Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna

 Mała złośnica (Odsłona nr. 6)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Kala
Chasing The Sun.
Chasing The Sun.



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 37984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: śląsk.

PostWysłany: Wto 3:35, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Mam wrażenie, że głowny bohater zupełnie nie pasuje do tej całej Fabioli. To fakt, że przeciwieństwa się przyciągają ale chyba nie w tym przypadku. NIe pasują mi jako para Smile Mam nadzieje, że wybuchnie wielki płomień miłości między nim a Klaudią Smile Byli przyjaciółmi więc pewnie się dobrze znają xD ajj a między przyjaznią a miłościa jest cienka linia Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 9:39, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Dzięki Kala

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kala
Chasing The Sun.
Chasing The Sun.



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 37984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: śląsk.

PostWysłany: Wto 12:36, 14 Kwi 2009    Temat postu:

nie ma za co Smile czekam na 2 odcinek Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
the_dirty_diana
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2874
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: | . neverland . | . mexico city . | . łwc . |

PostWysłany: Wto 13:01, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Zgadzam się z Kalą niezbyt do siebie pasują tak jak woda i ogień. No ale miłość przezwycięży wszystko Smile o ile jest to prawdziwa miłość. Ciekawi mi czy Klaudia wzbudzi pożądanie Davida i między nimi wybuchnie namiętność Smile No więc czekam na dalsze losy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 13:14, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Dzięki.
Może wieczorem dam następny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 18:38, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek 2

Chyba oszalałam ale wstawiam ten odcinek. Miłego czytania(czyt. spania)

Leżał na łóżku. Dochodziła trzecia w nocy, a on nadal nie spał. Nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że jutro będzie musiał stawić czoło przeszłości. Jedynym pocieszeniem był fakt, iż Fabiola się o niczym nie dowie. Wiedziała, co nieco o nim. Wydawało mu się, że to było i tak za dużo. Nie chciał wracać do przeszłości. Chciał cieszyć się przyszłością. Przyszłością z nią. Jednak ona coraz częściej pytała o to, co było w przeszłości. Na razie jakoś wymigiwał się od jednoznacznych odpowiedzi. Zbywał ją jakimiś bzdurami, bądź zmieniał temat. Tylko jak długo jeszcze tak pociągnie? Chyba będzie musiał powiedzieć jej o swoje przeszłości.
Nagle przed oczami stanęła mu Klaudia. Do tej pory jeszcze nie pogodził się z tym, że zaprzepaścił tą piękną przyjaźń. To przez ten cały ślub stracił ją. Ich miesiąc małżeństwa był najgorszym miesiącem w ich życiu. Ciągle się kłócili. Jedynie w łóżku się dogadywali, ale to nie wystarczyło. Koniec musiał nastąpić. Może i dobrze, że przyszedł tak szybko. Mogli rozstać się. Nie ułożyło się. Powiedzieli trudno i każde poszło w swoją stronę. Czasami David zastanawiał się, dlaczego się rozstali. Byli dobrana parą. Można by powiedzieć, że byliby idealnym małżeństwem gdyby nie ich dziwny ślub. Każde było zalane w trupa. Patrząc z perspektywy czasu zastanawiał się, jakim cudem ksiądz dał im ten święty sakrament. To była głupota z jego strony. Gdyby wykazał chodź trochę mądrości na pewno nie pozwoliłby im włożyć obrączek na palce. Może wtedy nadal byliby przyjaciółmi, a może nawet pokochaliby się. Ta nagła myśl wyszła z jego głowy tak samo szybko jak tam trafiła. On i Klaudia parą? To byłoby niemożliwe. Zostali nią tylko przez alkohol i pomyłkę. W normalnych okolicznościach nigdy nie zrobiliby tego. Ich wspólny miesiąc życia jest tego idealnym dowodem.
Jego rozmyślania przerwał nagły ruch Fabioli. Dopiero teraz zauważył, że ona już nie śpi. Wpatruje się w niego. Kochał ją i to bardzo. Ale czasami miał jej dość. Jej troska o niego i wtrącanie się w jego sprawy denerwowała go i to bardzo. Nie był typem chłopca, który potrzebuje opieki. Potrafił sobie radzić i to bardzo dobrze. Dzięki swoim umiejętnościom zaszedł tak daleko. Swój sukces zawdzięczał tylko i wyłącznie swojej pracy. Nie mógł liczyć na rodziców czy znajomych. Od początku do końca musiał radzić sobie sam. Ojciec już dawno wydziedziczył go.
- Przepraszam. – powiedziała patrząc na niego. Przytuliła się mocno do niego. Lubiła czuć jego dotyk, zapach.
-Za co? – zapytał zdziwiony.
- Za to, że zmusiłam cię do wyjazdu. Ale ja bardzo chcę żebyśmy mieli to już za sobą. Pragnę zacząć przygotowania do naszego ślubu. Niestety jest to niemożliwe. Dokupi nie weźmiesz rozwodu nie mogę stać się twoja żoną, a bardzo tego pragnę.
- Wiem kochanie, ale musisz też zrozumieć mnie. To jest dla mnie bardzo trudne. – wyjaśnił i pocałował ją w czoło.
- Nie rozumiem, dlaczego. Masz tylko jechać do swojego rodzinnego miasta i dać swojej żonie papiery do podpisanie. Nie widzę w tym niczego złego.
- Może ty nie. Jednak ja widzę bardzo dużo złych rzeczy.
- Jakich? – zapytała wyraźnie zaciekawiona. Może tym razem uda jej się coś z niego wyciągnąć o przeszłości.
- Chodzi o moją przeszłość. Nie wiesz za wiele o tym. Nie chciałem ci wcześniej o tym mówić. To nieprzyjemny temat. No, ale chyba jednak powinnaś o tym wiedzieć.
- O czym? – śmiertelnie się przeraziła. Oczekiwała, że kiedyś w końcu powie jej o swojej przeszłości. Wymyślała sobie, jaki był kiedyś, co robił. Ale słowa o nieprzyjemnym temacie i ten jego ton głosu. Przeraziła się nie na żarty.
- Nie wiem jak ci o tym powiedzieć.
Zaczęła coraz bardziej się niepokoić. Z każdym jego słowem jej przerażenie stawał się większe. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Mimo swojego narastającego przerażenia zdobyła się na to by się odezwać.
- Najlepiej od początku.
- Tak, więc w młodości nie byłem dobrym chłopcem. Sprawiałem ogromne problemy. Nie raz i nie dwa przesiedziałem noc w więzieniu. To był tak jakby mój drugi dom. Bywałem tam częściej niż w swoim pokoju.
- Nie wiedziałam, że będę miała za męża takiego rozrabiakę. Sądziłam, że byłeś poukładanym, dobrym chłopcem.
- Jak widać pomyliłaś się. Nawet mój dziwny ślub powinien naprowadzić cię na ten trop. Jesteś na mnie zła? – zapytał trochę przestraszony.
- Niby, za co?
- No za to, że ci nie powiedziałem o mojej przeszłości.
- Przyszłość jest nieważna. Liczy się przyszłość, nasza wspólna przyszłość. Jednak nie bardzo rozumiem, dlaczego boisz się wrócić do domu?
- No, bo przed wyjazdem bardzo posprzeczałem się z ojcem.
- Jak bardzo? – zapytała przytulając się mocniej do niego.
- Tak bardzo, że mnie wydziedziczył z rodziny.
- Żartujesz prawda?
- Nie wściekł się, gdy mu powiedziałem o rozstaniu z Klaudią i o moim wyjeździe. Był tak zły, że powiedział mi kilka gorzkich słów. Od tamtej pory nie odezwał się do mnie ani słowem. To, dlatego gdy dzwonię do rodziny rozmawiam tylko z matką.
- Ale przecież nie spotkasz się z ojcem tylko z tą Klaudią.
- Myślisz, że nikt mu nie doniesie? Wszyscy go tam szanują chodź nie lubią. On zawsze o wszystkim wie. Będzie pewnie pierwszą z osób, która dowie się o moim przyjeździe.
- Nie musisz się z nim spotykać. Jedź od razu do Klaudii i potem wracaj.
- Myślałem o tym. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Byłoby jeszcze gorzej gdybym tak zrobił. Ojciec miałby satysfakcję, że nie stanąłem z nim oko w oko. Nie sprawię mu tej przyjemności.
- Nie rozumiem. Nie chcesz się z nim spotkać, ale chcesz to zrobić. To trochę dziwne nie sądzisz?
- A czy ja kiedykolwiek byłem normalny kochanie? – zapytał David całując narzeczoną.
- Chyba nie. A po tym, co dzisiaj usłyszałam jestem tego pewna. - Fabiola uśmiechnęła się.
- Dlatego zostanę tam kilka dni. Niech ojciec wie, że się go nie boję.
- Jak dziecko. – westchnęła Fabiola. Chciała jak najszybciej zasnąć. David zrobił to dopiero około piątej rano. Musiał wstać o siódmej, więc dużo mu ten sen nie dał, ale zawsze coś.
Spakował się już wczoraj. Wstał o siódmej od razu skierował się do łazienki. Gdy już załatwił poranną toaletę ruszył do kuchni. Wlókł za sobą torbę podróżną. Pakunek nie był ciężki. Jednak pomimo tego David nie chciał podnieść go dostatecznie wysoko. Ciągnął torbę tak, że dnem dotykała podłogi.
Gdy znalazł się już w kuchni zobaczył krzątającą się po kuchni Fabiolę.
-Podnieś tą torbę. – powiedziała dziewczyna nie patrząc na niego.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Torba będzie brudna
- Dobra. – powiedział stawiając pakunek na krześle.
- Chcesz coś zjeść? – zapytała przewracając naleśnika na drugą stronę.
- Nie wiem czy zdążę.
- Masz jeszcze godzinę. Zaraz podam ci naleśniki.
- W takim razie nie zdążę.
- Zdążysz. Zjesz te naleśniki.
- Będą korki i nie dojadę w porę na lotnisko. Nie zamierzam czekać na następny kilka godzin.
- A ja nie zamierzam sama jeść. – powiedziała stawiając przed nim talerz z naleśnikami oblanymi syropem klonowym. Sama dla siebie też postawiła talerz, na którym było znacznie mniej jedzenia.
- Nie zjem tyle. – powiedział patrząc się na wielki stos postawionych przed nim okrągłym plackom.
Nie słuchała go. Zawsze robi to co chce. Na szczęście David miał nad nią kontrolę. Jeśli mu się coś nie podobało to przekonywał ja by zmieniła zdanie. Właśnie takim sposobem udało mu się przez kilka miesięcy powstrzymywać kazania mu wyjechać do rodzinnego miasta. Tym razem zgodził się na wyjazd. Nie mógł już dłużej tego przeciągać. Wcześniej czy później i tak będzie musiał stawić czoło przeszłości. Poza tym dawał jej wolną rękę tylko do spraw związanych ze ślubem. Jedyna rzecz do której się nie wtrącał. Wszystkie inne rzeczy były tak jak on sobie życzył. Pan i władca. Tylko szkoda, że musiał wyjechać. Nie lubił przebywać sam. Zawsze musiał mieć towarzyszkę. Uwielbiał kobiety. Kochał trzymać je w swoich wielkich ramionach i całować. Chyba powinien już przestać myśleć o innych skoro ma się niedługo ożenić? Tylko, że David nie był do końca przekonany czy chce brać ślub. Oczywiście kochał Fabiole, ale nie był jeszcze gotowy na ślub. To całe przedsięwzięcie zostało na nim wymuszone. Przyszły teść od dawna przekonywał ich do zawiązania związku. Fabiola była jak najbardziej za ale on miał wątpliwości, nadal je ma. Tylko cholera jak miał odmówić jej ślubu? David ma jedną jedyną wadę. Nie umie odmawiać kobietom. To go kiedyś zgubi. Wątpliwości mogły wynikać z tego, że już raz stanął na ślubnym kobiercu i to co z tego wyszło nie było najlepsze. Same kłótnie, nienawiść, rozstanie, dziecko, ból i nierozwiązane sprawy. Czy to znowu będzie tak wyglądało? Jeśli tak to on bardzo dziękuję za tą przygodę. Proszę się zatrzymać on wychodzi z tego wagonu. Tak tylko, że maszynistą był on i nie mógł już niczego odkręcić. Słowo się rzekło, kobyłka u płotu.
Wstał od stołu. Nie mógł zjeść więcej. Może i był dobrze zbudowanym mężczyzną ale to nie oznacza, że musi dużo jeść. Fabiola nie rozumiała tego. On chciał trzymać formę a nie stać się wielkim pluszowym misiem z piwem w ręku!!!
- Nie zjem więcej i nie proś mnie o to bo tego nie zrobię. – powiedział zakładając obszerną bluzę.
- Ale jeszcze troszkę. Musisz mieć siłę.
- Mam siłę. Ale zaraz ją stracę przez ciebie!!! – wrzasnął.
- Nie krzycz na mnie. Przecież ja niczego nie zrobiłam.
- Przepraszam cię kochanie. Jestem trochę zestresowany tym całym wyjazdem. Jest mi trudno, a ty jeszcze bardziej wszystko komplikujesz. Chcę jak najszybciej tam pojechać i wrócić. – powiedział David i pocałował narzeczoną.
- Czyli chcemy tego samego. – uśmiechnęła się. – A teraz już jedź. Załatw to jak najszybciej i wracaj do mnie.
-Będę za trzy dni góra cztery. Kocham cię. – powiedział i ucałował jej czoło.
- Ja ciebie też. A teraz mój Książe pozbądź się jedynej przeszkody, która stoi nam na drodze do szczęścia.
Wziął bagaż i szybko ruszył do wyjścia. Nie chciał dłużej słuchać tej paplaniny. Bardzo kochał Fabi ale jej zachowanie doprowadzało go do szału. Do końca nie wiedział czy chcą za nią wyjść. Nie był pewny. No ale cóż dał słowo i musi go dotrzymać. Wyjazd do Telarosa był tylko jednym z kroków do wypełnienia obietnicy.
Wsiadł do wcześniej zamówionej taksówki i ruszył na lotnisko. Zapowiadało się, że to będzie ciężka podróż. I jeszcze nie wiadomo jaki skutek odniesie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 21:54, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek 3
Wysiadł z samochodu. Wypożyczył go na lotnisku. Jakoś musiał się dostać do tego miejsca. Już dawno tu nie był. Teraz miał dwadzieścia pięć lat i znowu staje na tej ziemi. Stał przed znakiem. Nie miał odwagi żeby przestąpić „próg” miasta. Może to nie było takie małe miasteczko. Każdy się tu z każdym znał. Ludzie byli życzliwi, mili i uczynni. Raj na ziemi? Nie jeśli masz kartotekę z taką ilością kartek jak w encyklopedii. Już minęło go kilka samochodów. Może jednym z nich jechał jakiś przyjaciel jego ojca? Może go rozpoznał? Jeśli tak to już pewni oświadcza mu co wiedział i Jeremy wsiada wściekły do samochodu by przepędzić syna. Może to i lepiej, że szybciej się spotkają? Powinni wreszcie załatwić ten konflikt.
Stojąc zastanawiał się jak ma powiadomić Klaudię o rozwodzie? Na pewno nie będzie załamana. Powinna przyzwyczaić się do myśli, ze nic ich już nie łączy. Nic prócz ślubu. Ale i tak to nie będzie łatwe. W końcu byli małżeństwem od pięciu lat. To szmat czasu. No ale tan naprawdę spędzili ze sobą tylko miesiąc. I tak będzie mu ciężko. Uwielbiał tą małą kobietę. Zawsze wyciągała go problemów, no ale wcześniej pakowała go w nie. Potrafiła w najgorszy dzień go rozweselić. Była dla niego jak siostra. No ale z siostrą nie bieżę się ślubu, nie uprawia seksu i nie robi jej dziecka!!! Tak dziecka. To dlatego się rozstali. Klaudia powiedziała, że on nie nadaje się na ojca i nie chcę skazywać go na dziecko. To ona podjęła decyzję o rozstaniu. Postanowiła zostać samotną matka. O co on zrobił? Było mu na rękę, że się rozstali. Powiedział, że będzie jej przysyłał pieniądze na dziecko i odszedł. Nienawidził siebie za to. To była najgorsza rzecz jaką mógł zrobić. Ale wtedy miał dwadzieścia lat i chciał żyć, a nie bawić dzieciaki. Odszedł, a ona została sama. Trzy miesiące później zadzwoniła do niego i powiedziała, że poroniła. A co on zrobił? Powiedział, że trudno. Za to nienawidził siebie jeszcze bardziej. Zamiast płakać z powodu straty dziecka on powiedział trudno. Nie pocieszył jej. Potem próbował naprawić swój błąd. Przepraszał Klaudię, tłumaczył się. Wybaczyła mu. Zawsze wszystkim wybacza. Jest dla niego za dobra. Nie zasłużył na nią. Zniszczył jej życie biorąc z nią ślub. Teraz powinien jej to wynagrodzić. Ale jak? Czy rozwód załatwi sprawę?
Przebudził go odgłos warczącego silnika. Skierował wzrok na samochód i zobaczył swojego byłego przyjaciela Kavina.
- David to ty?
- Kevin? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak to ja. Chodź tu stary niech no cię uściskam! – powiedział zadowolony i zaczął witać się z kumplem. Kevin był jeszcze większy niż David. Był bardziej muskularny, wyższy i silniejszy. Chłopak patrzył na niego z niedowierzaniem. Pomyśleć, że kiedyś był o głowę niższy.
- Dobrze cię znowu widzieć. – uśmiechnął się David.
- Ciebie też. A co cię sprowadza do miasta? – zapytał puszczając go z uścisku.
- Chcę się zobaczyć z Klaudią. – poinformował go.
- Klaudią? – zapytał zdziwiony.
- No z moją żoną. Taka niska, szczupła, wesoła.
- Wiem jaka Klaudia. Tylko dziwi mnie, że szukasz jej tutaj.
- No wiesz całkiem to nie tak tutaj. Chciałem jechać do miasta ale musiałem chwilę pomyśleć.
- Nie o to chodzi. – powiedział Kevin. – Nie znajdziesz jej tu.
- Nie ma jej w domu? Wyjechała na wakacje?
- No można tak powiedzieć. Na bardzo długie wakacje.
- Boże czy ona.... Czy ona umarła? – zapytał David. Te słowa ciężko przechodziły mu przez gardło.
- Nie skądże. Chodzi o to, że Klaudia wyprowadziła się stąd kilka lat temu.
- To już nie mieszka w naszym starym mieszkaniu?
- Już od dawna nie. Po tym jak wyjechałeś przeprowadziła się do ojca.
- No to na pewno tam jeszcze jest. Zaraz tam pojadę.
- Nie ma jej tam. Bo widzisz gdy wiesz no... No gdy ona.... Dziecko.. – plątał się w słowach.
- Gdy poroniła tak?
- Właśnie. Wtedy postanowiła opuścić Telarosa na zawsze. Nie chciała żeby cokolwiek przypominało jej o tym, że straciła dziecko.
- To gdzie ona teraz jest?
- Ostatnio przysłała mi pocztówkę z Los Angeles. Ale to było jakieś pięć miesięcy temu, a jeszcze wcześniej przysłała z Detroit. Ale na pewno już jej tam nie ma. Zwiedza całe Stany Zjednoczone. Czasami robi sobie przystanek na kilka miesięcy albo krócej.
- Przecież ktoś musi wiedzieć gdzie ona jest. – powiedział David. – Może jej ojciec.
- Jak chcesz to spróbuj. Ale nie sądzie żeby wiedział. Prze wyjazdem się pokłócili. Nie chciał dać jej paru dolarów na początek. Jedziesz ze mną do miasta?
- Nie wiesz co dzięki. Najpierw pogadam z Tomem. Może jednak wie gdzie jest jego córka.
- Życzę powodzenia. – powiedział Kevin idąc do wozu.
- Będzie mi potrzebne i to nie raz.
- Wpadnij do naszego baru. Wypijemy piwo i pogadamy.
- Jak tylko dowiem się czegoś to wpadnę.
- Będę czekał. – krzyknął przez szybę odjeżdżając.
*****************************************
David stał przed dużym domem ogrodzonym drewnianym płotem. Z boku stała stajnia i budynki gospodarcze. Podwórko wyglądało o wiele lepiej niż wtedy gdy ostatnim razem tu był. Zawsze wszędzie walały się śmieci i był nieład. Teraz wszystko jest na swoim miejscu. Nie poznałby tego miejsca gdyby nie stary pies Toma. Jak widać nieobecność Klaudii wyszła mu tylko na lepsze. Już nie musiał martwić co te roztrzepane dziecko wymyśli. Może i dla Toma dobrze ale dla niego nie. To, że Klaudii nie ma tu komplikuje bardzo jego misję w sprawie rozwodu.
Szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Zapukał ostrożnie. Czekał aż ktoś mu otworzy. Po kilku minutach zza drzwi wyłoniła się postać mężczyzny.
-David? Co ty tu robisz? Czego chcesz? – zapytał zdenerwowany Tom. Nie ma jak to ciepła przyjęcie.
-Też się cieszę, że cię widzę. Przyjechałem z wizytą do teścia. Nie można?
-Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Byłem strasznie zdziwiony. Może wejdziesz? – zapytał mężczyzna rozchylając drzwi.
-Bardzo chętnie.
David wszedł do pomieszczenia. Tu też było zupełne inaczej niż kiedyś. Zmienił się wystrój. Ściany były w ciepłych i miłych kolorach. Jakoś tak w ogóle wszystko było takie ciepła i przytulne. Chyba kobiece ręka przykładała się do wystroju. Ale przecież Klaudia podobno wyjechała. W takim razie kto zrobił remont? Tom? Nie on na pewno nie. Prędzej by umarł niż zaczął zajmować się wystrojem wnętrz.
-Klaudia się napracowała zmieniając wszystko. Bardzo ładnie tu. – powiedział David.
-To nie Klaudia. Moja żona zajęła się tym wszystkim. Jest dekoratorką wnętrz.
-Myślałem, że matka Klaudii zmarła przy jej porodzie. – oznajmił David
-No, bo to prawda. Dużo się zmieniło tu odkąd wyjechałeś. Ja wziąłem ślub. Telaros to nie jest już to samo miasto. Wszystko tu się pozmieniało. W końcu to już pięć lat.
-Może i się trochę pozmieniało, ale ludzie są tacy sami. – powiedział David.
-Nie powiedziałbym. W szczególności to się nie tyczy twojego ojca. Gdy rozstaliście się z Klaudią i wyjechaliście to już nie jest to samo miasto. Nikt nie rozrabia. Nie ma tylu powodów do radości. Teraz ludzie tylko pracują. Kiedyś wy byliście dla nas odskocznią. Zawsze można było na was ponarzekać, pośmiać się. Gdy wyjechałeś wasza paczka jeszcze się jakoś trzymała, ale już było widać, że to nie to samo. Już tak często nie spuszczali powietrza z każdej opony samochodu, nie wybijali tylu okien. Nawet policjanci zaczęli za tobą tęsknić. No, a potem gdy Klaudia poroniła i wyjechała już całkiem się popsuło. Chłopcy postanowili zająć się robotą, a nie rozrabianiem. – tłumaczył Tom siadając na kanapie.
-Przykro mi. A czy wiesz gdzie jest Klaudia? – zapytał opierając się o framugę drzwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Ostatnio była w Miami. Ale to półtora miesiąca temu. Nie utrzymujemy ze sobą dobrego kontaktu odkąd się pokłóciliśmy. Co raz przyśle pocztówkę, zadzwoni żebym się nie martwił.
-A nie wiesz kto może wiedzieć gdzie wyjechała? Może Molly wie gdzie ona jest? W końcu były najlepszymi przyjaciółkami.
-Molly też nie wie. Kiedyś się jej pytałem, bo chciałem Klaudii wysłać pieniądze to powiedziała, że nie ma najmniejszego pojęcia gdzie wywiało tą wariatkę.
-Cóż trudno. Myślałem, że od ciebie dowiem się gdzie podziewa się moja żona. – powiedział David.
-A czego do niej chcesz?
-Muszę zrobić coś co powinienem zrobić już dano temu.
-Będziesz jej szukał?
-Tak i przysięgam, że znajdę. Nie byłbym sobą gdybym tego nie zrobił.
-Tylko proszę nie skrzywdź jej znowu. – powiedział Tom.
-Jak to znowu?
-Nie ważne.
-Tom powiedz o co ci chodzi? Kiedy ja skrzywdziłem? Wtedy gdy odszedłem? Wtedy gdy wziąłem ślub? Wtedy gdy poroniła? – zapytał chłopak podchodząc do teścia.
-Nie ważne. Nie słuchaj staruch który plecie od rzeczy.
-Do cholery ważne!!! Skończ jak zacząłeś.
-Nie powiem nic. Jeśli będzie chciała to sama ci to powie. Ja się tam w wasze sprawy nie będę mieszał. Jesteście już dorośli. Jak to twój ojciec powiedział naważyliście sobie piwa to musicie je wypić. Ja wam nie pomogę w niczym.
-A co do tego ma mój ojciec? Przecież ja dla niego nic nie znaczę. Jestem zerem.
-Tego też za was rozwiązywał nie będę. Mam już dość waszych kłótni. Ja się dziwie twojej matce, że ona te wasz kłótnie wytrzymuje. Tylko powiem ci jedno. Jeśli skrzywdzisz moje dziecko to ci nogi z du... z tyłka powyrywam.
-A idź w cholerę!!! Zawsze obwiniacie o wszystko mnie!!! Może przynajmniej raz ktoś inny byłby kozłem ofiarnym!!! Klaudia nie jest święta!!! – krzyczał David wybiegając z domu.
-W gorącej wodzie kąpany. – powiedział pod nosem Tom.
-Kochanie kto to był? – zapytała młoda kobieta w samym ręczniku.
-Mąż mojej córki.
-Narwany jakiś.
-Tak samo jak Klaudia. Nawet nie wiesz jak oni do siebie pasują.
-Tak samo jak my? – zapytała zalotnie
-Jeszcze bardziej myszko. Jeszcze bardziej.
*************************************
David był wściekły jak nigdy. Już dawno nikt nie wyprowadził go tak z równowagi. Jak Tom mógł powiedzieć, że wszystko to jego wina? Przecież on nigdy nic nie robi. No może czasami trochę przeskrobał. Ale nie tylko on jest wszystkiemu winny. Nie można obwiniać go za całe zło świata. On jest czarną owcą w rodzinie, a jego ojciec i żona i w ogóle wszyscy są nieskazitelnie czyści. Miał już tego serdecznie dość!!! W młodości za wszystkich obrywał teraz tak nie będzie. W końcu pokażę, że on też potrafi się bronić. Ojciec zawsze na niego wrzeszczał, a może teraz przyszła kolej na Davida? Może to on powinien teraz wykrzyczeć co mu na sercu leży?
Nie wiedział jakim cudem znalazł się przed swoim własnym domem. Wszystko było tak jak pięć lat temu. Ale nie ma co się dziwić. Ojciec nie lubił zmian. Powoli się przyzwyczajał do nich i powoli odzwyczajał. Jedyną rzeczą do, której szybko się przyzwyczaił był jego ślub z Klaudią. Tą wiadomość przyjął zadziwiająco szybki i o dziwno zaakceptował to.
Wszedł wolno do domu. Jego matka siedziała tyłem na bujanym fotelu i robiła na drutach. Już dawno jej nie widział. Dzwonił też rzadko, a gdy to już zrobił, rozmowa trwała pięć minut. Bardzo tęsknił za nią, ale nie chciał narażać się ojcu.
-Mamo. – powiedział cicho.
-David? – zapytała i szybko oderwała się od roboty. Rzuciła mu się w ramiona i zaczęła płakać. – Tak bardzo za tobą tęskniłam synku.
-Ja za tobą też, mamo.
-Dlaczego tak długo nie przyjeżdżałeś?
-Przecież wiesz. Ojciec by mnie zabił gdybym przyjechał. Teraz pewnie też mnie zabije ale mam tu cos do załatwienia.
-Przesadzasz. Nie zabije cię. Na pewno się ucieszy. On też cię kocha, tylko to ukrywa.
-Bardzo głęboko. Już dawano zapomniał o tym zapomniał.
-Jak zawsze dowcipny. – uśmiechnęła się. – Ale chyba schudłeś. Wyglądasz jak patyk.
-Mamo przesadzasz. – powiedział wypuszczając ją z ramion. – To, że już nie wyglądam jak napakowany zapaśnik czy gracz footballu nie oznacza, że jestem chudy jak patyk. Nadal mam mięśnie. I jestem silny. Schudłem tylko 5 kilo.
-To dużo kochanie. Jak ty będziesz pracował? Nie masz już pewnie sił.
Oj tak Karolina to najbardziej troskliwa osoba w całym Telarosa. Zawsze o wszystkich się martwi.
Zaczęła robić synowi kolację. Nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno. No ale podróż długo trwała. David nawet nie odczuł zmęczenia. Gawędził z mama. Było tak jak kiedyś. Znów poczuł się jak kilkunastoletni chłopak siedzący i śmiejący się z matką. Tylko szkoda, że nie może jej powiedzieć wszystkiego. Na pewno nie pochwaliłaby jego decyzji, ale na pewno by nie skarciłaby. Nigdy nie krzyczała na nigdy gdy robił jakąś głupotę. Zawsze musiał sam ponosić konsekwencję swoich wyborów. Tak było zawsze i teraz też będzie. Z tego błogiego stanu i rozbawienia wyrwał ich ochrypły głos.
-Co ten pan robi w moim domu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 20:35, 13 Maj 2009    Temat postu:

Odcinek 4
-Co ten pan robi w moim domu? – zapytał Jeremy.
-Nie wygłupiaj się kochanie. Przecież to twój syn David. Przyjecha... – zaczęła jednak mąż jej przerwał.
-Ja nie mam syna. Straciłem go w dniu, którym wyjechał z miasta zostawiając swoją żonę i nienarodzone dziecko. A potem zamiast zająć się małżonką, która straciła skarb, jakim był ich syn lub córka bawił się na imprezach nie przejmując się utratą dwóch najlepszych i największych skarbów w swoim życiu. Ja nie mam już syna. – słowa wypowiedziane przez ojca zabolały go. Ukuły w sam środek serca. Może i to była prawda, ale nie do końca jednak bolało. Powinien już się z tym pogodzić, ale jakoś nie mógł. Teraz na nowo zabliźnione rany zaczęły boleć i krwawić.
-Nie bawiłem się na żadnych imprezach. Nie jestem takim egoistą. Mam uczucia. Możesz sobie myśleć, co chcesz, ale mnie też bolała ta strata!!! – krzyknął David. Nie mógł wytrzymać.
-To było trzeba przyjechać i pocieszać załamaną żonę. Zrobiłeś tak? Nie. Nawet nie zadzwoniłeś żeby zapytać jak się czuje!!!
-Zapytałem się, gdy do mnie dzwoniła z ta wiadomością. – bronił się, David. – Ja też byłem załamany
-Jejku, bo zaraz się rozpłaczę. Nie rozśmieszaj mnie!!! Może to ona powinna przyjechać do ciebie i pocieszać? Oczywiście, że tak. Myślałem, że mój syn będzie mądrym człowiekiem, ale wyrósł na cholernego egoistę. Jest mi za ciebie wstyd. Nigdy nie sądziłem, że będę aż tak wstydził się własnego syna. – powiedział Jeremy.
-Przykro mi, że cię zawiodłem. Nigdy nie spełniałem twoich oczekiwać. Już się do tego przyzwyczaiłem. Zawsze to Daniel był tym dobrym, a ja okropnym. To Daniel był twoim oczkiem w głowie. To jego kochałeś. Pokładałeś w nim nadzieje. Mnie zawsze traktowałaś jako człowieka drugiej kategorii. Gdybyś mógł to wcześniej wypędziłbyś mnie z miasta!!! To, co zrobiłem było ci na rękę, bo miałeś pretekst by mnie wyrzucić. Zawsze byłem tym gorszym. Porównywałeś mnie do Daniela. W każdej rzeczy byłem od niego gorszy. Jego kochałeś, a mnie nie. Ale zobacz jak skończył twój idealny syn. Siedzi w wiezieniu. Ładny im ideał. Zawsze chciałem być taki jak Daniel, ale teraz już nie chcę. Nie mam zamiaru handlować narkotykami jak on. Czasami ludzie drugiej kategorii są lepsi niż takie ideały jak ty czy Daniel. Może i jak zostawiłem żonę i dziecko, ale dawałem im pieniądze na utrzymanie. Nadal przesyłam Klaudii pieniądze. Nie zostawiłem żony na pastwę losu tak jak ty to zrobiłeś!!! – krzyknął David.
Jeremy nie wytrzymał. Wziął zamach i przyłożył synowi z taką siłą, że chłopak wylądował na podłodze. Jeden i drugi był wściekły. Tylko Elizabeth stała i patrzyła z niedowierzaniem na to, co się działo.
-Daniel nie handlował narkotykami tylko zrobił jeden niewinny przekręć!!! Wynoś się stąd!!! Wynoś się z miasta!!! Słyszysz gnoju!!! Nie pokazuj mi się na oczy więcej. – krzyczał zdenerwowany Jeremy.
-Zabolały słowa? A pomyśl, że ja zawsze się tak czułem. Za każdym razem, gdy wymieniałeś dobre cechy Daniela i wychwalałeś go pod niebiosa!!! I to nie był przekręć tylko sprzedaż narkotyków!!!
-Mówię ci wynoś się!!!
-Wyjadę z miasta jak tylko dowiem się gdzie jest moja żona. – powiedział David podnosząc się z podłogi.
-Zostaw ją!!! Nie waż się jej znowu tknąć. – zagroził Jeremy
-Ją też chciałeś dla swojego idealnego syna Daniela, co? Nigdy nie podobało ci się nasze małżeństwo. Sądziłeś, że zniszczę jej życie. A Daniel oczywiście by tego nie zrobił. No gdzieżby. Twój idealny syn? Tylko taki łajdak jak ja mógł się zgodzić na to by dobrowolnie odejść. Powiem, co tylko jedno to ona chciała żebym odszedł, a nie ja!!! – krzyknął chłopak.
-Wynoś się!!! Nigdy nie dowiesz się gdzie ona jest. Nie pozwolę byś skrzywdził ja ponownie. Daj jej normalnie żyć.
-Dowiem się gdzie ona jest!!! Naprawię to, co zepsułem. Zwrócę jej wolność!!!
-Nie znajdziesz jej!!! Jedyną osobą, która wie gdzie ona jest jestem ja i nie zamierzam ci powiedzieć. Teraz się wynoś. Jak najszybciej!!! Nie pokazuj się chłopakom, bo możesz gorzko tego żałować!!!
-Nie wyjadę dopóki mi nie powiesz gdzie ona jest.
-Wynoś się gówniarzu zanim stracę cierpliwość!!!
-Nie już za wiele razy dawałem się kontrolować. Robiłem wszystko by ci się przypodobać. Nie stawiałem się. Teraz już z tym koniec!!! Powiedz gdzie ona jest to już nigdy mnie nie zobaczysz.
-Nigdy ci nie powiem!!! – powiedział Jeremy i zaczął iść w stronę szafki. Wyciągnął mały metalowy przedmiot i wycelował nim w Davida. – Niech pan się wynosi, bo inaczej dostanie pan kulkę między oczy. Niech pan zabiera tyłek i stąd wyjdzie.
-Tym razem wygrałeś, ale nie ruszę się z miasta do póki mi nie powiesz. – powiedział David i wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Już dawno powinien postawić się ojcu. Teraz wykrzyczał mu w twarz to, co mu leżało na sercu. Powinien być szczęśliwy, ale taki nie było. Było jeszcze gorzej. Czuł się źle. Bardzo źle. Złe wspomnienia odżyły.
Elizabeth patrzyła na tą kłótnię. Wiedziała, że i tak nic nie dadzą jej protesty. Nikt nie będzie jej słuchał. Jeden i drugi jest zbyt uparty, żeby przyznać się do błędu i przeprosić. Są uparci jak osły. Jeden warty drugiego. Nie sądziłaby rozmowa z mężem o tym, co się przed chwilą stało dało jakiś skutek. Jeremy i tak nie da się przekonać, by zaprzestał kłótni z synem. Ileż to ona razy już próbowała ich ze sobą pogodzić!? Wiele tysięcy razy. Za każdym razem rezultat był ten sam. Dalej było tak jak przed rozmową. Nie miała zamiaru po raz kolejny tego przeżywać. Ona mówi, a Jeremy nadal myśli po swojemu. Stanęła przy zlewie i zaczęła zmywać naczynia.
-Nic nie powiesz? – zapytał Jeremy, gdy żona przez dłuższą chwilę się nie odzywała.
-Co mam powiedzieć?
-Nie wiem. Powiedz, co myślisz o tej rozmowie. Zacznij na mnie wrzeszczeć za to, że na niego nawrzeszczałem. Nie wiem zrób cokolwiek.
-Ale, po co? Czy to coś zmieni? Po co mam sobie strzępić język?
-Elizabeth powiedz coś. Powiedz, że źle zrobiłem.
-Nie mam zamiaru. Sam wiesz, że źle zrobiłeś. Nie będę wygłaszała ci kazań. Jesteś dorosły.
-Proszę cię nakrzycz na mnie.
-Po, co?
-Żeby było tak jak zawsze. Lubię jak na mnie krzyczysz.
-Nie będę ci sprawiała przyjemności zapomnij. – powiedziała wycierając ręce. – Dokończ za mnie. Idę się położyć jestem śpiąca.
Jeremy zaklną pod nosem. Wiedział, że źle zrobił, ale za żadne skarby świata się do tego nie przyzna. Jest zbyt dumny. Niech David błaga o wybaczenie. To on jest młodszy i to on narozrabiał. Jeremy nic nie zrobił. To ten cholerny smarkacz całe życia pakuje się w kłopoty i wszystko robi źle. Nie był idealny, co prawda. Ale do cholery był jego synem. Powinien okazywać więcej miłości. Kocha go na swój zasrany sposób. Jeremy nigdy nie okazywał uczuć wprost. No może poza jednym wyjątkiem - do Daniela. Ale to, dlatego, że jego starszy syn był tak bardzo podobny do niego samego. David niestety nie. Młodszy wdał się w dziadka. Roześmiany, zawsze szczęśliwy, uśmiechnięty, lubił pomagać i miał skłonność do kłopotów. Jeremy też czasami robił coś złego, ale to przez przypadek, albo by kogoś ratować. A David? Porostu był głupi i nie wiedział, co robi. Ileż to on razy wstydził się za jego wybryki? Tyle razy musiał za niego świecić oczami. Wszyscy wybaczali małemu Davidowi. Nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego? Jemu wybaczali, a Jeremiemu nie potrafili. Ileż to on razy chciał żeby mu wybaczyli jego błędy z młodości. Nigdy tego nie zrobili. A Davidowi wybaczali każdą stłuczoną szybę, każdy zdemolowany samochód, każdą bójkę. Może, dlatego nie potrafił okazać młodszemu synowi uczuć? Był tym, kim Jeremy zawsze pragną zostać. Ludzie kochali, Davida. Jego tylko i wyłącznie tolerowali, ale i darzyli szacunkiem, mimo tego nie mogli wybaczyć mu błędów z przeszłości. Davidowi wybaczyli. Jeremy sam nie rozumiał, dlaczego nie mógł pokazać młodszemu synowi swoich uczuć. Na pewno nie wynikało to z tego, że inni lubili bardziej jego niż Jeremiego. Raczej powodem niechęci było podobieństwo Davida do dziadka. Młody Bonner był identyczny jak jego dziadek. Te same oczy, włosy, zachowania, powiedzenia. Był tak podobny do człowieka, którego Jeremy tak nienawidził. Nie powinien winić syna za swoje złe stosunki z ojcem. Jednak David tak bardzo przypomniał mu ojca, że chciał wyżyć się na swoim własnym synu. Właśnie złapał się na tym, że wychowywał, Davida tak samo jak jego ojciec go. Nie okazywał mu miłości. Ale teraz jest już za późno żeby cokolwiek zmienić. Nie cofnie tylu lat. Za to, że tak się zachowywał może winić tylko i wyłącznie siebie.
*******************************
David siedział w jedynym barze w mieście. „Party” może i nie był ekskluzywny. Ale jakoś to nie przeszkadzało mieszkańcom Telarosa, jemu też nie. Pamiętał jak wiele razy siedział tu z przyjaciółmi do rana i wmawiał, Kim, właścicielce, że są już pełnoletni. Zarówno ona jak i oni wiedzieli dobrze ile mieli lat i do pełnoletności brakowało im kilku lat. Jego ciotka zawsze się z nimi droczyła. Uwielbiała ich denerwować. No, a potem, gdy już mogli pić siadali przy stolikach, grali w bilard. Uwielbiał te czasy. Wtedy nie musiał się jeszcze martwić o przyszłość. Prowadził beztroskie życie. Zawsze z tego miejsca lądował na komisariat. Wsadzali go za kratki i potem znowu robił to samo. W czasie tygodnia nie mógł chodzić do „Party”, bo miał szkołę. Ale w czasie weekendu nadrabiał wszystko. Z tym miejscem wiązały się jego prawie wszystkie wspomnienia. To właśnie tu razem z Klaudią oświadczyli, że wzięli ślub. Wszyscy byli szczęśliwi tylko nie oni.
Podszedł do niego Kevin. Obok niego szła Molly, najlepsza przyjaciółka Klaudii.
-Cześć. Jak tam rozmowa z teściem? – zapytał uprzejmie Kevin.
-Beznadziejna. – powiedział popijając kolejną szklankę drinka.
-Nie dowiedziałeś się niczego?
-Tylko tyle, że jestem beznadziejny, ale to już wiem. Wszyscy już mnie o tym poinformowali. Teść, ojciec, jedynie matka się zlitowała. Może wy też chcecie coś dorzucić?
-Byłeś w domu? – zapytała Molly.
-Niestety. Coś mnie tam zaprowadziło. Ale nie żałuje. Dowiedziałem się kilku ważnych rzeczy.
-Na przykład, jakich? – dopytywał się, Kevin.
-Tato wie gdzie jest Klaudia.
-To świetnie. Kiedy po nią jedziesz? Pozdrów ją ode mnie i Molly i od całego miasta.
-Nigdzie nie jadę. Nie chciał mi powiedzieć gdzie ona jest.
-Szkoda. Ale może jeszcze ci powie. – pocieszał go przyjaciel.
-Wierzysz w to? Bo ja nie. Nigdy mi nie powie. Jest na mnie wściekły. Nienawidzi mnie.
-David ludzie się zmieniają. Na pewno ci powie. – powiedziała Molly.
-Wszyscy się zmieniają, ale nie on. Jest tak samo uparty jak wcześniej. Nienawidzi mnie. Ja jego z resztą, też.
W tym momencie podeszło do nich kilku chłopaków.
-U, kogo ja widzę. Nasz kochany Davidek się zjawił. Cóż za zaszczyt. Zabrakło pieniędzy i wrócił pan z wielkiego świata? – zapytał Dan. Największy i najsilniejszy z nich. Dawniej przyjaciel Davida.
-Cześć Dan. Pieniądze akurat mam.
-W takim razie, czego szukasz u nas?
-Pewnych wiadomości.
-A, o czym? Może ja coś poradzę?
-Szukam żony.
-David po cholerę ci żona jak masz już jedną. Klaudia ci nie dogadzała to teraz chcesz znaleźć lepszą?
-Nie Dan. Chcę ją uwolnić od beznadziejnego palanta, jakim jestem.
-Było trzeba się wcale z nią nie wiązać. Ja chętnie bym się z nią ożenił. I uwierz, ze miałaby lepsze życie niż z tobą.
-Wiem Dan, wiem. Jak tylko się rozwiedziemy to przyślę ją do ciebie.
-Trzymam za słowo. Widzę, że jednak nie zapomniałeś o starych przyjaciołach. Po pięciu latach w końcu nas odwiedziłeś. Lepiej późno niż wcale. Co nie chłopaki? – zapytał, a zgraja jego kumpli ze szkoły przytaknęła. –No to może teraz napijemy się jak za starych dobrych czasów?
-Chętnie tylko wolałbym nie wylądować znowu w więzieniu tak jak zawsze.
-Oj nie wiem David. Dan, ja i chłopaki, co raz tam trafiamy i chyba dziś to się powtórzy. – zaśmiał się Kevin.
-To może lepiej nie.
-Jednak się zmieniłeś. Nawet z kumplami nie wypijesz? No wiesz, co? Nie daj się prosić.
-Dobra, ale jak cos zajmuję miejsce na górze. Na dole zawsze jest za wilgotno.
-No nareszcie mówisz jak stary David. Chłopaki nasz kumpel wrócił. – zaśmiał się Dan. – Kim stawiam wszystkim kolejkę!!! Za zdrowie Davida. Wreszcie nasz kumpel powrócił!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 20:16, 26 Maj 2009    Temat postu:

Odcinek 5
David bawił się świetnie wśród starych kumpli, tak jak za dawnych starych czasów. Obawiał się przyjęcia go przez nich ale jak widać nie miał czego. Bał się, że nie będzie miał z nimi tematów do rozmów. Jednak okazało się, że mieli wiele tematów. Chodź by przeszłość. Wspominali i opowiadali mu co się zmieniło odkąd wyjechał. David zobaczył jak wiele zmian zaszło. Doszedł do wniosku, że jednak jego pobyt nie będzie aż taki zły jak sobie go wyobrażał.
Dowiedział się, że jego teść ożenił się z młodą dziewczyną, którą poznał w Los Angeles. Wielu jago kolegów z szkolnej ławy ma już żony i dzieci. Kevin jest zaręczyn z Molly. Ale największą niespodzianką był ślub Dana i Sary. Dan jeden z największych łobuzów w szkole. Razem z Davidem i Kevinem mieli najgorszą opinię. Byli brani za łobuzów i to było zrozumiałe po ich wyskokach. No, a Sara to najgrzeczniejsza i najpilniejsza dziewczyna pod słońcem. Zawsze miała same piątki, nienaganną opinię i wzorowe zachowanie. Czasami życie płata figle. David pamiętał jak dziś, że Dan zawsze mówił, że mężczyzna, który ożeni się z Sarą będzie największym idiotą pod słońcem i będzie się nudził. Jednak po tym co David usłyszał, wywnioskował, że to życie ich nie jest wcale nudne. Tylko po co mówił, żeby przysłał do niego Klaudię? Chyba to część jego gry. Uwielbiał denerwować żonę. Na samą myśl o kłótni z nią robiło mu się weselej. Wszyscy wszystko wiedzieli tylko nie mieli pojęcia gdzie jest Klaudia.
Od trzech godzin panowie pili w barze. Byli już mocno wstawieni. I jak to bywało kiedyś rozpętała się walka. Jak zwykle poszło im o to kogo Klaudia bardziej lubiła. W młodości też się o to kłócili, a Klaudia ich rozdzielała. Tylko, że teraz nie jej nie było i bójka wymknęła się spod kontroli. Chłopcy połamali kilka stolików. Potem przenieśli się na podwórko. Tam niechcący wgnietli maskę wypożyczonego samochodu Davida.
Kim zmuszona była wezwać policję, aby zapobiec większym szkodom. Samochód policyjny przyjechał prawie natychmiast. Szeryf London wsiadł z samochodu.
-No dobra chłopaki. Koniec tego dobrego. Rozchodzimy się.
Jego wezwania nie odnosiły skutku. Chłopcy nadal się tłukli. Dan właśnie zamachnął się i chciał uderzyć Davida w twarz jednak ten zrobił unik i jego ręka wyładowała na policzku szeryfa. Starszy mężczyzna zachwiał się i upadł na ziemię.
-O cholera! – zaklął zszokowany Dan.
Bójka momentalnie znikła. Wszyscy skierowali oczy na leżącego policjanta.
-Dość tego!!! Dan, Kevin i David do samochodu!!! – wrzeszczał szeryf. Podniósł się z ziemi.
-Dlaczego my? – zapytał Kevin.
-Bo tak. Wy zawsze jesteście winni.
-To nie sprawiedliwe! – powiedział Dan ze skwaszoną miną.
****************************
David otworzył oczy. Czuł wilgoć. Rozejrzał się po pomieszczeniu i wczorajsze wydarzenia wróciły. Znowu wdał się w bójkę tak jak kiedyś. Mimo, że głowa bolała go niemiłosiernie by szczęśliwy. Po raz pierwszy od kilku lat poczuł, że znowu żyje. Przez te lata gdy nie było go w mieście był cichy, opanowany i grzeczny, a on wcale nie jest taki. Lubi czasami zaszaleć i być niegrzecznym chłopczykiem. Wczorajszy wieczór przypomniał mu o jego prawdziwej naturze. Leżał na podłodze. A podobno miał mieć zarezerwowane miejsce na górnym łóżku. Z chłopakami zawsze tak wychodził.
-Chłopaki wstawać!!! – krzyknął szeryf.
Dan zeskoczył z górnego lóżka. Widocznie od dawna już nie spał. Kevin niechętnie usiadł na posłaniu i przetarł oczy. David nie ruszył się z miejsca. Leżał na zimnej i wilgotnej podłodze.
-Nieźle wczoraj narozrabialiście.
-Długo jeszcze mamy tu zostać? – zapytał trzeźwy Dan.
-Macie szczęście Kim nie wniosła przeciwko wam oskarżenia, a pobici chłopcy nawet nie pokazali się na komisariacie.
-To mogę już wyjść? Sara mnie zabije. – powiedział Dan
-Żebyś wiedział, że cię zabiję idioto! – krzyknęła Sara. Mała dziewczyna wyszła zza placów szeryfa. Była wściekła. I była w ciąży!!! Dan niedługo zostanie tatusiem i nawet się nie pochwalił.
-Kotku co tu robisz powinnaś leżeć. – powiedział zatroskanym głosem Dan
-A ty powinieneś teraz pracować na farmie na swoje nienarodzone dziecko!!! Gdy tato mi powiedział co zrobiłeś myślałam, że rozszarpię cię na strzępy.
-Córeczko nie denerwuj się. – powiedział szeryf.
-Ależ tato ja się nie denerwuje. Jestem wściekła. Ten idiota po raz kolejny nie dotrzymał obietnicy. Danie Sommer obiecałeś mi, że ostatni raz trafiłeś do więzienia i co? Znowu trafiłeś za kratki. I do tego pobiłeś mojego ojca!!! Jak ci nie wstyd. Jaki ty przykład dajesz mojemu nienarodzonemu dziecku?
-Jak to „mojemu” to nasze dziecko kochanie.
-Już tylko moje. Nie będzie miało za ojca takiego rozbójnika. Będę sama je wychowywała. To tylko i wyłącznie moje dziecko.
-Saro London-Summer!!! Do cholery jasnej sama nie zrobiłaś sobie dziecka. Ja się do tego przyczyniłem tak samo jak ty!!! To też moje dziecko.
-Oj nie kochany mylisz się. Oskar to tylko mój synek.
-To nie będzie żaden Oskar. Mówiłem ci tyle razy. Moje dziecko nie będzie nosiło imienia po jakiś tam lodach. Zapomnij.
-To tylko moje dziecko!!! I będzie nazywało się tak jak ja chcę. – powiedziała i odwróciła się do wyjścia. Zanim wyszła odkręciła się do ojca. – Tato zawieziesz mnie do domu? Nogi mi spuchł i nie mogę iść aż taki kawał.
-Ależ oczywiście kochanie. Poczekaj w samochodzie. Ja tylko załatwię pewna sprawę i zaraz do ciebie idę.
-I powiedz jeszcze temu tam osobnikowi, że ma się wyprowadzić dziś wieczorem. Nie chcę mieszkać pod jednym dachem z rozbójnikiem.
-Nie jestem żadnym rozbójnikiem do cholery. Sara wracaj tu natychmiast jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać!!! – Dan krzyczał jak opętany. Żona nie słuchała jego wrzasków i wyszła z uśmiechem na ustach. Uwielbiała się z nim kłócić i doprowadzać go do szaleństwa. –Tato wypuść mnie. Jeśli tego nie zrobisz ta kobieta niespełna rozumu naprawdę mnie wyrzuci!!! A takie niewiniątko z niej było jak za nią wychodziłem.
-Po prostu masz na nią zły wpływ. – powiedział Kevin.
-Siedź cicho! – warknął. – Tato wypuścisz mnie? Ja niczego takiego nie zrobiłem. Przepraszam, że cię uderzyłem. Nie chciałem tego. Jakoś ci to wynagrodzę, ale wypuść mnie, bo zaraz stracę najlepszą żonę na świecie i dziecko. Błagam. Ona naprawdę nazwie chłopca Oskar jeśli jej nie powstrzymam. Tato!!!
-No już, już. – powiedział otwierając celę. – Tu masz kluczyki. Idź do niej i ją przeproś, powiedz, że już nie będziesz i takie tam. Tylko nie zarysuj samochodu! – krzyknął za biegnącym Danem. – Ach te dzieciaki.
-A co z nami? – zapytał David.
-A co ma być z wami? Wyjdziecie i będziecie robili co chcecie.
-Dzięki Bogu. – odetchnął z ulgą Kevin. – Pierwsze co zrobię to pójdę do apteki po jakieś tabletki przeciwbólowe.
-A ty David co będziesz robił? – zapytał szeryf.
-Nie mam pojęcia. Chyba pojadę do motelu żeby się zameldować.
-To nie mieszkasz u rodziców?
-A czy myśli pan, że ojciec wpuściłby mnie do domu? Ja szczerze w to wątpię. Wczoraj zagroził mi bronią. Wolę nie ryzykować bliższego poznania z kulką.
-Ojciec nadal cięty na ciebie? – Zapytał pan London idąc z chłopkami do swojego gabinetu.
-Nadal mnie nienawidzi.
-Współczuję.
-Nie ma czego. Przynajmniej nie muszę go znosić. Mam go dość. Przez dwadzieścia lat musiałem go znosić. Nie zamierzam robić tego dłużej.
-Tak samo uparty jak ojciec. – powiedział London.
-Możliwe. – odpowiedział David. – A może pan wie gdzie jest Klaudia?
-Nie chłopcze. Tego akurat nie wiem.
-No trudno będę musiał szukać dalej. Do widzenia. – powiedział gdy znalazł się razem z Kevinem przy wyjściu.
-Możesz zamieszkać u mnie. Molly nie będzie miała nic przeciwko temu. Mieszkamy razem w dużym domu. Znajdzie się dla ciebie miejsce.
-Dzięki ale lepiej będzie jak zatrzymam się w motelu.
-Nie daj się prosić. Dla nas to będzie przyjemność.
-Nie chcę się narzucać.
-David nie denerwuj mnie. Jedziesz do nas i koniec kropka!!!
*************************************
-Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Trzeba to przemyśleć. – powiedział Jeremy. Rozmawiał przez telefon od jakiejś dobrej godziny, a Elizabeth nadal nie wiedziała o co chodzi. Wywnioskowała tylko, że jej mąż ma komuś o czymś powiedzieć ale nie był zadowolony z tego faktu i starał się przekonać swojego rozmówcę, że to zły pomysł. Z tego co usłyszała doszła do wniosku, że jego argumenty nie docierały do tej osoby. Jeremy nigdy nie potrafił dyskutować i przekonywać innych do swojej racji. Nie zdziwiła się, że nie przekonał tego kogoś. Jedyną rzeczą, którą trapiła Elizabeth była osoba z którą rozmawiał. Jeremy nie należał do rozmownych osób. Poza tym nie lubił prowadzić konwersacji przez telefon. Pięć minut korzystania ze słuchawki to było jak dla niego za dużo. Wolało rozmawiać w cztery oczy. Dlatego zdziwiła ją ta godzinna pogadanka. To nie było podobne do jej męża. Co ten stary uparciuch znowu kombinuje? Znając go to nie jest nic dobrego. No chyba, że tamta osoba ma więcej rozumu niż Jeremy. A jeśli tak nie jest to będzie katastrofa. Kolejna w wykonaniu jej męża. – Dobrze zrozumiałem. Powiem o tym ale potem. Jak tylko nadarzy się okazja dobrze będę pamiętał. No dobra cześć.
Jeremy odłożył słuchawkę i wrócił do jedzenia.
-Zimne- skrzywił się gdy spróbował od dawna wystygniętej zupy.
-Gdybyś nie rozmawiał tyle to byłoby ciepła. – powiedziała zła Elizabeth.
-Jesteś zła, że tyle rozmawiałem przez telefon?
-Nie skądże. Rozmawiałeś z tą osobą dłużej niż z własnym synem przez całych pięć lat. Dlaczego miałabym być zła? – zapytała. – Odgrzać zupę czy już skończyłeś?
-Odgrzej. Jestem strasznie głodny.
-Dobrze panie i władco. – powiedziała wstawiając garnek z zupą na gaz.
-O co ci chodzi?
-Mi? O nic.
-Przecież wiem, że masz do mnie żal. Powiedz co ci leży na sercu i od razu poczujesz się lepiej.
-Ależ ja się czuje bardzo dobrze. – powiedziała nakładając gorącej zupy do talerza i stawiając przed mężem. – Wiesz, że wczoraj u Kim była bójka?
-Chłopcy znowu za dużo wypili i ich poniosło?
-Tak chłopcy. Jak za starych dawnych czasów. Wszyscy trzej.
-Co masz na myśli? Jacy trzej.
-Nie ważne. – powiedziała Elizabeth wracając do robienia szalika.
-David brał w tym udział?
-Jaki David? – zapytała. – A chodzi ci o tego pana co wczoraj u nas był? Tak on też brał w tym udział. Razem z Danem i Kevinem.
-Długo będziesz się tak zachowywała?
-Znaczy jak?
-Tak jak teraz. Jesteś zimna, niemiła, milcząca. – powiedział Jeremy.
-Uczę się od najlepszego mistrza w tym fachu.
-Masz na myśli mnie?
-Ja tego nie powiedziałam. To ty tak sądzisz. Skoro tak to ja się nie będę sprzeciwiała.
-Elizabeth na miłość boską przestań. Możesz się na mnie wydrzeć, dać kazanie, skarcić za to jak potraktowałem Davida ale nie zachowuj się tak.
-Zachowuje się identycznie jak ty do tego pana. Nie zamierzam robić tego inaczej. Jeśli się panu nie podoba to trudno. Nie potrafię się zmienić.
-Co chcesz przez to osiągnąć? Chcesz mi pokazać jakim to jestem złym ojcem?
-Niczego nie chcę osiągnąć. Jest takie przysłowie „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Jako, że „Kuba” nie może się bronić, bo został wypędzony z rodzinnego domu ja zrobię to za niego.
-On nie ma pięciu lat, nie możesz załatwiać spraw za niego. To nie dotyczy ciebie.
-Myli się pan. Mogę załatwiać sprawę za niego i to dotyczy mnie. Skończył pan? – zapytała widząc, że nie je zupy.
-Jesteś wariatką, taką samą wariatką jak ten twój synalek!!! – wrzeszczał wściekły.
-Najadł się pan?
-Tak do cholery! – powiedział i wstał od stołu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sokka
♥ Vondy ♥
♥ Vondy ♥



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 12443
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 5:21, 11 Gru 2009    Temat postu:

Gdzie dalsze odcinki ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sandy
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 13:25, 08 Lut 2010    Temat postu:

Odcinek 6

Młoda, mała dziewczyna na wrotkach jechała po drodze. Miała słuchawki na uszach i zapomniała o
całym bożym świecie. Zawsze tak jeździła do pracy. Przywdziała swój uniform, z którego nie za bardo była zadowolona i pędziła przez małe miasteczko. Małe niebieskie wdzianko falowało pod wpływem podmuchu wiatru. Ubranie składało się z krótkiej spódniczki i bluzki z głębokim dekoltem. Ale to nie było najgorsze. Akurat to mogło być. Jedyne co jej nie pasowało to kolor. Zielony, obleśny kolor uniformu. Ale co miała zrobić? Pracowała jako kelnerka w tutejszym barze. Cross City to małe miasteczko wDixie County, Florydzie. Ludzie byli tu dla każdego życzliwi. Może to te ciągłe ciepło wpływało tak na nich ale zawsze byli mili. Klaudia uwielbiała tu mieszka i nawet polubiła swoją pracę. Już nie przeszkadzały jej obolałe nogi czy zmęczenie po wysiłku jaki wkładała w swoją prace. Najważniejszą rzeczą, którą uwielbiała w tym mieście była liczba ludności. Prawie dwutysięczne miasteczko przypomniało jej rodzinne Telarosa. Z takim tylko wyjątkiem, że tam nie było tak ciepło jak tu. Jednak za to tu nie było jej ukochanych przyjaciół i rodziny. No ale coś za coś. Wjechała do małej restauracji o nazwie „U Marty”. Od razu usiadła na jednym z krzesełek i zdjęła wrotki. Wyjęła słuchawki z uszu.
- Co tak wcześnie? – zapytała miła staruszka.
- Pomyślałam, że mogłabym ci pomóc porozkładać obrusy na stoły. – zaoferowała się Klaudia.
- Oj nie było trzeba. Dałabym sobie sama rady. Ale skoro już jesteś to poustawiaj na każdym stoliku wazon z kwiatami.
-Dobrze. – powiedziała zadowolona i mrucząc pod nosem, zaczęła wykonywać poleconą jej czynność.
- Klaudia?
- Tak. – powiedziała dziewczyna
- Powiedz mi dlaczego nigdy nie widziałam cię z żadnym mężczyzną. Jesteś ładna, każdy chłopak chciałby się z tobą umówić, a ty nie chcesz. Dlaczego?
- Oj Marta to trochę trudne do wytłumaczenia. – zaczęła Klaudia.
- Jeśli nie chcesz to nie mów. Zrozumiem jeśli nie chcesz mówić o co chodzi.
- To nic takiego, żeby o tym nie mówić. Po prostu żaden nie spełnia moich wymagań. Poza tym nie jestem wolna.
- Czyli jednak masz kogoś? – zapytała Marta.
- Tak mam. A dlaczego tak cię to interesuje?
- Nic tak tylko się pytam z ciekawości.
- Czyżby ktoś kazał ci wybadać teren? – zapytała rozbawiona Klaudia.
- Nie. Skąd ci to przyszło do głowy. – Marta zaczęła strzepywać ze stolika niewidoczne okruszki.
- Nie umiesz kłamać. No to kto chcę się związać z „panią wrotki”?
- No dobra. Matt się pytał. Ale to nic takiego. Tak tylko zagadał. A ja nie umiałam odpowiedzieć i się tak z ciekawości pytam.
- Oj Marta, Marta. – westchnęła Klaudia. – Następnym razem skieruj go do mnie to mu wszystko wytłumaczę.
- A czy mi też możesz powiedzieć? – zapytała niepewnie.
- Oczywiście, że tak. Nie jest tajemnicą, że mam męża. Już wcześniej to mówiłam ale jak widać nikt się tym nie przejął i puściliście to mimo uszu.
- Męża? – powtórzyła Marta.
-Tak męża. Mogę ci nawet pokazać obrączkę. – powiedziała Klaudia pokazując dłoń. – Może nie jest piękna ale nie było wtedy czasu żeby wybierać. Zrobiliśmy to pod wpływem emocji i chwili.
-Jest śliczna. Nie wiedziałam, że masz męża. Nigdy o tym nie słyszałam. Ten facet ma duże szczęście, że ma taką żonę jak ty. Ale zastanawiam się dlaczego nie ma go teraz z tobą.
-David pracuje. Jest bardo zajęty. – wyjaśniła Klaudia. – Ja postanowiłam zrobić sobie małą wycieczkę po kraju i jeżdżę z miejsca do miejsca. On jest zbyt zajęty by mi towarzyszyć.
-A czym on się zajmuje?
-Jest chirurgiem – palnęła bez zastanowienia. Nie lubiła kłamać ale co miała zrobić innego? Powiedzieć, że nie ma najmniejszego pojęcia co robi jej mąż i czym się zajmuje. Powiedzieć, że nie widziała się z nim od pięciu lat? Na pewno nie. Ludzie wzięliby ją za jeszcze większą wariatkę. A może miała powiedzieć, że wypędziła męża z domu, bo chciała go sprawdzić. Prawdę było to, że kazała się Davidowi wyprowadzić ale miała w tym swój cel. Chciała zobaczyć czy ja na prawdę kocha, a może jest tylko ze względu na dziecko i ślub. Miała nadzieję, że on wróci i będzie błagał o to by przyjęła go do domu. Jednak się pomyliła. On nie wrócił i nie prosił. Nie kochał jej. To był dowód. Ona tak bardzo go kochała i chciała z nim być. Nadal go kocha, a on tak po prostu odszedł. Przysyłał jej pieniądze ale nic więcej. Może to i lepiej, że od niej odszedł. Teraz przynajmniej używa życia, a nie obwinia ją o to, że zmarnowała mu życie. No albo miała oświadczyć Marcie, że po poronieniu kupiła najbardziej kolorowe i pstrokate ubrania jakie tylko znalazła, założyła je, a potem poszła potańczyć zamiast opłakiwać dziecko? Tańczyła ale w środku jej dusza krzyczała z rozpaczy. Po tym występku zamknęła się w pokoju i przez miesiąc płakała, płakała, płakała, płakała, płakała i czasami musiała coś zjeść, bo ojciec kazał. A potem pokłóciła się z ojcem, wsiadła do najbliższego autobusu odjechała? Nie chciała o tym mówić nikomu.
-Ma bardzo dobrze płatna pracę. A ile ma lat? Chyba jest stary. Słyszałam, że na lekarza trzeba się strasznie długo uczyć. Nie jest dla ciebie za stary?
-Ma dwadzieścia pięć lat. – przynajmniej trochę z tego będzie prawdą. Nie będzie kłamała do końca. Pewne fakty pozostaną niezmienne. Troszkę podrasuje sobie męża, ale tak nie znacznie. – Był dobrym uczniem i poszedł szybciej na uniwersytet niż wszyscy inni.
-Aha.
-Ale nie żeby był jakimś tam geniuszem nic z tych rzeczy. Nie interesuje się tylko i wyłącznie pracą. Po prostu nauka przychodziła mu z łatwością i tak jakoś poszło. Nie jest jakimś tam nudziarzem. – wyjaśniła Klaudia.
-No ja myślę. Zawsze widziałam, że twój mąż nie będzie nudna osobą. Nie pasowałby do ciebie.
-Tak jak ja lubi się pośmiać, pożartować, a poza tym lubi sporty ekstremalne.
-Sporty ekstremalne? Chirurg? – zdziwiła się Marta.
-No a dlaczego by nie? Po ciężkiej pracy musi się od stresować.
-Rozumiem. Jakie sporty ekstremalne uprawia?
-Różne. Base jumping – „Jasne ale David nie chce podchodzić nawet bliżej krawędzi dachu bloku czy dachu, a tu skoki z wieżowca!!! Klaudia co ty robisz?!!! - Skoki na Bungee, Rafting – „Ta jasne on się boi takich spływów jak ogień wody!!! Klaudia przesadzasz” – Zorbing, skoki ze spadochronu i takie tam.
-Nie boisz się o niego.
-Dlaczego miałabym się bać?
-No, bo te wszystkie sporty ekstremalne to chyba są bardzo niebezpieczne.
-Tak, tak. Oczywiście, że tak – powiedziała Klaudia.
-Przyjedzie kiedyś do ciebie? Bardzo chciałabym poznać tego człowieka.
-Przepraszam cię Marto ale muszę obsłużyć tego pana. – powiedziała Klaudia gdy zobaczyła, że ktoś wchodzi do środka.
******************************

Klaudia dziękowała Bogu za to, że jej zmiana już się skończyła. Lubiła swoją pracę ale czasami miała wszystkiego dość. Dzisiejszy dzień należał niestety do takich. Marta ciągle męczyła ją o Davida i na dodatek powiedziała o tym wszystkim pozostałym mieszkańcom, którzy dziś odwiedzili restaurację. No ale tego można było się spodziewać. Wszyscy zaczęli się nagle interesować jej życiem prywatnym. Klaudia zbywała ich dziwnymi odpowiedziami. Nie chciała o tym mówić. W ogóle nie miała chęci i zamiaru mówić o przeszłości. Jednak przez przypadek to zrobiła. Teraz musiała płacić za chwilę nieuwagi. Wspomnienia z przeszłości wróciły. I jak na złość były to same dobre wspomnienia, a ona była w podłym humorze przez mieszkańców.
Weszła do swojego małego pokoju. Uwielbiała to pomieszczenie. Wynajmowała go od pana Luisa, a raczej staruszek pozwolił jej tu mieszkać. Kiedyś to był pokuj jego córki, ale jako, że córka od dawna wyszła za mąż stał sobie pusty i samotny. Pan Luis jakoś nie mógł go nikomu wynająć. Bał się, że zostanie zbesztany przez gości. Klaudia jakoś nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego córka Luisa mieszkała w motelu. Ale jak by się tak dobrze zastanowić to jego cała rodzina mieszkała w motelu, żona, syn, on i córka, która się wyprowadziła. W gruncie rzeczy to teraz on sam mieszkał w motelu, który był jego domem. Dzieci już dano wyfrunęły z gniazda, żona zmarła, został sam staruszek na świecie. Tak czy inaczej ona ma gdzie mieszkać. W zamian za pokuj gotuje panu Luiswoi. Czasami porozmawiają jak czują się samotni. Jedno drugiemu pomaga.
Rzuciła torbę na łóżko i wybiegła z pokoju. Całkiem zapomniała o obiedzie, który miała dziś ugotować. Z wczorajszej zupy nic nie zostało. Czasami staruszek miał taki apetyt, że mógłby zjeść konia z kopytami.
-Dzień dobry panie Luisie. – powiedziała wbiegając do recepcji.
-Dzień dobry drogie dziecko.
-Jak pan się dziś czuje?
-A dziękuje. Dziś jeszcze lepiej niż wczoraj. Jak tak dalej pójdzie to niedługo będę czół się jak nastolatek. Zamiast się starzeć to ja młodnieję. – zażartował.
-Jak zawsze żarty się pana trzymają. Co mam dziś zrobić na obiad?
-Nie wiem. Zjadłbym hamburgera i frytki.
-Jeszcze tak to pan nie odmłodniał. Nie może pan jeść takich rzeczy.
-Raz moglibyśmy zrobić wyjątek.
-A potem będę musiała pana odwiedzać w szpitalu przez ten głupi wyjątek? Nie ma mowy.
-Zrzędzisz jak stara baba.
-Ja starą babą? Chyba pan żartuje.
-Nie żartuje. Jesteś gorsza niż moja zmarła żona. A wiedz, że ja trudno jest pokonać. Tobie się to jakimś cudem udało.
-To ta zrzędząca baba nie ugotuje panu obiadu.
-Tak nie można. Wiesz, że uwielbiam twoje obiadki.
-Wiem ale poczułam się urażona i nie mam ochoty gotować. – powiedziała Klaudia.
-No to usmaż. Mi to nie robi różnicy.
-Uwielbiam pana i tylko przez wzgląd na tą sympatię ugotuje coś. Ale jeśli jeszcze raz powie pan na mnie zrzęda albo stara baba, to niech pan się pożegna z obiadkami.
-Dobra, dobra. A ty pożegnasz się z ciepłą wodą.
-Jak pan może? Ja bez ciepłej wody jak herbata bez wody.
-Trudno jakoś to przeżyjesz. Ja nie będę miał obiadów, a ty wody. Układ jest bardzo dobry.
-Jak dla kogo.
-Jak dla nasz. Teraz zmykaj i gotuj, bo jestem strasznie głodny.
-Już idę, a kwestię wody i obiadów jeszcze uzgodnimy.
-Dobrze, dobrze. Jak mi przyniesiesz frytki i hamburgera to pogadamy. – uśmiechnął się niewinnie.

************************************

Po obiadku przyszła pora na partię szachów i przekomarzanie się. Klaudia uwielbiała te wieczory spędzane z panem Luisem. Zawsze chciała mieć takiego dziadka. Około trzeciej w nocy skończyli rundę i Klaudia poszła do swojego pokoju. Jutro jest na wieczorną zmianę więc może pozwolić sobie na taką godzinę pójścia do łóżka. Wchodząc do pokoju zobaczyła stertę papierów. Od razu przypomniała sobie co dziś miała zrobić
-Cholera praca magisterska.
Klaudia studiowała w dość nietypowy sposób. Nie chodziła na wykłady ale egzaminy zdawała ze wszystkimi. Ubłagała swojego dziekana o to. Przez pierwszy rok miała świetne oceny i obiecała, że się nie pogorszą gdy będzie w podróży i tak też się stało. Tylko, że teraz jakoś nie ma natchnienia na pisanie pracy magisterskiej. Za każdym razem gdy się za to zabiera rzuca w kąt i robi cos innego. Jednak będzie musiała się któregoś dnia zmobilizować i zabrać się za to. Już niedługo kończy się jej czas i będzie musiała wysłać pracę. Od jutra będzie poświęcała każdą wolną minutę by skończyć to jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna -> Więcej o NAS / Nasze opowiadania/telenowele / Romans / Dramat / Zapomniane, zaniedbane opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin