na stopy granatowe skarpetki.
-Nie obchodzi mnie czego Ty chcesz młody człowieku ! Masz w tej chwili powiedzieć mi dlaczego Mike siedzi tam na dole i milczy, a co gorsza nie ma nawet ochoty na partyjkę pokera !
-Babciu proszę.
-Nic nie proszę, tylko... – przerwała widząc opuchniętą twarz mężczyzny. – O Boże Majka Cię pobiła. – wypaliła bez zastanowienia. – Zawsze wiedziałam, że ta mała ma temperament ale skąd w niej taka siła to nie mam pojęcia. – Coronado spojrzał na babcię ponuro.
-Nie babciu, Majka mnie nie pobiła, to Michael ale nie mam do niego żalu, sam sobie na to zasłużyłem. – starsza pani przysiadła na skraju łóżka i zapytała.
-Dlaczego Cię pobił ? I dlaczego się upiłeś, przecież Ty nawet za alkoholem nie przepadasz !
-Uderzył mnie bo bronił honoru Maji, a upiłem się bo właśnie ten honor splamiłem. – kobieta przyjrzała mu się uważnie.
-Wolałabym nie domyślać się o co chodzi więc łaskawie powiedz mi co się stało. – Coronado czekała jednak jej wnuk nie odezwał się. Już chciała ponownie zadać pytanie kiedy ten przytulił ją z całej siły i zaczął przepraszać. Przepraszał ją za to, że w piątej klasie razem z chłopakami wybił jej okno w piwnicy piłką, a kiedy zapytała czy to On to się wyparł. Przepraszał za zniszczony obrus, który nie wiedzieć kiedy zapalił się gdy eksperymentował z papierosami, przeprosił nawet za wgniecenie w jej ukochanym samochodzie o którym jak się okazało babcia nie miała nigdy pojęcia. Mówił pośpiesznie, Sophia nie wiele rozumiała z potoku słów jakie z siebie wydobywał, kiedy zadygotał w jej ramionach zrozumiała jedno, jej ukochany wnuczek cierpiał i Ona musiała temu jakoś zaradzić. Z trudem wyswobodziła się z jego żelaznego uścisku. – Proszę maleńki powiedz mi co się stało. – oczy jej się zaszkliły. Thomas odsunął się, pochylił głowę i ukrył ją w dłoniach, zaczął mówić. Opowiedział wszystko ze szczegółami i widział jak źrenice babki powiększają się w zdziwieniu. Kiedy skończył staruszka wymierzyła mu cios prosto w szczękę i przytuliła. – Będzie dobrze kochany, zobaczysz coś wymyślimy. - Załkał, aż w końcu rozkleił się na dobre.
Tymczasem w mieszkaniu Coronadów Maja obudziła się. Spostrzegła, że ściśle tuli ją do siebie Robert, mimowolnie uśmiechnęła się. Podniosła rękę i dłonią odgarnęła jego ognistą grzywkę z czoła. Chłopak poruszył się i otworzył oczy.
-Dziękuję. – powiedziała i ucałowała jego czoło.
-Ale za co ? Przecież nic takiego nie zrobiłem.
-Jesteś tu, a to mi wystarczy. – oboje zamilkli.
-Maju może teraz powiesz mi co takiego się stało, że płakałaś ?
-Przepraszam ale nie chcę o tym z Tobą rozmawiać. – posmutniał. – Nie rób takiej miny, jesteś po prostu za młody na takie rzeczy.
-Uznam, że tego nie słyszałem i nie obrażę się jeśli teraz wstaniesz i zgodzisz się coś zjeść ze mną. – zamyśliła się, po chwili jednak skinęła potakująco głową. Opuścili mieszkanie i wsiedli do nowego auta chłopaka. Robert starał się jakoś zabawić rozmową przyjaciółkę w czasie jazdy, Ona nie miała na to jednak ochoty. Myślami błądziła gdzieś daleko. Co jakiś czas zaciskała mocno powieki, aż w końcu odwróciła twarz w stronę okna. – Wszystko w porządku ?
-Tak jasne nie martw się. – odpowiedziała nie koniecznie przekonująco i znów zatonęła we własnych myślach, w których był tylko On, Thomas.
Kobieta myślała o nim, a On o niej. Wciąż tulił do siebie babcię czując, że jej siła może mu pomóc ukoić ból, jaki sam sobie zadał.
-Proszę powiedz mi co mam zrobić, by to naprawić ? – błagał. Sophia patrzyła na niego przez chwilę, była bezradna pierwszy raz w życiu, nie wiedziała co począć i pierwszy raz w życiu bała się.
Ruda i rudzielec dojechali do pobliskiego baru, zajęli stolik najbliżej okna i złożyli swoje zamówienia.
-Czy teraz powiesz mi wreszcie dlaczego płakałaś ? – Schmitt zapytał, gdy na stole kelnerka postawiła talerze z zamówionym jedzeniem.
-Oj Robster czy Ty zawsze musisz wszystko psuć ?
-Niczego nie psuję, chcę wiedzieć co się stało by Ci pomóc.
-Nie odpuścisz prawda ?
-Nie. – odparł szczerze i z impetem wepchnął sobie kawałek pieczonego kurczaka prawie do gardła.
-Dobrze, sam tego chciałeś. – rzekła i zaczęła opowiadać. Robiła to z niechęcią w końcu ją to bolało. Mówiła, a Robert patrzył na nią w milczeniu, w pewnym momencie przestał nawet jeść ale nie odezwał się. Czerwonowłosa opowiadała wszystko ze szczegółami. Sama nie wiedziała dlaczego to robi ale gdy mówiła czuła się lepiej. Nie czuła się przytłoczona, wręcz przeciwnie czuła się dziwnie lekko. Gdy skończyła miała zaszklone oczy ale się nie rozpłakała, czekała na reakcję chłopaka.
-Chcesz sól do tych frytek ? – zapytał wyrywając się z osłupienia.
-Sól ? Ja Ci opowiadam o tym wszystkim, a Ty masz mi dopowiedzenia tylko tyle ?
-Tak. – potwierdzając te słowa skinął jeszcze głową.
-Głupol z Ciebie. – roześmiała się. – Dziękuję Ci mały.
-Zawsze do usług. – wyszczerzył się w szczerym i białym jak śnieg uśmiechu. Jednak zaraz spoważniał. – Co zmierzasz teraz zrobić ?
-Nie wiem. – zaczęła grzebać widelcem w surówce.
-Wiesz, że On tak naprawdę nie chciał Cię skrzywdzić. – pokiwała głową. – Oboje wtedy powiedzieliście o wiele za dużo i oboje z pewnością żałujecie tego. Pytanie jednak brzmi czy Ty potrafisz mu wybaczyć to czego się dopuścił ? – milczała. Maja chciała znać odpowiedź na pytanie lecz nie znała. Starała sobie wyobrazić jakby miało wyglądać to wybaczenie i nic ciekawego jej do głowy nie przyszło.
Przyjaciele mierzyli się wzrokiem, a do restauracji weszło dwóch mężczyzn. Jeden wysoki, smukły i dobrze zbudowany, drugi średniego wzrostu z zaokrąglonym brzuchem. Oboje mogli mieć nie więcej jak dwadzieścia osiem lat. Uśmiechnęli się na widok czerwonowłosej i pomachali jej na przywitanie. – Hmmm.
-Co za hmmm? Czy to jest Twoja odpowiedź ?
-Nie. – rozpromieniła się. – Wpadłam na genialny pomysł.
-Nieee. – jęknął. – Tylko nie to, Boże uchowaj.
-Boga mi tu nie wzywaj tylko słuchaj co wymyśliłam, bo będziesz mi potrzebny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna -> Więcej o NAS / Nasze opowiadania/telenowele / Romans / Dramat / Zapomniane, zaniedbane opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin