Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna

 Pan i Pani Smith.
Idź do strony 1, 2  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 0:56, 25 Lut 2009    Temat postu: Pan i Pani Smith.

Pan i Pani Smith.

Gatunek:Komedia romantyczna z elemantami sensacyjnymi.
Odcinki:ok 30 (na razie)

Fabuła:

Leokadia i Wolfgang pracują jako płatni mordercy oboje dla dobra swojej pracy są zdolni do największych poświęceń. Pewna misja wymaga od nich jednak większego poświęcenia niż się wydaje. Leo i Wolfi muszą wziąsc ślub zamieszkac razem, udawac małżeństwo, odzyskac 7 milionów euro i porwaną córkę szefa.

Obsada:

Leokadia (Dulce Maria)-agentka do zadań specjalnych. W swojej pracy profesjonalistka w każdym calu.Nigdy nie miała szczęścia do facetów.Od pewnego czasu stu procentowa feministka. Nie kryje swojego trudnego charakteru, ironii i sarkazmu. Uwielbia hip-hop i karate.

Wolfgang (Ucker)-płatny zabójca.Podobnie jak Leokadia profesjonalista. Ceni spokój i cisze.Miłośnik zwierząt, roślin, samochodów i...sportów ekstremalnych.Po zakończonej pracy najczęściej czyta książki i słucha opery. Jeżeli chodzi o związki z kobietami nie trwały one dłużej do póki wybranka nie spytała się gdzie pracuje.

Lara-kotka z ostrym temperamentem. Częśto pokazuje pazurki. Rozpieszczona przez Leo.

Matrix -jak uważa Wolfgang jego najlepszy przyjaciel. Spokojny i opanowany W jego oczach widac nie samowitą inteligencje.

Konrad (Robert Pattinson)-syn Nikodema. Nie popiera postępowania ojca.

Amelia (Kirsten Stewart)-córka Jammesa. Porwana przez Nikodema.

Nikodem(Jack Nicholson) mafiozo. Ojciec Konrada. Porywczy. Dla sąsiadów uprzejmy i miły. Ma pewne słabości.

James (Enrique Rocha)-ojciec Ameli. To on zlecił Leo i Wolfiemu odzyskanie córki i pieniędzy. Postawił jednak pewien warunek.


Oczywiście wiele razy dostawałam propozycje wstawienia swoich telek na inne Fora. Gardzę komercją. Wybrałam te. Cool
Wiem, że "gwiazduje".Przepraszam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FaAnKa...RbD
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 1:11, 25 Lut 2009    Temat postu:

Już mi sie podoba Smile czekam na odcinki Smile
Mi Dulce i Mi Ucker xd Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 1:13, 25 Lut 2009    Temat postu:

Prolog.

Czerwono włosa kobieta szła dumnie ulicą Nowego Jorku. Miała na sobie czarny płaszcz, spódniczkę za kolano i skórzana czarne rękawiczki.Stukała obcasami o kostkę brukową przyciągając wzrok wszystkich mężczyzn. Nie zwracała jednak na nich uwagi, zawsze uważała, że to gorszy gatunek człowieka, bez uczuc, którego myśli ograniczają się tylko do seksu...Skręcila w jakąs opustoszałą uliczkę oddalając się od tłumu ludzi.Przystanęła pod drzwiami jednej z kamienic. Rozejrzała się w koło i wyciągnęła broń.Uwielbiała adrenalinę towarzyszącą przy wykonywanej pracy. Weszła do środka. Zatrzymała się pod drzwiami z numerem 5. Chwyciła za klamkę, mieszkanie było otwarte. Na kanapie siedział starszy mężczyzna, oglądał telewizję. Podeszła bliżej i przyłożyła mu pistolet do skroni.Znieruchomiał. Leo natomiast spojrzała mu w oczy.Nigdy nie czuła takiej satysfakcji podczas swojej misji. Dziś mogła wymierzyc karę nie tylko mafiozie, mordercy czy oszustowi który nie chce płacic haraczu.Dziś mogła wymierzyc karę gwałcicielowi i pedofilowi. Bez wahania nacisnęla na spust. Na ścianie pojawiła się krew. Blady mężczyzna upadł na podłogę. Czerwono włosa opuściła miejsce zbrodni i udała się do swojego mieszkania. Wnętrze było eleganckie i ekskluzywne. Zarabiając miliony mogła pozwolic sobie na luksus. Zakluczyła drzwi na 3 zamki, następnie odłożyła broń na stół.
-Lara! Stęskniłaś się za swoją pańcią?-mówila przesłodzonym głosikiem do swojej rudej kotki.Nagle zadzwonił telefon.Nie odebrała. Po paru sygnałach usłyszała znajomy głos.Był to Billy, kolega z pracy. Od czasu do czasu uprawiali ze sobą seks.
-Hej. Może wpadniesz do mnie dziś o dziewiątej?Zrobiłem kurczaka w ziołach. Czekam.
-Męska szowinistyczna świnia!-krzyknęła w stronę aparatu.
-Nie martw się pańcia nie zostawi cię dla jakiegoś tam kurczaka.-powiedziała i wzięla kotkę na ręce.

Wolfgang wszedł do hotelu. Szczęście mu dopisywało.Recepcja była pusta.Wślizgnął się na górę pod pokój swojej ofiary.Szarpnął za klamkę i pewnym krokiem wszedł do środka.W łożku leżało dwoje ludzi.Spojrzeli na niego i zaczeli krzyczec.On natomiast wyciągnął broń i wystrzelił dwa razy, zabijając kobiete i mężczyznę. Migiem znalazł się przy swoim mercedesie.Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.Zajechał pod nowoczesną willę w której mieszkał.Garaż otworzył się momentalnie. W środku było jeszcze 20 innich szybkich, nowych i drogoch aut.Rozejrzał się czy wszystko stoi na swoim miejscu, a następnie wszedł do domu.W progu przywitał go Matrix.Pogłaskał psa i odszedł w stronę kuchni.Wyciągnął puszkę z piwem. Rozsiadł się wygodnie na czarnej kanapie i włączył Traviatte. Opera uspokajała go po ciężkiej pracy i dodawala siły na kolejne ryzykowne akcje. Parę minut później zadzwonił telefon. Zły podszedł do słuchawki.
-Tak słucham?
-...
-Dobrze już tam jade.

Odcinek 1.

Odcinek 1

Godzina 10 rano. Leokadia leżała w wielkim łóżku, przekręciła się na prawy bok i spojrzała na zegar.
-O cholera! -krzyknęłą i wstała z łożka. Pobiegła do łazienki zrzuciła z siebie czarny podkoszulek i majtki, nigdy nie używała piżamy. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Następnie założyła na siebie zieloną tunikę i jensy. Ubrana udała się do kuchni gdzie czekała na nią Lara. Podeszła do lodówki i wyjęła z niej fioletową puszkę.
-Śniadanko-zakomunikowała i podała kotce miseczkę z jedzeniem. Sama nasypała sobie płatki kukurydziane i zalała je mlekiem.
-10:30 spoźnie się jak nic.-powiedziała pakując do torebki kilka niezbędnych rzeczy. W końcu wyszła z mieszkania na dole spotkała sąsiada.
-Dzień dobry panie Rovson-powiedziala i posłała mu słodki zniewalający uśmiech. Mężczyzna odpowiedział tym samym. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jaka jest niebezpieczna.
Po czasie dojechała do szkoły gdzie uczono karate. Miała dziś zdawac na czarny pas.
-Tylko spokojnie, denerwuje się jakby to była co najmniej matura-mówila sama do siebie. W końcu odważyła się wejśc do środka. Trener i komisja już czekali.
-O kogo ja widzę-powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry-odpowiedziała podając mu rękę.
-Gotowa? -spytał.
-Na wszystko.

Wolfi razem z Matrixem stali w ogromnej kolejce do weterynarza. Pies miał miec szczepienie przeciw nosówce.Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i stanęła w nich starsza kobieta z pekińczykiem. Miała problemy z pokonaniem progu. Wolfi widząc to natychmiast podszedł do drzwi aby jej pomóc.
-dziękuję młody człowieku. Jak to dobrze że istnieją jeszcze młodzi pomocni ludzie wśród setek zabójców i chuliganów na tym świecie.-powiedziała
-Nie ma za co -odpowiedział i uśmiechnął się. Chciał wrócic na swoje miejsce w kolejce ale zobaczyl że jest zajęte.
-Przepraszam ja tu stałem-powiedział stanowczo.
-To już nie stoisz-odburknął młody chłopak w kapturze.
-Opuściłem miejsce tylko na chwile żeby pomóc tej starszej pani!... nawet zostawiłem tu psa-powiedział ale zobaczył że Matrixa nie ma. Rozejrzał się po poczekalni pies właśnie szczekał na pekińczyka starszej kobiety...

-Niestety nie zdałaś zgłoś się w następnym miesiącu-powiedział trener.
-Że co? Przecież wszystko wykonałam poprawnie!
-Do poprawnosci jeszcze daleka droga naucz się i zdaj jak należy. Piąty raz podchodzisz do tego egzaminu.
-Egzaminy z judo zdałam od razu ! Wszystkie za jednym razem!
-To nie judo Leo.
-Chrzańcie się !-krzyknęła w stronę komisji która składala się z paru Chińczyków.-Myślicie, ze co? jesteście Jak Bruce Lee? -spytała i zaczęla wymachiwac rękoma.
Po chwili opuściła salę. Wsiadla do swojego auta, włączyla radio właśnie leciala jakaś piosenka o miłości. Natychmiast przełączyła, trafiła na wiadomości.
-Wczoraj wieczorem zamordowano Kevina L. W jego domu znaleziono ponad 300 kaset z pornografią dziecieńcą. Trwają poszukiwania sprawcy.
-Ha! To sobie szukajcie.-powiedziała ironicznie.

Wolfi tym czasem wykłócał się z chłopakiem, poparła go staruszka.
-Słuchaj chuliganie pan...yyy właśnie jak masz na imie młody człowieku?
-Woolfgang-powiedział wyprowadzony z równowagi.
-Pan Wolfgng tutaj stał i po tej pani on wchodzi do środka! -powiedziała wskazując swoją laską na młodą kobietę z królikiem.
Cała trójka usłyszała telefon. Wolfi i chłopak sprawdzili kieszenie. Wolfi widząc napis "szef" odebrał i odszedł na bok.
-Słucham...
-...
-Jestem teraz u weterynarza!
-...
-Szczepienie przeciw nosówce.
-...
Nie! Nie ja tylko mój pies.
-..
-Dobrze będę za pół godziny.-powiedział i zamknął klapkę swojego telefonu.
-Do widzenia!-powiedział i Wziął ze sobą Matrixa, pies był zadowolony z takiego obrotu sprawy nie nawidził wizyt u weterynarza.
-Do widzenia panie Amadeuszu!-powiedziała staruszka i pomachała w jego stronę.
-Jestem Wolfgang! -krzyknął na pożegnanie.

Do Leokadii również zadzwonił telefon na spojrzała na wyświetlacz -"szef"
-Czego on może chcec? Miał mi dac wolne po tej robocie. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
-....
-Jak to?
-....!
-Dobrze już jade. -powiedziała i odłużyła słuchawkę. Zmieniła kierunek jazdy nie zważając na przepisy.

Oboje z Wolfim jechali na spotkanie po którym ich życie miało się zmienic o 180 stopni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kala
Chasing The Sun.
Chasing The Sun.



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 37984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: śląsk.

PostWysłany: Śro 17:00, 25 Lut 2009    Temat postu:

przeczytam odcinek wieczorem Smile po zajęciach tak dla relaksu Smile ale Ty wiesz, że uwielbiam Twoje pomysły Smile Smile
tak w ogóle mam nadzieje, że temat z telkami się rozwinie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 17:54, 25 Lut 2009    Temat postu:

Las Vegas. Dwójka młodych ludzi wysiadła właśnie z samolotu i szła w kierunku wyjścia z lotniska.Czerwono włosa kobieta ubrana była w zwyczajny tishist i jensy podobnie jak brunet idący za nią, tylko to ich łączyło . Starał dotrzymac jej kroku co było trudne.
-Przecież to jest chore! Wziąśc ślub bo szefunio ma takie życzenie! -krzyczała nerwowo i wymachiwała rękoma, niechcący uderzyła Woflganga który wreszcie dogonił ją.
-Ułc! -jęknął i chwycił się za brodę.
-Sorry. Zdarza się-powiedziała pokazując białe żęby a następnie znowu zaczęła swoją przemowe.
-Przez niego musiałam zostawic moją kochaną kicie w hotelu dla zwierząt! Nigdy mu tego nie wybacze! Jak ona to przeżyje?
-Nerwowa jesteś -zauważył Wolfgang. -znamy się cztery godziny a już zdążyłaś użyc wszystkich przekleństw, uderzyc mnie, wylac na mnie kawe. -ciągnął.
-Nie zapominaj że za następne 4 bedziemy już dawno poślubie. Za kawe i uderzenie przeprosiłam.
-Spoko- zdążył tylko tyle powiedziec .
-Właśnie złamię największą zasade swojego życia! -wykrzyczała, rozglądając się i szukając jakiejś taksówki.
-Myślałem, że tacy ludzie jak my nie mają żadnych zasad.
-O jest! Chodź-powiedziała i wsiedli do żółtej taksówki.

Dwójka umięścionych mężczyzn wysiadła z czarnego jeppa. Jeden z nich otworzył tylnie drzwi i wyciąnął pół przytomną młodą dziewczynę.Twarz miała całą zakrwawioną a dłonie związane grubym sznurem.W oczach dało wyczytac się strach i błaganie o litośc.
-Cholera jasna! Chyba przesadziliśmy-powiedział drugi patrząc na nią.
-Szef nas zabije!-panikował
-I tak zawsze mi się obrywa.
-Nie prawda !
-Prawda
-Nie!
-Dobra chodź już nie będziemy z nią przecież stac tutaj cały dzień bo umrze.
Weszli do potężnej willi urządzonej z przepychem. Nie zdążyli nawet wejśc do salonu. Nikodem-ich szef czekał na nich w salonie.
-Co to ma byc!?-ryknął.
-Stawiała się nawet mnie ugryzła trochę się zdenerwowałem -tłumaczył się jeden z jego ludzi. Niespodziewanie młoda brunetka straciła przytomnosc.
-Mieliście dowieśc ją całą a nie pół żywą! Jeżeli umrze...-nie zdążył dokończyc a ze schodów które znajdowały się na wprost zbiegł młody mężczyzna.Nie podszedł bliżej wolał całą sytuację ocenic z daleka. Gdy dostrzegł dziewczynę którą trzymał jeden z gangsterów podszedł bliżej. Widząc w jakim stanie jest nieznajoma pobladł.
-Przecież ona potrzebuję pomocy!-krzyknął i chciał zadzwonic po pogotowie.
-Konradzie! to nie jest dobry pomysł ma zaledwie tylko parę zadrapań i jest trochę słaba. -powiedział Nikodem.
-Ale jeszcze przed chwilą mówiłeś...
-Wiesz jak wygląda sytuacja. Nikt nie może dowiedziec się , że ona tutaj przebywa. -powiedział jego ojciec.
Kondrad spojrzał na nią jeszcze raz. Podpierała się o ramię jednego z gangsterów.Podszedł bliżej i odgarnął jej włosy z delikatnością. Rzucił gniewne spojrzenie pracownikom ojca a następnie wziął ją na ręcę i zaniósł na górę.


-Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuje w związek małżeński z Leokadią i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe."-powiedział Wolfgang
-Teraz pani...-powiedział urzędnik.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuje w związek małżeński z Wolfgangiem i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
-Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, oświadczam, że Związek Małżeński Pani Leokadii i Pana Wolfganga został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.
Dokumentem, który stwierdza fakt zawarcia Związku Małżeńskiego jest Akt Małżeństwa sporządzony w Księdze Małżeństw pod nr 2499 proszę Państwa o podpisanie tego aktu.
Gdy wszystko zostało podpisane a obrączki założone odetchnęli z ulgą.
-Teraz może pan pocalowac żonę.
Obydwoje spojrzeli na niego spod łba.
-Proszę się nie krępowac -zachęcał. W końcu Wolfgang złożył na policzku Leo krótki pocałunek. Następnie opuścili urząd i jako państwo Smith udali się do hotelu.



Kondrad położył Amelie w swojej sypialni. Następnie udał się po apteczkę. Gdy wrócił zauważył , że dziewczyna zmieniła pozycję.Podszedł nie pewnie oczekując jej reakcji. Ona spojrzała na niego załzawionymi oczami w końcu odezwala się .
-Proszę nie rób mi krzywdy mój tata zapłaci ile będziecie chcieli.
-Spokojnie ze mną nic ci nie grozi.-powiedział i usiadł koło niej na łożku. Amelia chciała wstac ale zakręciło się jej w głowie.
-Postaram się opatrzec twoje rany chyba nie bedzie tak źle. Zaufaj mi.-powiedział spokojnie i chwycił jej dłoń. Dziewczyna natychmiast ją wyrwała.
-Proszę...-powiedział błagalnym tonem. I wyjął z apteczki plastry, bandaże i środki do dezynfekcji ran. Przybliżył jej twarz do swojej ich spojrzenia się spotkały.
-Nie ruszaj się , może szczypac.
Po chwili okazało się, że zadrapania wcale nie są takie groźne.
-Jesteś bardzo zmęczona odpocznij. Zajrzę do ciebie później-powiedział Konrad i opuścił pokój. Na korytarzu czekał na niego Nikodem.
-Żyję-Konrad wyprzedził pytanie ojca.
-Zaklucz drzwi może uciec.
-Tato!
-Ostrożności nigdy za wiele.
Chłopak wykonał polecenie ojca.
Amelia usłyszała dzwięk przekręconego zamka chciała krzyknąc jednak tego nie zrobiła. Chwilę później zasnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FaAnKa...RbD
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 22:26, 25 Lut 2009    Temat postu:

Aj xd Debi Razz Coraz bardziej mi sie podoba Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Śro 22:41, 25 Lut 2009    Temat postu:

Musze nadrobic tutaj odcinki. Dlatego dodaje je tak często Wink

Dość już twoich i moich łez
Jak jest wiesz, masz twarz zasmuconą
Czujesz się źle, daję słowo
Być skałą, wokół której toną
Zgadzam się z tobą, z każdą racją
Zrobię na przekór, z premedytacją...

Przepraszam, że tak długo musieliście czekac.


Leokadia i Wolfgang udali się do ekskluzywnego hotelu w samym centrum Vegas. Całe miasto było rozświetlone a kasyna zachęcały do gier.
-Nareszcie po wszystkim, ale ten pocałunek mógłbyś sobie darowac! -krzyknęła Leo gdy wchodzili do hotelu.
-Przesadzasz. To nie był pocałunek ledwie co musnąłem cię w polik.-powiedział spokojnie. Leokadie wyraźnie wyprowadzało to z równowagi. W końcu dotarli do recepcji.
-Dwa pokoje na nazwisko Smith proszę-powiedziała w stronę recepcjonistki.
-Dwa?
-Tak dwa nie słyszałaś czy co? -spytała Leokadia coraz bardziej zdenerwowana.
-Bardzo przepraszam za...za... żonę-powiedział Wolfgang.Recepcjonistka jak najszybciej podała im klucze do pokoi po czym udali się na górę.
-To z tą żoną też mógłbyś sobie darowac-powiedziała po czym weszła do środka swojego pokoju trzaskając drzwiami przed nosem Wolfganga.
-Boże! Gdybym wiedział , że ta praca wymaga takich poświęceń...-powiedział sam do siebie a następnie udał się do swojego pokoju który znajdował się na przeciwko pokoju Leo.Wyciągnął z kieszeni swoje mp3 , rozsiadł się na fotelu i słuchał Verdiego. Nawet nie zauważył jak do pokoju weszła jego żona. Zdjął słuchawki.
-Czego chcesz? Myślałem, że nie chcesz mnie widziec.
- To nie myśl.Ja tak sobie myśle... -mówiła podchodząc w stronę łóżka i siadając na nim.-że... moglibyśmy się zabawic w końcu to nasza noc poślubna.
Wolfi wytrzeszczył oczy i spojrzał na Leokadie. Jej twarz wykrzywiła się w dziwny grymas.
-No tak ! Jak każdy facet myślisz tylko o jednym. Chodziło mi, o to żeby zejśc na dół pograc w karty czy ruletkę.-powiedziała uśmiechając się przy tym szeroko.
-Ok. W końcu jesteśmy w Vegas trochę relaksu przed ciężką pracą się przyda.-powiedział po czym wyszli z pokoju.

Konrad wszedł do swojej sypialni gdzie spała młoda dziewczyna. Usiadł na łóżku i spojrzał na nią.
-"Tak bardzo musisz cierpiec..."pomyślał. Amelia niespodziewanie przewróciła się na drugi bok.
-Zostawcie mnie... pozwólcie mi wrócic do domu...-jęczała przez sen.Po chwili obudziła się i zobaczyła twarz Konrada w świetle lampki nocnej. Gwałtownie usiadła na łóżku obejmując nogi rękoma.
- Nie rób mi krzywdy...-wyszeptała.
-Nic ci nie grozi. Musisz mi zaufac. Pamiętasz jak opatrzyłem ci rany?
-Tak a potem zamknąłeś mnie tutaj! Jesteś taki sam jak oni wszyscy!-krzyknęła
-Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz! -również odkrzyknął po czym szybko pożalował tego, że podniosł głos.Amelia rozplakała się.Wydawała się mu byc taka krucha...
-Przepraszam...nie chciałem.-powiedział i podszedł do okna.
-Jesteś może głodna? Przyniosę ci coś.-powiedział stojąc tyłem do niej
-Nic nie chce! Wypuśc mnie stąd. Błagam.
- Nie mogę!
-Czego wy ode mnie chcecie?-spytała już bardziej opanowana.
-No tak... pewnie masz to szczęście i nie wiesz czym zajmuje się twój ojciec.-powiedział Konrad siadając z powrotem na łóżku. Dziewczyna natychmiast odsunęła się od niego.
-Powiesz mi? -spytała.Spojrzał na nią.
-Twój... nasi ojcowie są gangsterami nie mów , że nie wiedziałaś.
-Nie prawda! Co ty sobie wyobrażasz! Kim ty w ogóle jesteś, że mówisz mi coś takiego! To nie możliwe, żeby mój tata! -krzyczała bliska histerii.
-Nie wierzysz mi? Też na początku nie mogłem uwierzyc że mój ojciec jest szefem mafii. DO póki...do póki...nie zobaczyłem jak zabija człowieka.-powiedział mając łzy w oczach.Przypomniał sobie ten straszny moment kiedy na jego oczach zginął młody chłopak, prawie w jego wieku.
-Co?-wyszeptała Amelia
-Wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie będę taki jak on.
-Czy...czy... on chce zabic mojego tatę?-spytała szeptem.
-Nie. Ale jeżeli twój tata nie zatańczy tak jak mu zagra tobie...tobie może się coś stac.-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Mój tata nie dopuści do tego!
-Miejmy nadzieję. Może to nie jest dużo ale zrobię wszystko co w mojej mocy aby tobie nic się nie stało.-powiedział z troską.
-Pójde już jakbyś czegoś potrzebowała zapukaj w drzwi.-powiedział i wyszedł. Amelia została sama długo myślała o tym co powiedział jej Konrad w końcu usnęła.
On natomiast myślał czy dobrze postąpił mówiąc jej o tym wszystkim jedno było pewne zależało mu na tym aby nic jej się nie stało...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FaAnKa...RbD
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 0:04, 26 Lut 2009    Temat postu:

coraz bardziej mnie wciąga xd nadrabiaj , nadrabiaj czekam Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 1:20, 26 Lut 2009    Temat postu:

Leo i Wolfi znaleźli się w ogromnym,przepełnionym ludźmi kasynie.Jedni grali w pokera, drudzy w ruletkę, a jeszcze kolejni siedzieli przy automatach do gier.Najlepsze trunki lały się strumieniami , w powietrzu dało się wyczuc zapach papierosów i drogich perfum.To właśnie tutaj przebywali bogaci i wpływowi ludzie przegrywając bądź wygrywając spore sumy pieniędzy.Wolfgang nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu.Nie znosił tłumu, był raczej typem człowieka ceniącego spokój i samotnosc.
-Będziemy tak stali w wejsciu?-krzyknęła Leo.
-Straszny hałas!Co mówisz?
-Nie ważne -odpowiedziała i udała się w stronę baru.Wolfi podążył za nią.
-Dwa razy Jacka Dannielsa proszę!-zwrócila się do barmana.
-Przyjście tutaj nie było chyba najlepszym pomysłem-powiedział zrezygnowany Wolfgang.
-Poczekaj zaraz się rozkręci. Zagramy z nimi w pokera!powiedziała Leokadia patrząc na paru przypakowanych mężczyzn siedzących przy stoliku na przeciwko.Wolf nie był zadowolony pomysłem żony.
-Ale ja nie umiem grac!
-No i co?Myślisz że ja umiem?Oj, choc to nasza noc poślubna.
-W noc poślubną robi się zupełnie co innego, niż granie w pokera z paroma osiłkami.
-Głupku! Wiem że w noc poślubną robi się co innego ale my jesteśmy innym małżeństwem zrobimy właśnie to-powiedziala Leo i przysiadła się do graczy.
-Możemy zagrac?-spytała.
-Jasne.Przygotujcie się jesteśmy mistrzami.-powiedział jeden z nich.
Leokadia i Wolfgang spojrzeli na siebie.Niespodziewanie Leo zabrała głos.
-Spokojnie mój mąż też jest w tym dobry.Szanse są wyrównane. Wolfi spojrzał na Leokadię bazyliszkowym wzrokiem mówiącym "zabiję cię" a następnie kopnął ją pod stołem.
-Ałłłc!
-Wszystko w porządku kochanie?- spytał udając zatroskanego.
-Tak, tak yyy złapal mnie skurcz w nodze
-Może źle się czujesz pójdziemy do hotelu.
-Graj!-krzyknęła coraz bardziej nerwowa.Po chwili zauważyła że ptrzą na nią zniecierpliwieni gracze.Poslała mi uprzejmy usmiech
-Kochanie okaż na co cie stac!-zwrociła się do męża nieco milszym już tonem.
Po czasie okazało się tak jak przewidywał Wolfgang.Stracili ogromną sumę pieniędzy wychodząc przy tym na pośmiewisko.
-Dziękujemy za grę-powidział Wolf wstając od stołu.Spojrzał na miejsce gdzie przed chwilą stała Leo.
-Ty! ty!...idioto!-krzyczala czerwonowłosa na kompltnie zalanego mężczyznę stojącego przy barze.Wolfgang widząc , że facet się do niej przystwia postanowił poejsc bliżej.
-Jakiś problem?-spytał
-ta dzi**a nie chce isc ze mną-wybełkotał ledwo trzymając się na nogach.Wolfi nie mógł pozwolic na to aby ktoś obrażał kobietę, ba! jego żonę(którą znał zaledwie parę godzin) Wyprowadzony z równowagi wymierzył mężczyźnie jeden porządny cios .Tamten cały zakrwawiony przewrócił się na ruletkę tłukąc szkło.
-Sama dałabym sobie radę!Ni chciałam wszczynac skandalu! Teraz na pewno nas zapamiętają tutaj!-wszeszczała Leo
-Ok... masz okazję żeby się wykazac.-powiedział Wolf wskazując na dwóch przypakowanych facetów idących w ich stronę.
-Ładnie to tak bic naszego kolegę-spytał jeden z nich i chciał uderzyc Wolfganga , ten jednak skutecznie zablokował jego dłoń i uderzył do pierwszy.Leo zauważyła że drugi podchodzi do jej męża i rzuciła się na niego zanim zdążył cokolwiek zrobic.Kopnęła go z całej siły w krocze , padł na podłogę zwijając się z bólu.
-Ostra jesteś-powiedział Wolfi
-I tak nie mogłam się tutaj za bardzo popisac szybko wymiękł.-powiedziała zadowolona.
-Wiesz co ni dziwie mu się-odpowiedział Wolfgang, jednego był pewien. za nic nie chciałby byc na miejscu mężczyzny zwijającego się z bólu po ciosie Leokadii.
-Dobra zmywamy się z tąd zaraz przyjdzie ochrona-powiedziała Leo i razem uciekli do hotelu.


Nikodem siedział w swoim gabinecie i palił cygaro. Konrad usiadł na przeciwko ojca.
-Co z dziewczyną?-spytał
-Jest w szoku martwię się o nią.
-Nic jej nie będzie. Co wiesz o tych nowych sąsiadach?
-Nazywają się Smith.Młode małżeństwo. Ona jest psychologiem a on architektem. Zupełnie nie szkodliwi.
-To dobrze , teraz jak mamy dziewczynę musimy szczególnie uważac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FaAnKa...RbD
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 240
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 17:58, 26 Lut 2009    Temat postu:

Przyjemne do czytania Very Happy Smile)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 18:45, 26 Lut 2009    Temat postu:

Odcinek 5


Leokadia i Wolfgang wpadli do hotelu jak tornado.Rozglądali się nerwowo w kółko. Wszystko było w porządku. W końcu podbiegli do recepcji.
-Klucze!Szybko! -krzyknęła Leo do recepcjonistki.
-Gdyby ktoś się o nas pytał to nie wychodziliśmy z hotelu-powiedział spokojnie Wolfi i puścił do kobiety oczko.
-Dobrze jak pan sobie życzy- powiedziała wpatrzona w niego.
-Dasz pani do cholery te klucze jeszcze dziś?! -krzyknęła Leokadia.
-Już, już.-powiedziała kobieta i podała je Leokadii. Ta natychmiast nacisnęła windę i zawoła Wolfiego.
-Chyba się popsuła idziemy schodami-rozkazała. Po minucie znaleźli się w pokoju Leo. Wolfgang zawiesił na drzwiach kartkę z napisem "nie przeszkadzac" a następnie zamknął je na klucz.
-Ochrona będzie nas szukac jeżeli już tego nie robią.-powiedział.
-Albo policja...-dodała Leo mając przed oczami widok dwóch policjantów wyprowadzających ją w kajdankach.Owszem często wyobrażała sobie ten moment ale zostac złapanym przez policje za zwykłą bójkę w kasynie? . Nagle ktoś zapukał do drzwi. Małżenstwo zerwało się na równe nogi.
-Ochrona! Proszę otworzyc drzwi.-usłyszeli głos.
-Wolfi... masz jakąś minutę żeby wymyślec coś sensownego. -powiedziała Leokadia.
-Yyyy... wyskoczymy przez okno, nie jest tak wysoko.Kiedyś skakałem już z tej wysokości. -powiedział podchodząc do okna.
-Wiesz co? Myślenie nie jest twoją mocną stroną!-powiedziała nerwowa.
-Jak jesteś taka mądra to wymyśl coś lepszego!-odpyskował jej.
-A żebyś wiedział że wymyśle! W sumie... w sumie to już wymyśliłam . Rozbieraj się! -powiedziała z uśmiechem
-Proszę otworzyc drzwi! -usłyszeli ponownie.
-Ty se żarty robisz?-syptał Wolfgang patrząc na Leo która odpinała swoją bluzkę.
-Rozbierzesz się czy mam ci pomóc?-spytała cała przejęta sytuacją.
-Sam dam sobie radę-powiedział ściągając swoją bluzkę.Leokadia była już na samej bieliźnie. Wolfi zmierzył ją wzrokiem pomyślał że wygląda całkiem niewinne a przy tym seksownie.
-Nie patrz się na mnie tak!-krzyknęła
-Jak?-grał co doprowadzało Leo do jeszcze większego szału.
-Jakbyś chciał pożrec mnie wzrokiem.
-Nie myślałem że to cię krępuje.
-Mnie? A gdzie tam.Popatrzec możesz miec nie musisz -ucięła i poszła otworzyc drzwi.
-Czy nie widzicie tabliczki z napisem 'nie przeszkadzac"? Właśnie zniszczyliście mi noc poślubną -powiedziała Leo w kierunku ochroniarzy.Chwilę później dołączył do niej Wolfgang również na samej bieliźnie.Objął ją od tyłu. Leokadie zaczęła krępowac bliskośc jego ciała, chciała się nawet wyrwac ale trzymał ją za mocno.
-Jakiś problem panowie?-spytał obdarzając ich złowrogim spojrzeniem.
-My...yyy przepraszamy że przeszkodziliśmy... gonimy dwóch przestępców kobieta i mężczyzne odpowiedzialnych za rozbój w kasynie.-powiedzial jeden z nich.
-Mam nadzieję, że to coś wystarczająco poważnego żeby przerwac mi intymne chwile z żoną.
-Tak. Przepraszamy jeszcze raz i życzymy szczęścia.
Leokadia zamknęła pośpiesznie drzwi i odetchnęła z ulgą.
-Poczekam jeszcze chwile i pójde do siebie-powiedział Wolf zbierając z podłogi swoje ubrania.
-Ok-odpowiedziała Leokadia przyglądając się mu.
-I kto kogo tutaj pożera wzrokiem? -spytał Wolfgang.
-Spadaj-zmieszała się -Idę wziąsc prysznic. Do jutra-powiedziała i znikła za drzwiami łazienki.

Konrad wszedł do swojego pokoju przy oknie zastał Amelie. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
-Czego chcesz?- spytała
-Porozmawiac. -odpowiedział wpatrując się w nią
-Słucham. Już wiesz kiedy mnie zabijecie?-spytała złośliwie.
-Przestań! Obiecałem że nic ci się nie stanie to tak bedzie.
-Ok. Powiedzmy że ci wierze-powiedziała starając się uśmiechnąc. Konrad odwzajemnił uśmiech.
-Jak się czujesz?-spytał
-Bywało lepiej. Jetsem trochę głodna.
-Przyniosłem ci jedzenie.

-Dzięki-odpowiedziała i zaczęłą jeśc.Konrad przyglądał jej się cały czas , zauważył jaka jest piękna.
-Jak masz na imię ?-spytała niespodziewanie.
-Konrad.
-A ja Amelia. Mógłbyś otworzyc okno? -spytała niepewnie.
-Amelia... jesteśmy na trzecim wyskakując przez okno ... -
-Spokojnie.Mam zamiar nacieszyc się ostatnimi chwilami życia bo pewnie niedługo któryś z goryli twojego tatusia wpakuje mi kulkę w łeb a jeżeli nie kulkę to...-gadała jak najęta. Konrad podszedł do okna i je otworzył. Dziewczyna zaczerpnęła świeżego powietrza.
-Już zapomniałam jak pachnie świeże powietrze. Długo trzymali mnie w jakiś ciemnym pomieszczeniu śmierdziało jak nie wiem do tego byłam związana i nic nie widziałam. Jednego dnia taki facet uderzył mnie tak mocno że chyba przez trzy dni byłam nie przytomna!
-Dośc!-krzyknął Konrad.
-Co? Nie chcesz słuchac tego co robi twój tatuś z ludźmi?!-krzyknęła.
-Dobrze wiem co robi i nie pochwalam tego!.
-Przepraszam-powiedziała Amelia.
-Nie masz za co . To ja powinienam przepraszac cię za to co przeżyłaś przez niego.
-Daj spokój. Gdyby nie ty nie wiadomo co by się ze mną stało.
-Nie boisz się mnie?-spytał podchodząc bliżej niej.
-Nie.-odpowiedziała bez zastanowienia. Podszedł jeszcze bliżej, nawet nie drgnęła.
-A ja ciebie się boję.. bardzo boję.-wyszeptał po czym wybiegł z pokoju do ogrodu... Bał się, bardzo się bał że ją straci, że go znienawidzi , bał się bo nie wiedział dlaczego jest dla niego taka ważna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kala
Chasing The Sun.
Chasing The Sun.



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 37984
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: śląsk.

PostWysłany: Sob 21:31, 28 Lut 2009    Temat postu:

tęsknię za Tobą.... :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 15:02, 01 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek 6.

Na drugi dzień Leokadia i Wolfgang wrócili do Nowego Jorku.
-To jak spotykamy się u Jamesa?-spytał Wolf
-Tak trzeba pokazac mu akt ślubu i powiedziec parę rzeczy co on sobie wyobraża? Ok wiedzimy się na miejscu teraz śpieszę się do hotelu po moją kicie.
-Jedziesz do hotelu dla zwierząt? Też mam tam psa.
-Co ? Ty masz psa? -spytała Leokadia wytrzeszczając oczy
-Tak, a co w tym złego?
-Lara nie będzie zadowolona gdy już razem zamieszkamy w czwórkę.
-A ktokolwiek będzie? -spytał otwierając Leokadii drzwi do taksówki.
Po jakimś czasie w hotelu dla zwierząt.
-Lara! Pańcia za tobą tak bardzo tęskniła -mówiła Leokadia do swojej kotki. Wolfgang w tym czasie przywitał się z Matrixem.
-Państwa zwierzęta są bardzo wybredne co do jedzenia-pozwoliła sobie na taką uwagę właścicielka hotelu po czym szybko tego pożalowała.
-Zastanawiam się czy w ogóle ktoś je tu karmił , moje maleństwo schudło -powiedziała Leo i obdarzyła kobiete gniewnym wzrokiem. Wolfi zrobił to samo. Po czym wyszli na zewnątrz.
-Widziałeś co za tupet? Pewnie chciała wmusic mojej kici Kitikat z wołowiną. Blle...
-A Matrixowi Chapi z kurczakiem. Blle ...
-To jak znowu szukamy taksówki?-spytała Leokadia która trzymała swoją kotke na rękach. Niespodziewanie Matrix zerwał się ze smyczy i rzucił sie na nią. Lara uciekła na pobliskie drzewo , a Leokadia leżała na ziemii Wolfgang z koleji próbował odciągnąc od niej swojego psa który lizał ją po twarzy.
-Matrix!-krzyknął
-Wolfi, Lara!!-krzyknąła Leokadia. Cala scena wyglądała bardzo zabawnie i zebrała gapiów. Po krótkim czasie Wolfiemu udało się odciągnąc psa od swojej żony.Chciał podac Leokadii ręke aby mogła wstac jednak nie skorzystała z pomocy i wstala sama.
-Patrz co twój pies narobił!-wrzeszczała pokazując w stronę ogromnego drzawa gdzie siedziała jej kotka.
-Zaraz ją stamtąd zdejmę, popilnuj tylko Matrixa-powiedział i podał jej smycz z psem.
-Że co?-spytała oburzona.
-Chyba nie chcesz wejśc na drzewo w sukience. Sama przyznasz że to nie odpowiedni strój na takie akcje.-odpowiedział Wolfgang
-Dlaczego ? Kiedyś... -chciała coś powiedziec ale zobaczyła za sobą tłum ludzi.
-Daj to-dokończyła i wzięła smycz. Po paru minutach akcja Wolfiego zakończyła się pomyślnie.
-Mieszkam nie daleko. Chodźmy weźmiemy jakąś brykę, ja spakuję swoje rzeczy potem podwozę cię do domu i zrobisz to samo.
-A potem do szefunia i naszego nowego gniazdka?-spytała ironicznie.
-Niestety.-powiedział -Moze nie będzie tak źle? -dodał w myślach próbując się przekonac że wierzy w to co mowi.
Po następnych paru minutach znaleźli się w garażu Wolfganga. Leokadia podziwiała kolekcję jego samochodów.
-Którego bierzemy? -spytała siadając na masce czarnego kabrioleta.Sprawiając tym samym że sukienka podwinęla się trochę wyżej.
-Cholera albo prowokuje mnie specjalnie albo robi to nie świadomie.-pomyślal Wolfgang
-Szczerze nie zastanawiałem się nad tym idę na górę po rzeczy. Wejdziesz?-spytał
-Poczekam i popilnuję Lary i Matrixa.-odpowiedziala gładząc dłonią maskę samochodu.Wolfi tylko głośno westchnął i zniknął za drziwami.

Amelia usłyszała dzwięk przekręconego zamka, chwilę później w drzwiach zobaczyła starszą kobietę. Była to jedyna osoba która odwiedziła ją w tym pokoju, nie liczac Konrada.
-dzień dobry mam na imie Carolina i jestem służącą w tym domu.-powiedziała i uśmiechnęła się do dziewczyny. Amelia wyczuła że może jej zaufac.
-A gdzie Konrad? -spytała od razu, sama nie wiedząc dlaczego.
-Spokojnie, pan Konrad właśnie mnie przysłał.-odpowiedziała.
-Ah, tak nie chce mnie widziec -powiedziała Amelia i westchnęła.
-Proszę mi zapisac wszytsko czego panienka potrzebuję, a ja pójdę na zakupy i to kupie.
-Wolnosc... potrzebuje wolnosci a jeżeli nie to chociaż chcę zobaczyc się z Konradem .-powiedziała z nadzieją w oczach. Służąca spojrzała na nią. Nie mogła jej uwolnic przepłaciłaby za to własnym zyciem i dobrze o tym wiedziała.
-Dziecko myślę że powinniśmy ci kupic nowe ubrania.
-Gdzie Konrad?-spytała wyrywając służącej notes. Teraz zaczęła się o niego bac.
-Wyjechał dziś z samego rana. -odpowiedziała i zaczęła z powrotem notowac.
-Gdzie?
-Do Nowego Orleanu. A dlaczego panienka pyta?
-Nic mu nie jest?-spytała nerwowa.
-A dlaczego miałoby mu się coś stac?Proszę powiedziec czego potrzebujesz ułatwisz mi pracę.
-Wyjechałeś , uciekłeś ode mnie, teraz jestem tutaj sama.-pomyślała a po twarzy popłynęły łzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 13:29, 08 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek 7.


Wolfgang i Leokadia jechali na spotkanie z swoim pracodawcą-Jamesem. Mężczyzna miał udzielic im dalszych wskazówek i dac klucze do nowego domu.
-Nie mógł byś przyśpieszyc? Zachwilę stracę wene i zapomne co miałam wykrzyczec temu idiocie. -powiedziała Leo trzymając na kolanach paprotkę Wolfiego, której liście zasłaniały całą drogę.
-Nie widzisz, że tutaj pisze 60?-odpowiedział Wolfi skupiony na jeździe.
-Nie, nie widze twoja roślinka przysłania mi wszytsko-powiedziała Leokadia.Wolfi oderwał wzrok od drogi i spojrzał na Leokadie a właściwie na jej dekolt.
-Co się tak patrzysz?-spytała
-Ha! To, że się na ciebie patrze jakoś dostrzegasz a znaku drogowego zobacyc nie możesz dziwne.-odpowiedział
-Bo z boku jest mniej liści! yyy i w ogóle...-zaczęła się tłumaczyc.
-Dobra, dobra-podsumował z uśmiechem.
-Jesteś okropny! Patrz lepiej na drogę bo nie jesteś sam z swoim pieskiem.Ja i Lara mamy zamiar jeszcze trochę pożyc.-powiedziała Leokadia, odwracając głowę i spoglądając na nie zadowoloną kotkę zamkniętą w wiklinowym koszu. Obok niej siedział potężny pies zapięty w pas bezpieczeństwa z jęzorem na wierzchu.Wolfgang skręcił w mniejszą uliczkę następnie zatrzymał się pod wielką willą.
-Uuuu... oto nasz nowy dom-powiedział Wolfgang wysiadając z auta.




-Elegancko-powiedziała zadowolona Leokadia, na której nowy dom zrobił również wielkie wrażenie.Razem z swoimi zwierzakami weszli do środka. Nie zostali jednak tam Jamesa tylko jednego z jego ludzi, którego widzieli już wczesniej.
-Gdzie on jest?-powiedziała wściekła Leokadia w kierunku faceta.
-Przykro mi ale pan James nie mógł tutaj się zjawic byłoby to za duże niebezpieczeństwo jeszcze ktoś by się zorientował...
-Rozumiemy. -przerwał Wolfgang.
-Bardzo mnie to cieszy. Mogę prosic o akt ślubu zostanie on przekazany szefowi.-Leokadia podała mężczyźnie pogniecioną kartkę.
-Proszę mu przekazac, że...-Leokadia chciała coś powiedziec ale Wolfgang ją powstrzymał.
-Przestań wrzeszczec. Ściany mają uszy.-próbowal ją uciszyc.
-Ekhem... możemy kontynuowac?-spytał męzczyzna.
-Oczywiście.
-Otóż dom jest wyposażony. W garażu znajdują się różnego rodzaju bronie, tak na wszelki wypadek. Po za tym w sypialni macie podręczne leworwery. Ostrożności nigdy za wiele. Gdybyście zostali spytani o prace to ty Wolfgangu jesteś architektem w firmie B&W a ty Leokadio jesteś psychologiem-powiedział nie mogąc powstrzymac uśmiechu.
Wofl natomiast wybuchnął śmiechem.
-Ona psychologiem? Przecież ona sama potrzebuje psychologa albo psychiatry!-powiedział i spojrzał na kobiete której twarz przybrała kolor włosów.
-Zamknij się albo zaraz tego pożałujesz-powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Grozisz mi? A co nie powiedziałem prawdy mogę wymienic ci wszystkie dolegliwości które wymagają pomocy psychologa i na które cierpisz... zaburzenia emocjonalne... nerwica... adhd....-ciągnął. Kobieta nie wytrzymała i rzucila się na niego z pięściami.
-Jak to było....-myślała chcąc przypomniec sobie ciosy karate.Na szczęście w porę zainterweniował mężczyzna który od dłuższego czasu przyglądał się małżeństwu.
-Dobra możecie mnie posłuchac... potem się pozabijacie.
-OK ja słucham cię cały czas. Nie moja wina że on bez przerwy ma jakieś "ale"-powiedziała posyłając Wolfiemu złowrogi wzrok.
- To mówie co mam powiedziec i już mnie nie ma. -powiedział i wziął głęboki oddech. -Macie jedną sypialnie z której jest najlepszy widok na dom wroga.dokonczył wypowiedź po czym podał im klucze i wyszedł. W domu zapadła dziwna cisza.
-Mamy jedną sypialnie-powtórzyła Leo.
-Mamy wspólną sypialnie-dodał Wolfgang.
-Co?-krzyknęli razem jakby dopiero teraz to do nich dotarło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Sob 0:29, 14 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek 8.

Wówczas gdy cała okolica była pogrążona we śnie w domu Państwa Smith zaczynało się istne piekło. Małżeństwo po przekazanej informacji która dotarła do nich z minimalnym opóźnieniem wparowało na górę , aby zobaczycz ową sypialnie.
-Przecież to jest kpina! -krzyczała Leokadia szukając drzwi od sypialni. Wolfi podążał parę kroków za nią. Nauczył się już że gdy żona się złości lepiej trzymac się zdala , bo za bardzo wymachuje rękoma. Raz już oberwał w ten sposób. W końcu znaleźli nieszczęsną sypialnie i weszli do środka.





-Piękna, poprostu piękna. Szkoda tylko że będę musiała dzielic ją z tobą.-powiedziała stojąc tyłem do Wolfganga.
-A z kim innym chciałabyś ją dzielic co?To ja jestem twoim męzem-powiedział stojąc za Leo.
-Wiesz dlaczego Bóg stworzył najpierw faceta? -spytała niespodziewanie Leokdadia. Wolfi myślal nad sensowną odpowiedzą jednak uprzedziła go żona.
-Bo zaczynał od zera-odpowiedziała na zadane przez siebie pytanie.
-O co ci chodzi? -spytał zdezorientowany Wolfgang.
-Jestem feministką. Wcześniej nie miałam jakoś okazji zakomunikowac ci tego. -powiedzia odwracając się w jego stronę i uśmiechając się.
-Co? Aha.. czyli teraz będzie obrywało mi się za wszytskich facetów na świecie?
-Nie... oberwiesz tylko za siebie na innych przyjdzie czas. -powiedziała zadowolona z siebie.
-Super!-mruknął.
-No co ? Moja wina że jesteście tacy okropni... głupi... zboczeni...-wymianiała jednak Wolfgang jej przerwał.
-Jesteś lesbijką? -spytał.
-Nie!!! Czy każda feministka musi byc lesbijką? -krzyknęła oburzona.
-Udowodnij to. -powiedział podchodząc bliżej.
-Co?
-To że jesteś hetero. Leokadia już chciała pocałowac swojego męża aby dowieśc tego, że jest heteroseksualna jednak opamiętała się.
-Spadaj! Tylko na to czekasz!
-Ja?W życiu! -powiedział roześmiany. -Przecież wiem , że i takbyś mnie nie pocałowała nawet przez myśl by ci to nie przeszło. Chyba się nie mylę prawda?
-Oczywiście , że nie. Skończmy już tą bezsensowną gadkę ok?-powiedziała coraz bardziej zdenerwowana próbójąc ukryc wzrok, na twarzy poczuła rumieńce.
-Jak chcesz. Idź pierwsza do łazienki. Kobiety mają pierszeństwo.-powiedział zadowolony, w końcu udało mu się zawstydzic tą kobiete... jego żonę.

Amelia leżała na łóżku w sypialni Konrada. Cały czas była tam przetrzymywana , domyśliła się że to dlatego gdyż okno "wychodziło" na ogród skąd nie było ucieczki.
Drzwi otworzyły się spojrzała w ich kierunku. Ciągle miała nadzieję że zobaczy w nich Konrada który idzie z nią porozmawiac. Jednak była to służąca.
-Widzę, że przebrała się panienka w ubrania które kupiłam o i umyła włosy. Całkiem śliczna z panienki kobieta...
-Gdzie Konrad? -spytała
-W Nowym Orleanie. Wróci pewnie za parę dni. -powiedziała kobieta.
-Żeby tylko nic mu się nie stało! -powiedziała Amelia wstając z łóżka.
-Dlaczego ma mu się coś stac? Wszytsko jest w porządku zapewniam panienkę.-odpowiedziała służąca, która odniosła wrazenie że Amelia zwariowała.
-Czy... czy jak przyjedzie odwiedzi mnie?-. Poczuła , że zadane przez nią pytanie jest idiotyczne. Poobyt tutaj zaczęła traktowac jak wakacje, albo wizytę w senatorium , gdzie jedździła jako dziecko.
-Nie wiem.
-Jak to? Musisz mi powiedziec dlaczego wyjechał Proszę-prosiła służącą i chwyciła jej dłonie. -To chyba żadna tajemnica nikt się nie dowie.
-Dobrze już dobrze. Wyjechał bo nie chciał.. cię więcej widziec i wróci jak będzie po wszytskim . Do tego czasu ja mam się tobą zając.
Amelii zaczęły napływac łzy do oczu. Usłyszała słowa jakich usłyszec nie chciała nawet w najgorszym śnie. "Wyjechał bo nie chciał.. cię więcej widziec i wróci jak będzie po wszytskim "-powtórzyła w myślach.
-Nie! -krzyknęła. -Ty kłamiesz! Wyjdź stąd!-krzyknęła . Służąca natychmiast opuściła pokój. Amelia natomiast usiadła na podłodze i zaczęła szlochac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna -> Więcej o NAS / Nasze opowiadania/telenowele / Romans / Dramat / Zapomniane, zaniedbane opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin